piątek, 11 kwietnia 2014

23. Party hardy!

- Megan wstawaj! - Czułam jak ktoś skacze połóżku. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam całe One Direction i Joanne.
- Czego?! - Wydarłam się.
- Ciociu wstań... - Powiedziała Lux.
- Po pierwsze Awww. Oczywiście słonko, już wstaję, a po drugie, nie mów do mnie ciociu. Po prostu Megan. Jasne? - Zwróciłam się do małej.
- Meggie. - Przytuliła mnie.
- Aww... - Odezwała się Jo.
- Za dużo cukru Jo. - Zaśmiałam się.
- No wiem... Niall i Harry robili mi śniadanie. Tzn. Harry wsypał za dużo cukru do herbaty, a Niall dał żelki z płatkami. - Jo.
- Przesłodziliśmy ją. - Hazz.
- No nic, za pół godziny mamy samolot do Londynu. - Louis.
- CO?! I wy mnie nie budzicie?! - Wydarłam się i zaczęłam się ogarniać. Wbiegłam do łazienki jak poparzona. Szybki prysznic, fryzura, CIUCHY i standartowy makijaż i oczywiście zęby. Wyleciałam z łazienki i zaczęłam wszystko pakować. - Gotowa.
- I tak obudzić moją siostrę. Okłamać ją i powiedzieć, że zaraz się spóźni. - Zaśmiał się Lou.
- Aaa! - Krzyknęłam wściekła.
- Oj skarbie, jakbyśmy ci powiedzieli, że lot jest za dwie godziny to byś nie wstała. - Zayn.
- Spadaj. - Pacnęłam go w ramie, a on mocno mnie przytulił.
- Ludzie, pospieszcie się, za chwilę lot. - Do pokoju wleciał Paul.
- Ale lot jest na 12, a jest dopiero 10... - Harry.
- Nie... Lot jest na 10:30. Ruszcie się... - Paul.
- Louis! - Wydarli się wszyscy wściekli.
- Sorry... - Przeprosił.
- Ha! Cwel! - Zaśmiałam się. - Ale raczej odrzutowiec nie odleci bez nas.
- Zdziwiłabyś się... - Paul.
Wszyscy jak poparzeni, zaczęli się szykować i ruszyliśmy na lotnisko. (włączcie jak chcecie TO) Ledwie zdąrzyliśmy, ale udało się. Usiadłam pod oknem, a Zayn obok mnie. Na przeciwko nas Jo i Niall. Zapatrzyłam się w jeden punkt. Byłam bardzo skupiona. Pstrykałam palcami i stopami wybijałam rytmy. W głowie miałam ułożoną choreografię.
- Meggie, kolejny hit? - Spytał Niall.
- To będzie rewolucja... - Powiedziałam.
- Ludzie załatwiłem wam wywiad u David'a Letterman'a i koncert na MSG! - Ogłosił Paul.
- Yey! - Krzyknęliśmy.
- A no właśnie Jo, będziesz mi potrzebna. Paul, będziemy kręcić teledysk. Zajmiemy się tym jutro rano... A jeszcze dziś... - Zaczęłam.
- Impreza! - dokończyła Jo.
- Bingo. - Ja.
- W końcu musimy uczcić MSG... - Zayn.
Reszta lotu przebiegła pełna śmiechu i zabawy. Gdy dolecieliśmy do nowojorskiego hotelu, niedaleko Timesquere, przebraliśmy się w imprezowe stroje. Ja byłam ubrana w TO, a Joanne w TO.
- Bosko wyglądasz Meggie. - Zayn mnie pocałował.
- Ale z ciebie przystojniak. Normalnie jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, że mam ciebie... - Powiedziałam.
- Nie da się ukryć. Jestem bogiem...
- Seksu...
- Też... A ty moją boginią. Wyjedźmy gdzieś razem... - Zaczął mnie całować.
- Nie tak szybko Romeo... Mam swoje warunki.
- Gdzie i kiedy? - Zaśmiał się.
- Dokładnie. Zostajemy w Londynie. Nie ważne gdzie skarbie, ważne z kim. - Przytuliłam się do niego.
- E... Tak.... - Zayn.
- Czyżbyś chciał mi coś powiedzieć? - Spytałam.
- Nie... Jestem otwartą księgą. - Odparł.
- Jesteś pewien? Coś cię gryzie? - Dotknęłam jego policzka.
- Tak, a już nie długo święta... Pojedziesz ze mną do Bradford? - Spytał.
- Zwariowałeś? - Zdziwiłam się.
- Nie, jesteśmy już ze sobą od 6 miesięcy i chcę, abyś poznała moją rodzinę, ja już twoją znam, więc czas na to, żeby oni poznali ciebie. - Wyjaśnił kładąc swoje dłonie na moje biodra.
- Zayn, czy to dobry pomysł? Nie jestem muzułmanką, to pewnie będzie dla twojej rodziny wielki minus, szybko się stresuję jak wiesz i możliwe, że nie jestem idealną kandydatką na dziewczynę dla ciebie... - Ja.
- Meggie, żartujesz sobie ze mnie? To, że moja rodzina jest wyznania islamskiego, to nie oznacza, że ty od razu masz przestać być protestantką... Po za tym nie dajesz po sobie poznać tego stresu, a dla mnie jesteś idealną kandydatką nie tylko na dziewczynę, ale też na żonę i matkę moich dzieci. - Pocałował mnie.
- No dobra. Ale wiesz, że moja rodzina to nie tylko Louis? - Spytałam.
- Joanne?
- Ją też znasz, lecz to jest moja przyjaciółka, którą traktuję jak siostrę. Jeszcze jest kuzynka Xania, Aaron, Ella, Hariet, Mike i Finn. Najmłodsze są Ella i Hariet. Bliźniaczki. A najstarszy jest Finn. Rozmawiałam już z nimi i obiecałam ich odwiedzić i chciałabym, żebyś pojechał ze mną... - Powiedziałam.
- Więc pojedziemy w drugi dzień świąt... - Uśmiechął się.
- Idziecie, skarby? - Spytał Harry, który już trochę wypił.
- Harry, złotko, piłeś coś? - Spytałam.
- Tak, złotko. Louis dał nam jakieś podejrzane drinki. - Powiedział kiwając głową na tak.
- No nic... Idziemy. - Powiedziałam.
Czarnym samochodem udaliśmy się do najlepszego klubu w Nowym Jorku. Impreza była odjazdowa. Zwinęliśmy się około godziny... Nie wiem o której, ale wiem, że rano. Byliśmy kompletnie zalani w 3 dupy. Nikt nic nie ogarniał, a po obudzeniu... Zaczął się koszmar.
____________________________________________
May xx

2 komentarze:

Szablon by Selly