- A co mielibyśmy planować? - zdziwiłam się.
- No jak to co?! Ślub, jakiegoś bobaska... - szepnęła.
- Nic nie planowaliśmy. Zapewniam cię. Przynajmniej ja. Mam 18 lat. - powiedziałam.
- A Bella ze Zmierzchu wyszła za mąż jak miała 18 lat i jeszcze miała dziecko... - odparła.
- Ale Wal... To jest film... - zaśmiałam się.
- Dobra, wygrałaś. A tak ogólnie, to co słychać tam u was w Londynie? - zmieniła temat.
- Już nie długo ruszamy w trasę... Całymi dniami siedzimy w domu, bo strach wyjść na ulicę. No wiesz... Fani, paparazzi i inne takie... A nawet jeśli się ruszymy to tylko duże bluzy z kapturem i okulary przeciwsłoneczne. - powiedziałam.
- To straszne... Żebyście nigdzie wychodzić nie mogli... Moja szkoła jest połączona z gimnazjum i podstawówką i taka jedna z podstawówki, wiesz początkowe klasy i tak dalej... Podeszła do mnie i spytała, czy to prawda, że jestem siostrą Zayn'a, ja odpowiedziałam, że no jestem, a ona zaczęła piszczeć i prosiła mnie, abym dała jej numer Zayn'a, czaisz? A później spytała, czy cię znam, a ja na to, że no ba, że cię znam, trudno cię nie znać, skoro jesteś z moim bratem i też chciała numer i chciała też, żebym cię i Zayna ściągnęła tutaj, żeby mogła się z wami spotkać. Masakra jakaś... - Wal.
- Ale chyba nie dałaś jej naszych numerów, prawda? I powiedziałaś jej delikatnie, aczkolwiek stanowczo, że nie może się z nami spotkać? - spytałam z nadzieją.
- Oczywiście, że tak. Starałam się być najdelikatniejsza jak tylko umiałam. Powiedziałam, że macie napięty grafik i nie macie kiedy. - powiedziała.
- Bogu dzięki. To jak daleko jeszcze to centrum? Trzeba zaszaleć. - zaśmiałam się.
- Nie... Jeszcze kawałek. Zayn ci mówił, że jesteś jedyną dziewczyną jaką przyprowadził do domu? - nagle spytała.
- Nie... Nic nie wspominał. Na prawdę jestem jedyna? - zdziwiłam się.
- Tak. Na prawdę cię kocha. Gdyby cię nie kochał to by cię do nas nie przyprowadził... - powiedziała pewnie.
- A dużo miał tych dziewczyn? - w moim głosie można było wyczuć nutkę zazdrości.
- Tak, ale nie ma już z nimi kontaktu na 100 a nawet 1000%. - odparła. Kamień spadł mi z serca.
Przez resztę drogi rozmawiałyśmy na inne różne tematy. Można by było powiedzieć, że gadałyśmy o wszystkim i o niczym...
[Zayn's POV]
Niecierpliwiłem się, aż Meggie wróci do domu. Przecież wyszła jakieś 20 minut temu! Malik! Co się z tobą dzieje?! Gdzie jest ten Zayn Javadd Ruchacz Malik?! - pytał umysł. Nie ma go... - wtrąciło serce. Zakochał się... - powiedziała podświadomość. Zakochałem się...- O czym tak myślisz Zayn? - z zamyśleń wyrwała mnie najmłodsza siostra.
- O tym jak bardzo tęsknię za Megs. - powiedziałem szczerze.
- Wiesz, że Meggie też za tobą bardzo tęskni? Nawet jak wychodzisz na krótką chwileczkę do piekarni. Mówiła też, że ona odczuwa kiedy się budzisz i wychodzisz z łóżka i mówiła, że ona automatycznie też się budzi, tylko, że udaje, że śpi, bo wie ile pracy wkładasz w śniadania, które je robisz, a wściekasz się, kiedy ona przychodzi do kuchni. - zachichotała.
- Ta... Coś w tym jest. Nawet nie wiedziałem, że udaje. Jest świetną aktorką. - powiedziałem.
- To pewnie Megan umiera jak siedzisz 3 godziny w łazience. - wtrąciła mama.
- Cud, że jeszcze żyje. - zaśmiałem się.
- Na prawdę się zakochałeś, synku... Nie zrań jej. Drugiej takiej nie znajdziesz. Raniąc ją zranisz jeszcze siebie. - powiedziała poważnie.
- Nie mam takiego zamiaru. Nie zostawię jej, ani nie zranię. Zmieniła mnie. Ograniczyłem palenie, bo mój skarb stwierdził, że ona tego nie lubi i zerwie ze mną jeśli nie ograniczę. - odparłem.
- I dobrze. - mama.
- A jak Doni po świętach? - spytałem zmieniając temat.
- Bardzo przeżywała to, że Justin bardzo ją zranił, ale pozbierała się. Stwierdziła, że nie ma sensu użalanie się nad sobą. Ma rację. Jest dorosła. - odpowiedziała.
- A tata? - spytałem.
- A tata, co? Tata był wkurzony na Justina, przez chwilę myślałam, że on go zabije. - przyznała.
- A gdyby nie tata, to ja zabił bym go. Meggie niby szybko się też po nim pozbierała, ale gdybym nie przyjechał z chłopakami wtedy chwilę później nie wiadomo, czy jeszcze by żyła... - odparłem.
- Nie da się ukryć. Nie umiesz panować nad złością. - mama.
- Dziękuję, mamo. Obiad był pyszny. - przerwała nam Safaa i wyszła z kuchni.
- Nie wiem czemu, ale jakaś cząstka mnie ma wrażenie, że jestem dla Megan tylko pocieszeniem po Justinie... - bąknąłem.
- Wiesz, że to nie prawda, Zayn. Kocha cię. Ale wiesz równie dobrze, ona może myśleć, że to ona jest dla ciebie pocieszeniem po Perrie. - palnęła mama.
- Ja pocieszać się po Perrie? Oh proszę cię, mamo! Szczerze mówiąc musiałem być pod pływem jakiegoś gówna, że z nią byłem. - mruknąłem.
- Oh Zayn... Tylko tak mówię. - powiedziała.
- Trisha? Co robi auto Zayn'a na podjeździe? - usłyszałem głos taty.
- A co już mnie wyganiasz z mojego miejsca parkingowego? - zaśmiałem się.
- Ha! Ledwie prawko zrobiłeś i już twoje miejsce parkingowe? Nie ma tak dobrze synu. Świetnie, że przyjechałeś. - ojciec wszedł do kuchni. - Gdzie masz Megan? W Londynie ją zgubiłeś, czy jak?
- Walihya ją porwała na zakupy... - westchnąłem.
- Znam to westchnięcie... - powiedział.
- Muszę oddychać, no nie? - zaśmiałem się.
- Każdy tak powie. - ojciec mi zawtórował.
- Oh, Yasir... Ty już zostaw te jego miłosne westchnięcia. - powiedziała mama podając mu talerz z obiadem.
- Miłosne... - mruknąłem. - możemy pominąć ten temat?
- Jasne. Więc zapytam o pracę. Kiedy wracacie w trasę? - spytał.
- Za 2 tygodnie. - odparłem.
- A kiedy wracacie do Londynu? - kontynuował.
- Dzień przed trasom. Chociaż myślę, że jednak wrócimy 2 dni wcześniej, bo musimy się przepakować, porządnie wyspać i inne takie. Trochę to wszystko zajmie, nie? - odpowiedziałem.
- No tak... Megan zaczyna tak samo, prawda? - tata.
- Tak, w końcu Paul to też jej manager... - rzekłem.
- Fakt. Zapomniałem. - powiedział.
2 godziny później dziewczyny wróciły z zakupów.
- Jak było? - spytałem czekając w progu na Megs.
- Nie odzywaj się do mnie. - syknęła.
- Walihya, jakie kłamstwo jej wcisnęłaś na mój temat? - wkurzyłem się na siostrę.
- Nic nie mówiłam... - obroniła się.
- Nie krzycz może na nią, co? Wal nic nie zawiniła. - powiedziała Megan.
- Jak nic nie zawiniła? Bez powodu się na mnie nie obraziłaś. - zdziwiłem się.
- Bez powodu to może i nie, ale czemu mi nic nie mówiłeś, że masz dziecko z niejaką Parrie Edwards? Zdradziłeś mnie? Czemu? Aż taka zła jestem? - spytała mając już łzy w oczach.
- Perrie?! Co kurwa?! - krzyknąłem całkowicie zbity z tropu. - Jakie dziecko, Megan?
- Parrie, czy Perrie, zadzwoniła na mój numer i powiedziała, że mam się od ciebie odwalić, bo ona jest w ciąży z TOBĄ! - wykrzyknęła ostatnie słowo.
- Megan, włączyła na głośnomówiący, więc słyszałam wszystko co do słowa. - odezwała się Wal.
- Zayn co tu się dzieje? - do przedpokoju wkroczyli rodzice.
- Perrie, wcisnęła kit Megan, że mam z tą psycholką dziecko! - krzyknąłem.
- O mój boże... - mama zasłoniła swoje usta dłonią.
- Wyjaśnij mi to proszę. - powiedziała Meggie, uspokajając się.
- Perrie to moja ex. Nic mnie z nią nie łączyło, nie łączy i nie będzie łączyć. Meggie, wiesz, że nie kłamię. Nie zdradziłem cię i wiesz, że nawet bym się nie ośmielił. Z resztą zostań tu, ja pojadę to załatwić z tą.... - zacząłem.
- Nie kończ. - wtrącił ojciec.
Wziąłem z wieszaka kurtkę i wyszedłem. Wsiadłem do auta, aż nagle zobaczyłem jak Megan biegnie za mną.
- Zayn... - szepnęła zapłakana.
- Wierzysz mi? - spytałem.
- Przepraszam. Nie potrzebnie na ciebie naskoczyłam. Powinnam z tobą to omówić na spokojnie. Tylko... Odpowiedz szczerze. Czy spotykałeś się z Perrie odkąd jesteśmy razem? - spuściła głowę. Wysiadłem. Mocno ją przytuliłem.
- Oczywiście, że nie. Przecież cały czas byłem z tobą. - powiedziałem.
- Możesz mnie pocałować? - spytała cichutko. Od razu to zrobiłem.
- Robisz to, żebym nie pojechał? - spytałem.
- Nie chcę, żebyś jechał. Ale wiem, że powinieneś to załatwić. Uważaj na drodze. - powiedziała i wróciła do domu. Przygryzłem wargę i usiadłem za kółkiem.
Jechałem szybko, fakt. Cały czas myślałem o Meggie. Skoro Perrie chce mnie wrobić w dziecko, to co jeszcze może wymyślić?