wtorek, 9 września 2014

49. Trzymaj mnie blisko, nie pozwól odejść, patrz jak płonę w tym szpitalu dla dusz...

- Więc jak tam z moim braciszkiem? Planujecie już coś? - zaczęła mnie wypytywać.
- A co mielibyśmy planować? - zdziwiłam się.
- No jak to co?! Ślub, jakiegoś bobaska... - szepnęła.
- Nic nie planowaliśmy. Zapewniam cię. Przynajmniej ja. Mam 18 lat. - powiedziałam.
- A Bella ze Zmierzchu wyszła za mąż jak miała 18 lat i jeszcze miała dziecko... - odparła.
- Ale Wal... To jest film... - zaśmiałam się.
- Dobra, wygrałaś. A tak ogólnie, to co słychać tam u was w Londynie? - zmieniła temat.
- Już nie długo ruszamy w trasę... Całymi dniami siedzimy w domu, bo strach wyjść na ulicę. No wiesz... Fani, paparazzi i inne takie... A nawet jeśli się ruszymy to tylko duże bluzy z kapturem i okulary przeciwsłoneczne. - powiedziałam.
- To straszne... Żebyście nigdzie wychodzić nie mogli... Moja szkoła jest połączona z gimnazjum i podstawówką i taka jedna z podstawówki, wiesz początkowe klasy i tak dalej... Podeszła do mnie i spytała, czy to prawda, że jestem siostrą Zayn'a, ja odpowiedziałam, że no jestem, a ona zaczęła piszczeć i prosiła mnie, abym dała jej numer Zayn'a, czaisz? A później spytała, czy cię znam, a ja na to, że no ba, że cię znam, trudno cię nie znać, skoro jesteś z moim bratem i też chciała numer i chciała też, żebym cię i Zayna ściągnęła tutaj, żeby mogła się z wami spotkać. Masakra jakaś... - Wal.
- Ale chyba nie dałaś jej naszych numerów, prawda? I powiedziałaś jej delikatnie, aczkolwiek stanowczo, że nie może się z nami spotkać? - spytałam z nadzieją.
- Oczywiście, że tak. Starałam się być najdelikatniejsza jak tylko umiałam. Powiedziałam, że macie napięty grafik i nie macie kiedy. - powiedziała.
- Bogu dzięki. To jak daleko jeszcze to centrum? Trzeba zaszaleć. - zaśmiałam się.
- Nie... Jeszcze kawałek. Zayn ci mówił, że jesteś jedyną dziewczyną jaką przyprowadził do domu? - nagle spytała.
- Nie... Nic nie wspominał. Na prawdę jestem jedyna? - zdziwiłam się.
- Tak. Na prawdę cię kocha. Gdyby cię nie kochał to by cię do nas nie przyprowadził... - powiedziała pewnie.
- A dużo miał tych dziewczyn? - w moim głosie można było wyczuć nutkę zazdrości.
- Tak, ale nie ma już z nimi kontaktu na 100 a nawet 1000%. - odparła. Kamień spadł mi z serca.
Przez resztę drogi rozmawiałyśmy na inne różne tematy. Można by było powiedzieć, że gadałyśmy o wszystkim i o niczym...
[Zayn's POV]
Niecierpliwiłem się, aż Meggie wróci do domu. Przecież wyszła jakieś 20 minut temu! Malik! Co się z tobą dzieje?! Gdzie jest ten Zayn Javadd Ruchacz Malik?! - pytał umysł. Nie ma go... - wtrąciło serce. Zakochał się... - powiedziała podświadomość. Zakochałem się...
- O czym tak myślisz Zayn? - z zamyśleń wyrwała mnie najmłodsza siostra.
- O tym jak bardzo tęsknię za Megs. - powiedziałem szczerze.
- Wiesz, że Meggie też za tobą bardzo tęskni? Nawet jak wychodzisz na krótką chwileczkę do piekarni. Mówiła też, że ona odczuwa kiedy się budzisz i wychodzisz z łóżka i mówiła, że ona automatycznie też się budzi, tylko, że udaje, że śpi, bo wie ile pracy wkładasz w śniadania, które je robisz, a wściekasz się, kiedy ona przychodzi do kuchni. - zachichotała.
- Ta... Coś w tym jest. Nawet nie wiedziałem, że udaje. Jest świetną aktorką. - powiedziałem.
- To pewnie Megan umiera jak siedzisz 3 godziny w łazience. - wtrąciła mama.
- Cud, że jeszcze żyje. - zaśmiałem się.
- Na prawdę się zakochałeś, synku... Nie zrań jej. Drugiej takiej nie znajdziesz. Raniąc ją zranisz jeszcze siebie. - powiedziała poważnie.
- Nie mam takiego zamiaru. Nie zostawię jej, ani nie zranię. Zmieniła mnie. Ograniczyłem palenie, bo mój skarb stwierdził, że ona tego nie lubi i zerwie ze mną jeśli nie ograniczę. - odparłem.
- I dobrze. - mama.
- A jak Doni po świętach? - spytałem zmieniając temat.
- Bardzo przeżywała to, że Justin bardzo ją zranił, ale pozbierała się. Stwierdziła, że nie ma sensu użalanie się nad sobą. Ma rację. Jest dorosła. - odpowiedziała.
- A tata? - spytałem.
- A tata, co? Tata był wkurzony na Justina, przez chwilę myślałam, że on go zabije. - przyznała.
- A gdyby nie tata, to ja zabił bym go. Meggie niby szybko się też po nim pozbierała, ale gdybym nie przyjechał z chłopakami wtedy chwilę później nie wiadomo, czy jeszcze by żyła... - odparłem.
- Nie da się ukryć. Nie umiesz panować nad złością. - mama.
- Dziękuję, mamo. Obiad był pyszny. - przerwała nam Safaa i wyszła z kuchni.
- Nie wiem czemu, ale jakaś cząstka mnie ma wrażenie, że jestem dla Megan tylko pocieszeniem po Justinie... - bąknąłem.
- Wiesz, że to nie prawda, Zayn. Kocha cię. Ale wiesz równie dobrze, ona może myśleć, że to ona jest dla ciebie pocieszeniem po Perrie. - palnęła mama.
- Ja pocieszać się po Perrie? Oh proszę cię, mamo! Szczerze mówiąc musiałem być pod pływem jakiegoś gówna, że z nią byłem. - mruknąłem.
- Oh Zayn... Tylko tak mówię. - powiedziała.
- Trisha? Co robi auto Zayn'a na podjeździe? - usłyszałem głos taty.
- A co już mnie wyganiasz z mojego miejsca parkingowego? - zaśmiałem się.
- Ha! Ledwie prawko zrobiłeś i już twoje miejsce parkingowe? Nie ma tak dobrze synu. Świetnie, że przyjechałeś. - ojciec wszedł do kuchni. - Gdzie masz Megan? W Londynie ją zgubiłeś, czy jak?
- Walihya ją porwała na zakupy... - westchnąłem.
- Znam to westchnięcie... - powiedział.
- Muszę oddychać, no nie? - zaśmiałem się.
- Każdy tak powie. - ojciec mi zawtórował.
- Oh, Yasir... Ty już zostaw te jego miłosne westchnięcia. - powiedziała mama podając mu talerz z obiadem.
- Miłosne... - mruknąłem. - możemy pominąć ten temat?
- Jasne. Więc zapytam o pracę. Kiedy wracacie w trasę? - spytał.
- Za 2 tygodnie. - odparłem.
- A kiedy wracacie do Londynu? - kontynuował.
- Dzień przed trasom. Chociaż myślę, że jednak wrócimy 2 dni wcześniej, bo musimy się przepakować, porządnie wyspać i inne takie. Trochę to wszystko zajmie, nie? - odpowiedziałem.
- No tak... Megan zaczyna tak samo, prawda? - tata.
- Tak, w końcu Paul to też jej manager... - rzekłem.
- Fakt. Zapomniałem. - powiedział.
2 godziny później dziewczyny wróciły z zakupów.
- Jak było? - spytałem czekając w progu na Megs.
- Nie odzywaj się do mnie. - syknęła.
- Walihya, jakie kłamstwo jej wcisnęłaś na mój temat? - wkurzyłem się na siostrę.
- Nic nie mówiłam... - obroniła się.
- Nie krzycz może na nią, co? Wal nic nie zawiniła. - powiedziała Megan.
- Jak nic nie zawiniła? Bez powodu się na mnie nie obraziłaś. - zdziwiłem się.
- Bez powodu to może i nie, ale czemu mi nic nie mówiłeś, że masz dziecko z niejaką Parrie Edwards?  Zdradziłeś mnie? Czemu? Aż taka zła jestem? - spytała mając już łzy w oczach.
- Perrie?! Co kurwa?! - krzyknąłem całkowicie zbity z tropu. - Jakie dziecko, Megan?
- Parrie, czy Perrie, zadzwoniła na mój numer i powiedziała, że mam się od ciebie odwalić, bo ona jest w ciąży z TOBĄ! - wykrzyknęła ostatnie słowo.
- Megan, włączyła na głośnomówiący, więc słyszałam wszystko co do słowa. - odezwała się Wal.
- Zayn co tu się dzieje? - do przedpokoju wkroczyli rodzice.
- Perrie, wcisnęła kit Megan, że mam z tą psycholką dziecko! - krzyknąłem.
- O mój boże... - mama zasłoniła swoje usta dłonią.
- Wyjaśnij mi to proszę. - powiedziała Meggie, uspokajając się.
- Perrie to moja ex. Nic mnie z nią nie łączyło, nie łączy i nie będzie łączyć. Meggie, wiesz, że nie kłamię. Nie zdradziłem cię i wiesz, że nawet bym się nie ośmielił. Z resztą zostań tu, ja pojadę to załatwić z tą.... - zacząłem.
- Nie kończ. - wtrącił ojciec.
Wziąłem z wieszaka kurtkę i wyszedłem. Wsiadłem do auta, aż nagle zobaczyłem jak Megan biegnie za mną.
- Zayn... - szepnęła zapłakana.
- Wierzysz mi? - spytałem.
- Przepraszam. Nie potrzebnie na ciebie naskoczyłam. Powinnam z tobą to omówić na spokojnie. Tylko... Odpowiedz szczerze. Czy spotykałeś się z Perrie odkąd jesteśmy razem? - spuściła głowę. Wysiadłem. Mocno ją przytuliłem.
- Oczywiście, że nie. Przecież cały czas byłem z tobą. - powiedziałem.
- Możesz mnie pocałować? - spytała cichutko. Od razu to zrobiłem.
- Robisz to, żebym nie pojechał? - spytałem.
- Nie chcę, żebyś jechał. Ale wiem, że powinieneś to załatwić. Uważaj na drodze. - powiedziała i wróciła do domu. Przygryzłem wargę i usiadłem za kółkiem.
Jechałem szybko, fakt. Cały czas myślałem o Meggie. Skoro Perrie chce mnie wrobić w dziecko, to co jeszcze może wymyślić?

wtorek, 2 września 2014

48. Welcome in Bradford!

Gdy już oznajmiliśmy naszej rodzince, że wyjeżdżamy, wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy. Zayn cały czas mówił czego mogę się spodziewać ze strony jego rodziców i sióstr. Ja natomiast się śmiałam i mówiłam mu, żeby nie przesadzał. Minęło 5 godzin jazdy. Byłam lekko zmęczona podróżą i w końcu z godziny 13 zrobiła się 18. Zayn szybko wysiadł i jak na gentlemana przystało otworzył mi drzwi.
- Dziękuję. - zachichotałam wysiadając.
- Przyjemność po mojej stronie, skarbie. - cmoknął mnie w policzek.
Wzięliśmy torby i podeszliśmy do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła nam Trish'a.
- Meggie! Zayn! Co wy tu robicie? - spytała zdziwiona.
- Niespodzianka! - krzyknęłam równo z Zayn'em.
- Stwierdziliśmy, że fajnie by było się z wami spotkać przed trasą. - powiedział Zayn.
- Tak... - potwierdziłam.
- Wejdźcie do środka. - przepuściła nas w przejściu.
Położyliśmy torby na podłodze w przedpokoju, a Trish'a zaczęła nas przytulać. W międzyczasie zbiegły Safaa i Walihya.
- Meggie! - krzyknęła najmłodsza i przytuliła się do mnie.
- Hej Saf... - objęłam ją rękami.
- A z bratem się nie przywitasz? - spytał Zayn.
- Nikt nie chce się z tobą witać Zayn. - zaśmiała się Wal i mnie przytuliła. - Hej Megs.
- Cześć, Wal. Rozumiem, że to bardziej za mną się stęskniłyście niż za Zayn'em. - uśmiechnęłam się.
- Oczywiście! - zaśmiała się Safaa.
- Dzięki wam. - mruknął mój ukochany.
- Gdzie tata? - spytał Zayn w kierunku swojej rodzicielki.
- W pracy. - odpowiedziała mu. - Jesteście głodni?
- Jest kurczak na obiad? - spytał
- A i owszem. - uśmiechnęła się kobieta.
- Więc tak. Jesteśmy cholernie głodni! - zaśmiał się.
- Chodźcie. - na słowa kobiety, Zayn pociągnął mnie do kuchni.
- A ja już nie mam głosu od nośnie tego, czy jestem głodna, czy nie? - spytałam.
- Nie. - Odparł mi mój skarb.
Westchnęłam. Zayn zasiadł przy stole sadząc jednocześnie mnie obok niego.
- Coś do picia, skarby? - spytała Trisha.
- Mogłabym kawy? - spytałam wyprzedzając Zayn'a.
- Jesteś zmęczona? - spytał Zayn.
- Trochę, a mam tak wiele pytań, że nie mogłabym teraz usnąć. - powiedziałam.
- Jasne. Czaję. - zachichotała pani Malik i zaczęła przygotowywać napój.
- Mogłabyś mamo zrobić 2? - spytał Zayn.
- Oczywiście synku. - odpowiedziała. - Meggie, jak chcesz możesz zacząć pytać. Co chciałabyś wiedzieć?
- Wszystko o Zayn'ie. To co się działo w jego dzieciństwie nie chce mi powiedzieć... - powiedziałam.
- Bo nic się nie działo. - wtrącił Malik, który już zajadał się kurczakiem, przygotowanym przez jego mamę.
- Oj, było z niego kreatywne dziecko... - zaśmiała się Trisha. - Bardzo kreatywne. Nie lubił sportu, bo wolał plastykę. Był odmieńcem w szkole. Z początku był raczej cichy i niegroźny, ale później... Wyszło szydło z worka. Nie, Zayn?
- Moja mama była wzywana średnio raz w tygodniu za bójki do szkoły. Byłem bardzo problemowy, więc niektórzy się nie męczyli z pouczaniem, tylko od razu wywalali. - dodał Zayn.
- A pamiętasz, synku, jak wywaliłeś telewizor przez okno? - spytała kobieta.
- Oj, pamiętam... - zaśmiał się mój chłopak.
- Ile wtedy miałeś lat? - spytałam.
- 4? Albo 5? Możliwe nawet, że 6... - powiedział.
- Co?! - zdziwiłam się.
- Miałeś 4 latka. A powiesz, Meggie dlaczego wywaliłeś ten telewizor? - Trish z ledwością opanowała śmiech.
- Czemu, Zayn? - spytałam.
- Pamiętam, że nagle wysiadły korki w domu, a leciała moja ulubiona bajka i urwali mi ją w połowie, więc się wkurzyłem i wywaliłem ten telewizor. - powiedział.
- O mój boże... Pani Malik, niech pani kontynuuje opowieści o Zayn'ie. Wciągnęło mnie. - zaśmiałam się.
- Oh my god... - westchnął Zayn.
- Zayn kochał bawić się z siostrami. Oczywiście to sarkazm. Kocha siostry, ale zawsze wolał się sam bawić. Jednak bawił się z nimi, żeby nie płakały. Robił wszystko co mu kazały. Przebierał się za księżniczki, oglądał z nimi bajki dla dziewczynek, bawił się lalkami... - Śmiała się.
- To urocze. - powiedziałam.
- Ta... Jak mówiłem. To diablice! - krzyknął zażenowany Malik.
- Nie prawda... Wymyślasz... - zaśmiałam się.
- Wymyślam... - mruknął.
- Zayn był, jest i będzie zawsze moim kochanym synkiem. - powiedziała.
- Mamo! Nie rób mi obciachu! - zażenowanie Malika brało szczyt.
- Tak. Zayn jest wspaniały. - powiedziałam uśmiechając się.
- Nie bardziej niż ty Megs. - cmoknął mnie w policzek.
- Dobra... A teraz prawdziwy powód dlaczego tu jesteście... Ślub, czy ciąża, albo może choroba? - spytała.
- Mamo! - jęknął Zayn.
- Em... Zayn chciał się z państwem zobaczyć przed trasą... - powiedziałam lekko zmieszana.
- No tak... Praca. - mruknęła odwracając się do kuchenki.
- Mamo, przecież wiesz, że ja to robię dla was. - wstał i przytulił kobietę.
- Wiem syneczku... Ale ty tak ciężko pracujesz. - uroniła kilka łez.
- Tylko się odwdzięczam. A po za tym kocham to co robię. I dzięki mojej pracy poznałem Meggie. - powiedział.
- I nie żałuj tego synu. To złota dziewczyna. Pilnuj się jej. Ojciec ci to samo powie. Chcemy ją w naszej rodzinie. - powiedziała.
- Nie żałuję. - spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Ona również nie żałuje. - powiedziałam.
- Mam nadzieję. - puścił matkę i usiadł na swoje miejsce.
Dopiłam kawę i zaczęłam myć naczynia po mnie i po Zayn'ie.
- Dziecko drogie, mogłam to zrobić... - powiedziała Trish.
- To nic. Za ciężko pani pracuje. - odparłam.
- Złota dziewczyna, Zayn. Pilnuj jej. A ty pilnuj mojego syna. - powiedziała.
- Będę. - odpowiedziałam szybko.
- Meggie, pobawisz się ze mną? - do kuchni wleciała Safaa.
- A zjadłaś obiad księżniczko? - spytałam.
- Nie chcę. - odpowiedziała i szybko wyszła.
- Nie wiem co się z nią dzieje... Nie chce pić ani jeść... Nie chce mi nic powiedzieć. Meggie, proszę. Może ty coś się dowiesz. Jesteś dla niej wzorem do naśladowania. - poprosiła Trisha.
- Jaki tam ze mnie wzór. - mruknęłam.
- Oj przestań Meggie, jesteś wspaniała. - Zayn mnie pocałował.
- Idę się dowiedzieć o co chodzi. - powiedziałam i wyszłam.
Poszłam do pokoju Safaa'y. Weszłam. Leżała na łóżku twarzą do okna.
- Hej... - powiedziałam.
- Cześć. - mruknęła.
- Czemu nie chcesz jeść? - spytałam siadając pod oknem.
- Bo jestem za gruba! Wszyscy mnie w szkole wyzywają od najgorszych! Staram się jak mogę, ale nie daję rady! - zaszlochała.
- Powiem ci coś... Nigdy nie byłam chuda. Byłam ogromna w 1 klasie podstawówki. Urodziłam się jako kruszynka a tu nagle taki pączek. Inni znęcali się nade mną. Płakałam po nocach, aż pewnego razu, gdy miałam 14 lat jedna dziewczyna powiedziała, że lepiej by było jakbym ze sobą skończyła, bo i tak nikt mnie nie lubi. Wykręciłam żyletkę ze swojej temperówki i zaczęłam robić kreski. Gdyby nie mój brat, który był kilka tygodni przed X-Factorem nie przybiegł do mnie i nie wezwał w ostatniej chwili po pogotowie, nie było by mnie tu. Zawdzięczam mu życie. Oczywiście wrzeszczałam na niego, ale później dzięki mojej przyjaciółce poznałam Justina. Zauroczyłam się w nim, a on mnie zranił. Cierpiałam, ale twój brat mi pomógł. A teraz jestem w szczęśliwym związku. Kocham go, a on mnie. I szczerze mówiąc głęboko wierzę, że to nie zauroczenie... - powiedziałam.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała.
- To, że należy ignorować takie docinki ze strony rówieśników. Pewnego dnia spotkasz chłopaka równie wspaniałego jak twój brat. - powiedziałam.
- Kochasz Zayn'a? - spytała.
- Bardzo. Nawet w ogień bym za niego skoczyła. - powiedziałam.
- Masz rację. Ale jak poznać, kiedy jesteś zauroczona, a kiedy jesteś zakochana? - ciągnęła.
- Kiedy osoba w której jesteś zauroczona wyjedzie, to będziesz za nią tęsknić w pewnym stopniu, tak będzie ci mówiła podświadomość, ale gdy osoba którą kocha wyjedzie, nie będziesz wstanie żyć, nawet jeśli wyjdzie do piekarni na przeciwko na 3 minuty. Ja automatycznie się budzę, kiedy Zayn'a nie ma w pobliżu mnie. Po prostu serce ci powie, czy kogoś kochasz, czy będzie ci się tylko tak wydawało. - powiedziałam.
- Dziękuję Meggie. - Wstała i mnie przytuliła.
- Do usług, Saf... - szepnęłam
- To jak teraz zjesz obiad? - spytałam z nadzieją.
- Tak... - mruknęła.
- Świetnie. Jestem z ciebie dumna. - powiedziałam.
Zeszłyśmy razem do kuchni. Usiadłam Zayn'owi na kolanach, a Safaa z lekkim grymasem na twarzy usiadła obok nas.
- Eh... - do kuchni weszła Wal.
- Coś się stało, Walihya? - spytałam.
- Nic... Po prostu te lakiery do paznokci są koszmarne! Odczekałam już ponad 2 godziny, a one jeszcze nie wyschły i mam odciski i nic nie mogę zrobić! - poskarżyła się.
- Polecam lakiery z Golden Rose. Są fantastyczne. Moja przyjaciółka Joanne mi zrobiła paznokcie jakiś tydzień temu, a one jeszcze się trzymają to ponad normę. - Powiedziałam.
- Tak?! To świetnie! Muszę sobie kupić! - ucieszyła się.
- Właśnie ja też. Możemy iść do jakiegoś centrum jeśli chcesz. - powiedziałam.
- Fantastycznie! Pójdę się uszykować. Daj mi chwilę. - pobiegła do pokoju.
- Zostawiasz mnie? - spytał.
- Możesz iść z nami... - powiedziałam.
- Taa... Już to widzę. Ja, ty i moja siostra na babskich zakupach. Ee, coś tu nie pasuje. Wróć szybko. - powiedział.
- Nic nie obiecuję. Będę się tak śpieszyć jak ty w garderobie. - powiedziałam.
- Uważaj na Bradfordskich chłopaków. To są straszne podrywacze. - odparł.
- Coś o tym wiem... Z jednym się zadaję. - zaśmiałam się.
- Zdradzasz mnie?! - zdziwił się. Trish i Safaa zaczęły się śmiać.
- Tak. Zayn Malik, ten z 1D. Kojarzysz? ponoć w Bradford się urodził. - rzekłam.
- Hahha. Śmieszne. Bardzo. Lepiej idź już na te zakupy, wiesz? - powiedział.
- Będziesz tęsknić? - spytałam.
- Bardzo. Będę umierał. - cmoknął mnie. - a ty?
- Ja będę martwa. - wplotłam palce w jego włosy.
- Nie każ mi na siebie długo czekać, panno Tomlinson. - szepnął mi na ucho.
- Zrobię co w mojej mocy. - uśmiechnęłam się.
- Megs, jestem gotowa. - powiedziała Wal.
- Świetnie. Możemy iść. - odparłam schodząc z kolan Malika.
- To pa! - krzyknęła Wal i biorąc mnie pod ramię zaciągnęła do wyjścia.
Szablon by Selly