Gdy już oznajmiliśmy naszej rodzince, że wyjeżdżamy, wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy. Zayn cały czas mówił czego mogę się spodziewać ze strony jego rodziców i sióstr. Ja natomiast się śmiałam i mówiłam mu, żeby nie przesadzał. Minęło 5 godzin jazdy. Byłam lekko zmęczona podróżą i w końcu z godziny 13 zrobiła się 18. Zayn szybko wysiadł i jak na gentlemana przystało otworzył mi drzwi.
- Dziękuję. - zachichotałam wysiadając.
- Przyjemność po mojej stronie, skarbie. - cmoknął mnie w policzek.
Wzięliśmy torby i podeszliśmy do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła nam Trish'a.
- Meggie! Zayn! Co wy tu robicie? - spytała zdziwiona.
- Niespodzianka! - krzyknęłam równo z Zayn'em.
- Stwierdziliśmy, że fajnie by było się z wami spotkać przed trasą. - powiedział Zayn.
- Tak... - potwierdziłam.
- Wejdźcie do środka. - przepuściła nas w przejściu.
Położyliśmy torby na podłodze w przedpokoju, a Trish'a zaczęła nas przytulać. W międzyczasie zbiegły Safaa i Walihya.
- Meggie! - krzyknęła najmłodsza i przytuliła się do mnie.
- Hej Saf... - objęłam ją rękami.
- A z bratem się nie przywitasz? - spytał Zayn.
- Nikt nie chce się z tobą witać Zayn. - zaśmiała się Wal i mnie przytuliła. - Hej Megs.
- Cześć, Wal. Rozumiem, że to bardziej za mną się stęskniłyście niż za Zayn'em. - uśmiechnęłam się.
- Oczywiście! - zaśmiała się Safaa.
- Dzięki wam. - mruknął mój ukochany.
- Gdzie tata? - spytał Zayn w kierunku swojej rodzicielki.
- W pracy. - odpowiedziała mu. - Jesteście głodni?
- Jest kurczak na obiad? - spytał
- A i owszem. - uśmiechnęła się kobieta.
- Więc tak. Jesteśmy cholernie głodni! - zaśmiał się.
- Chodźcie. - na słowa kobiety, Zayn pociągnął mnie do kuchni.
- A ja już nie mam głosu od nośnie tego, czy jestem głodna, czy nie? - spytałam.
- Nie. - Odparł mi mój skarb.
Westchnęłam. Zayn zasiadł przy stole sadząc jednocześnie mnie obok niego.
- Coś do picia, skarby? - spytała Trisha.
- Mogłabym kawy? - spytałam wyprzedzając Zayn'a.
- Jesteś zmęczona? - spytał Zayn.
- Trochę, a mam tak wiele pytań, że nie mogłabym teraz usnąć. - powiedziałam.
- Jasne. Czaję. - zachichotała pani Malik i zaczęła przygotowywać napój.
- Mogłabyś mamo zrobić 2? - spytał Zayn.
- Oczywiście synku. - odpowiedziała. - Meggie, jak chcesz możesz zacząć pytać. Co chciałabyś wiedzieć?
- Wszystko o Zayn'ie. To co się działo w jego dzieciństwie nie chce mi powiedzieć... - powiedziałam.
- Bo nic się nie działo. - wtrącił Malik, który już zajadał się kurczakiem, przygotowanym przez jego mamę.
- Oj, było z niego kreatywne dziecko... - zaśmiała się Trisha. - Bardzo kreatywne. Nie lubił sportu, bo wolał plastykę. Był odmieńcem w szkole. Z początku był raczej cichy i niegroźny, ale później... Wyszło szydło z worka. Nie, Zayn?
- Moja mama była wzywana średnio raz w tygodniu za bójki do szkoły. Byłem bardzo problemowy, więc niektórzy się nie męczyli z pouczaniem, tylko od razu wywalali. - dodał Zayn.
- A pamiętasz, synku, jak wywaliłeś telewizor przez okno? - spytała kobieta.
- Oj, pamiętam... - zaśmiał się mój chłopak.
- Ile wtedy miałeś lat? - spytałam.
- 4? Albo 5? Możliwe nawet, że 6... - powiedział.
- Co?! - zdziwiłam się.
- Miałeś 4 latka. A powiesz, Meggie dlaczego wywaliłeś ten telewizor? - Trish z ledwością opanowała śmiech.
- Czemu, Zayn? - spytałam.
- Pamiętam, że nagle wysiadły korki w domu, a leciała moja ulubiona bajka i urwali mi ją w połowie, więc się wkurzyłem i wywaliłem ten telewizor. - powiedział.
- O mój boże... Pani Malik, niech pani kontynuuje opowieści o Zayn'ie. Wciągnęło mnie. - zaśmiałam się.
- Oh my god... - westchnął Zayn.
- Zayn kochał bawić się z siostrami. Oczywiście to sarkazm. Kocha siostry, ale zawsze wolał się sam bawić. Jednak bawił się z nimi, żeby nie płakały. Robił wszystko co mu kazały. Przebierał się za księżniczki, oglądał z nimi bajki dla dziewczynek, bawił się lalkami... - Śmiała się.
- To urocze. - powiedziałam.
- Ta... Jak mówiłem. To diablice! - krzyknął zażenowany Malik.
- Nie prawda... Wymyślasz... - zaśmiałam się.
- Wymyślam... - mruknął.
- Zayn był, jest i będzie zawsze moim kochanym synkiem. - powiedziała.
- Mamo! Nie rób mi obciachu! - zażenowanie Malika brało szczyt.
- Tak. Zayn jest wspaniały. - powiedziałam uśmiechając się.
- Nie bardziej niż ty Megs. - cmoknął mnie w policzek.
- Dobra... A teraz prawdziwy powód dlaczego tu jesteście... Ślub, czy ciąża, albo może choroba? - spytała.
- Mamo! - jęknął Zayn.
- Em... Zayn chciał się z państwem zobaczyć przed trasą... - powiedziałam lekko zmieszana.
- No tak... Praca. - mruknęła odwracając się do kuchenki.
- Mamo, przecież wiesz, że ja to robię dla was. - wstał i przytulił kobietę.
- Wiem syneczku... Ale ty tak ciężko pracujesz. - uroniła kilka łez.
- Tylko się odwdzięczam. A po za tym kocham to co robię. I dzięki mojej pracy poznałem Meggie. - powiedział.
- I nie żałuj tego synu. To złota dziewczyna. Pilnuj się jej. Ojciec ci to samo powie. Chcemy ją w naszej rodzinie. - powiedziała.
- Nie żałuję. - spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Ona również nie żałuje. - powiedziałam.
- Mam nadzieję. - puścił matkę i usiadł na swoje miejsce.
Dopiłam kawę i zaczęłam myć naczynia po mnie i po Zayn'ie.
- Dziecko drogie, mogłam to zrobić... - powiedziała Trish.
- To nic. Za ciężko pani pracuje. - odparłam.
- Złota dziewczyna, Zayn. Pilnuj jej. A ty pilnuj mojego syna. - powiedziała.
- Będę. - odpowiedziałam szybko.
- Meggie, pobawisz się ze mną? - do kuchni wleciała Safaa.
- A zjadłaś obiad księżniczko? - spytałam.
- Nie chcę. - odpowiedziała i szybko wyszła.
- Nie wiem co się z nią dzieje... Nie chce pić ani jeść... Nie chce mi nic powiedzieć. Meggie, proszę. Może ty coś się dowiesz. Jesteś dla niej wzorem do naśladowania. - poprosiła Trisha.
- Jaki tam ze mnie wzór. - mruknęłam.
- Oj przestań Meggie, jesteś wspaniała. - Zayn mnie pocałował.
- Idę się dowiedzieć o co chodzi. - powiedziałam i wyszłam.
Poszłam do pokoju Safaa'y. Weszłam. Leżała na łóżku twarzą do okna.
- Hej... - powiedziałam.
- Cześć. - mruknęła.
- Czemu nie chcesz jeść? - spytałam siadając pod oknem.
- Bo jestem za gruba! Wszyscy mnie w szkole wyzywają od najgorszych! Staram się jak mogę, ale nie daję rady! - zaszlochała.
- Powiem ci coś... Nigdy nie byłam chuda. Byłam ogromna w 1 klasie podstawówki. Urodziłam się jako kruszynka a tu nagle taki pączek. Inni znęcali się nade mną. Płakałam po nocach, aż pewnego razu, gdy miałam 14 lat jedna dziewczyna powiedziała, że lepiej by było jakbym ze sobą skończyła, bo i tak nikt mnie nie lubi. Wykręciłam żyletkę ze swojej temperówki i zaczęłam robić kreski. Gdyby nie mój brat, który był kilka tygodni przed X-Factorem nie przybiegł do mnie i nie wezwał w ostatniej chwili po pogotowie, nie było by mnie tu. Zawdzięczam mu życie. Oczywiście wrzeszczałam na niego, ale później dzięki mojej przyjaciółce poznałam Justina. Zauroczyłam się w nim, a on mnie zranił. Cierpiałam, ale twój brat mi pomógł. A teraz jestem w szczęśliwym związku. Kocham go, a on mnie. I szczerze mówiąc głęboko wierzę, że to nie zauroczenie... - powiedziałam.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała.
- To, że należy ignorować takie docinki ze strony rówieśników. Pewnego dnia spotkasz chłopaka równie wspaniałego jak twój brat. - powiedziałam.
- Kochasz Zayn'a? - spytała.
- Bardzo. Nawet w ogień bym za niego skoczyła. - powiedziałam.
- Masz rację. Ale jak poznać, kiedy jesteś zauroczona, a kiedy jesteś zakochana? - ciągnęła.
- Kiedy osoba w której jesteś zauroczona wyjedzie, to będziesz za nią tęsknić w pewnym stopniu, tak będzie ci mówiła podświadomość, ale gdy osoba którą kocha wyjedzie, nie będziesz wstanie żyć, nawet jeśli wyjdzie do piekarni na przeciwko na 3 minuty. Ja automatycznie się budzę, kiedy Zayn'a nie ma w pobliżu mnie. Po prostu serce ci powie, czy kogoś kochasz, czy będzie ci się tylko tak wydawało. - powiedziałam.
- Dziękuję Meggie. - Wstała i mnie przytuliła.
- Do usług, Saf... - szepnęłam
- To jak teraz zjesz obiad? - spytałam z nadzieją.
- Tak... - mruknęła.
- Świetnie. Jestem z ciebie dumna. - powiedziałam.
Zeszłyśmy razem do kuchni. Usiadłam Zayn'owi na kolanach, a Safaa z lekkim grymasem na twarzy usiadła obok nas.
- Eh... - do kuchni weszła Wal.
- Coś się stało, Walihya? - spytałam.
- Nic... Po prostu te lakiery do paznokci są koszmarne! Odczekałam już ponad 2 godziny, a one jeszcze nie wyschły i mam odciski i nic nie mogę zrobić! - poskarżyła się.
- Polecam lakiery z Golden Rose. Są fantastyczne. Moja przyjaciółka Joanne mi zrobiła paznokcie jakiś tydzień temu, a one jeszcze się trzymają to ponad normę. - Powiedziałam.
- Tak?! To świetnie! Muszę sobie kupić! - ucieszyła się.
- Właśnie ja też. Możemy iść do jakiegoś centrum jeśli chcesz. - powiedziałam.
- Fantastycznie! Pójdę się uszykować. Daj mi chwilę. - pobiegła do pokoju.
- Zostawiasz mnie? - spytał.
- Możesz iść z nami... - powiedziałam.
- Taa... Już to widzę. Ja, ty i moja siostra na babskich zakupach. Ee, coś tu nie pasuje. Wróć szybko. - powiedział.
- Nic nie obiecuję. Będę się tak śpieszyć jak ty w garderobie. - powiedziałam.
- Uważaj na Bradfordskich chłopaków. To są straszne podrywacze. - odparł.
- Coś o tym wiem... Z jednym się zadaję. - zaśmiałam się.
- Zdradzasz mnie?! - zdziwił się. Trish i Safaa zaczęły się śmiać.
- Tak. Zayn Malik, ten z 1D. Kojarzysz? ponoć w Bradford się urodził. - rzekłam.
- Hahha. Śmieszne. Bardzo. Lepiej idź już na te zakupy, wiesz? - powiedział.
- Będziesz tęsknić? - spytałam.
- Bardzo. Będę umierał. - cmoknął mnie. - a ty?
- Ja będę martwa. - wplotłam palce w jego włosy.
- Nie każ mi na siebie długo czekać, panno Tomlinson. - szepnął mi na ucho.
- Zrobię co w mojej mocy. - uśmiechnęłam się.
- Megs, jestem gotowa. - powiedziała Wal.
- Świetnie. Możemy iść. - odparłam schodząc z kolan Malika.
- To pa! - krzyknęła Wal i biorąc mnie pod ramię zaciągnęła do wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz