- Jak w Irlandii Jo? - Spytałam.
- Masa pytań. A czemu, a po co, a na co... Niall tylko siedział, jadł i się śmiał. Jak i jego brat. A ten Theo to taki uroczy i słodki i tak podobny do Horanów, że to się nie mieści, razem Denise zajmowałyśmy się nim, a wszyscy stwierdzili, że... Niall? - Spojrzała na blondyna, który już nie mógł wytrzymać ze śmiechu.
- Że możemy zacząć się starać o dzieci, bo Jo będzie idealną matką. - Wyjaśnił.
- Wow... A jesteście razem od...? - Zayn.
- 2 miesiące. - Nialler.
- Boże jak ja z nim wytrzymam? - Spytała Jo.
- Megan, co ci się stało w nogę? - Liam.
- Wybacz, nie jesteśmy na bierząco. - Harry.
- Poślizgnęłam się i spadłam ze schodów. Ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to wina tego debila Justina. Gdyby Doniya z nim nie chodziła, nie wkurwiła bym się, nie musiałabym dodatkowo Zayn'a ogarniać i bym się nie wyjebała z tych cholernych schodów! Uff... Ulżyło mi. - Powiedziałam.
- Wow... - Wszyscy.
- Będziemy tu tak dalej stać, czy może pójdziemy do salonu? - Spytałam.
- Ah no tak... - Zaśmiali się.
- Obejrzymy film? - Zapytał Liam.
- Nie! - Wykrzyknęli wszyscy oprócz mnie i Liama.
- Pewnie jeszcze pamiętają o maratonie z Toy Stroy... - Powiedziałam do Payne'a.
- Pewnie tak... - Odparł.
- Horror? - Louis.
- Nie... - Jo zaczęła coś mówić, ale Niall jej przerwał.
- Przecież wiesz, że cię obronię... - Niall.
- Ryj skarbie... - Pocałowała go.
- Stay Alive? - Spytałam.
- Najlepszy horror ever! - Jo.
- Przecież nie chciałaś horroru... - Powiedział zmieszany Harry.
- Uszy się myje, a nie pizga o zlew. Dajcie mi dokończyć każdą moją wypowiedź... Chciałam powiedzieć, że nie ma horroru bez przekąsek... - Jo.
- Dzięki mnie zaczęła jeść. - Powiedział Niall z dumą.
- Nie rozumiem twojej radości, chyba iż marzyłeś, żeby m wyglądała jak szafa, to okej... Nic nie mówię... - Powiedziała.
- Jesteś zbyt chuda, a jeszcze się odchudzasz... Lol - Niall.
- A dzięki cioci Rose, ja przytyłem. - Powiedział Zayn.
- Kuchnia cioci Rose... - Rozmarzył się Louis.
- Coś mówi mi, że powinienem odwiedzić waszą ciocię Rose... - Powiedział Niall z powagą.
- Zapewne twój żołądek. - Odparła Jo.
- Zapewne tak... - Niall.
- Więc... Na czyi koszt zamawiamy pizzę? - Harry.
- Debil. Teraz zamawiamy na twój... Czekaliśmy, aż Niall się odezwie. - Louis.
- Ja pierdole... - Jęknął Hazz i zaczął zamawiać.
- Nie pierdol, bo rodzinka ci się powiększy... - Zaśmiałam się, a wszyscy na mnie spojrzeli. - No co?
- Źle dobierasz słowa Tomlinson. - Syknęła Joanne.
- Już nic nie mówię. - Uśmiechnęłam się.
- Ale stypa... - Jęczał Louis.
- Wy przynajmniej wyszalejecie się na koncercie... - Powiedziałam smutno.
- Oh, czyżby Meggie miała szlaban na koncerty? - Harry.
- Mój lekarze mi zabronili. - Odpowiedziałam.
- Tańca. - Louis.
- I koncertowania. - Zayn.
- Zayn, czemu podcinasz jej skrzydła? Przecież może siedzieć na wózku i śpiewać... - Liam.
- No właśnie! - Prawieże krzyknęłam.
- Może Acoustic Concert? - Zaproponowała Jo.
- Ja podcinam jej skrzydła? Nie dałbym rady. Jest zbyt uparta. Musiałbym ją 5 łańcuchami do łóżka przykuć, ale nawet to na nią nie zadziała. - Powiedział.
- Wszystkiego mi zakazujesz, jakbym była małym dzieckiem. To jest twoje podcinanie moich skrzydeł. Jestem dorosła, umiem o siebie zadbać... Nie umiem siedzieć w jednym miejscu. Chcę koncertować. Dopóki mam ten cholerny gips odpuszczę sobie taniec, kręcenie teledysków i sesje zdjęciowe. - Odezwałam się.
- Wiem, że nie jesteś dzieckiem. Gdybyś nim była to bym się z tobą nie umawiał. - Zayn.
- To czemu mnie tak traktujesz?! Tego nie, tamtego nie, siedź na wózku, nie rób tego, nie rób tamtego... Mam już tego dosyć! Rozumiesz?! - Krzyczałam.
- I zaczyna się początek końca... - Mruknął Louis.
- Nie rozumiesz, że się martwię?! - Również krzyczał.
- Po prostu skończ, Zayn! Skończ! Bo twoje zamartwianie się przekracza wszelkie granice ludzkiego pojęcia... - Wstałam i chwyciłam swoje kule.
- Pomóc? - Spytał spokojnie Malik.
- Nie chcę twojej pomocy! - Wrzasnęłam i poszłam/ pokuśtykałam do pokoju.
[Zayn]
- Bardzo przegiąłem? - Spytałem siadając ciężko na kanapę.
- Może trochę... - Harry.
- Może trochę bardzo... - Liam.
- Ja bym powiedziała, że w chuj przegiąłeś... Ma rację. Traktujesz ją jak dziecko, a jeszcze tym depresyjnym wózkiem dobijasz ją jeszcze bardziej... - Przyznała Jo.
- Musisz jej zaufać. Przecież wiesz, że da sobie radę... Znasz ją nie od dziś... W związku zaufanie to podstawa. W waszym związku najwyraźniej tego brakuje, ale tylko z twojej strony. - Dodał Niall.
- Ja ufam Niall'owi, bo jakbym dała mu kartę debetową i wypuściła go samego do Nandos, to wiem, że zostawił by mi coś na koncie. - Powiedziała Jo.
- Przemyślałbym jeszcze tą kwestię, ale ja również tobie ufam Jo, bo wiem, że masz słabość do trampków i wiem, że jak ja bym dał ci swoją kartę to byś mi też coś zostawiła na koncie i jeszcze kupiła coś w Nandos... - Niall.
- Przemyślałabym jeszcze tą kwestię... - Jo.
- No tak czy siak, ufacie sobie... Ale co ma to związek ze mną i Megan? - ja.
- No to, że powinieneś jej ufać! Jeśli ona mówi, że da sobie radę, to powinieneś dać jej szansę, a jeśli jednak nie da, to walnąć tekstem, że mówiłeś i ją pocałować i jej pomóc! Albo jak sama cię o to poprosi! Jeśli ona mówi, że chce śpiewać na swoim koncercie to mówisz, że okej i powiedzieć jak bardzo ją kochasz i bez względu na jej decyzje będziesz ją wspierał! - Harry.
- Lepiej pójdę ją przeprosić... - Wstałem.
- Ty jej daj lepiej dzisiaj spokój. Niech ochłonie... - Liam.
- Mam ochotę ci przywalić, wiesz? - Louis.
- Śmiało. Sam mam ochotę to sobie zrobić. - ja.
Louis wstał i stanął na przeciwko mnie. Był wściekły. Zapodał mi prawego sierpowego. Upadłem i złapałem się za piekące miejsce.
- Nie uniknione, że ci się należało. - Louis wyszedł z salonu.
- Au... - Jęknąłem.
- A tak bardzo ja chciałam to zrobić... - Joanne.
- Droga wolna Jo... - Powiedziałem.
- Jesteś masochistą? Ty w ogóle żyjesz? Malik? - Liam szturchał mnie butem.
- Żyję... Jeszcze. - Odparłem.
- Idź pogadaj z Meg... - Li pomógł mi wstać.
- Moja głowa... - Chwyciłem się za łeb.
- Oby bardzo bolała... - Jo.
- Twoje życzenie zostało spełnione... - Mruknąłem i poszedłem do mojej i Megan sypialni.
Siedziała na parapecie, z słuchawkami w uszach, płakała i rysowała? No tak... Moja ukochana zawsze rysuje, jak ma doła... Zabolało mnie serce na jej widok, a w głowie było mnóstwo pytań... Wybaczy mi? Jeszcze mnie kocha? Nienawidzi mnie? Jakie krzywdy jeszcze jej wyrządziłem, których niezauważyłem?
_______________________________________________________
Hejka wam!!! Jo mam nadzieję, że ci się podoba (nadzieja jest, nadzieja matką głupich, ale nadzieja umiera ostatnia >,<)... Puście sobie w tle You & I i przeczytajcie sobie jeszcze raz ten rozdział... Sophiee, nie wiem kiedy, ale pisałaś, że wolałabyś smutne zakończenie, bo jest zbyt słodko... To nie koniec (chyba), ale jest smutno. Czy będzie jeszcze przyszłość dla związku Megan i Zayn'a? Wybaczy mu? Kocha go jeszcze? Nienawidzi go? Jakie krzywdy jej wyrządził, których niezauważył? Jakie decyzje podejmie Megan? Czy to będą słuszne decyzje? Tego dowiecie się już w następnym rozdziale.
minimum 5 komentarzy. :)
May xx
Loffki <4
Świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńFajnie ;) )
OdpowiedzUsuńJa pierdolę, ryczę! Kiedy coś takiego mówiłam? Czekam na następny, mam nadzieję, że nie będzie aż tak smutno ;(
OdpowiedzUsuńYmm dużo pytań xD. Tak będą razem xD... :*
OdpowiedzUsuńMega, mega, mega, mega, mega, mega <4 Z niecierpliwością czekam na nexta No i skoro znów jesteś Roomie mam nadzieję, że jakiś wątek z chłopakami się pojawi. <4 <4 <4
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie / Jo
http://suspenceiscontrolingmymind.blogspot.com/
http://ineedyounowmorethanyouknow.blogspot.com/