Dziś obudziłam się jako pierwsza. Tak! Nasz plan wypali! No cóż, dzisiaj jest 23 lipca, są wakacje, a przede wszystkim... CHŁOPAKI WYTRZYMALI ZE SOBĄ 4 LATA! Więc razem z dziewczynami zorganizowałyśmy dla chłopców małą niespodziankę. Wymknęłam się z pokoju do kuchni. Eleanor, Joanne i Danielle już były.
- Ej, a kto zrobi Harry'emu niespodziankę? Przecież nie kot! - spytała szeptem Jo.
- Kurde. Nie przemyślałyśmy tego. No więc tak, znając naszych chłopaków, nie licząc Harry'ego, za jakieś 10 minut zejdą, bo zorientują się, że nas nie ma, więc w takim razie ściągnijmy ich teraz na dół. - szeptałam. Wszystkie szeptałyśmy, żeby ich nie obudzić.
- Ale jak? I jak ich urządzić? - Spytała Dani.
- Eleanor będzie udawać, że rodzi. Louis zwariuje i zacznie wrzeszczeć, a wiecie co to oznacza, jak mój brat wariuje i wrzeszczy. - wszystkie potwierdziły.
- Ale czemu ja?! - El.
- Bo Louis jest najstarszy z całej piątki., a my zaczniemy się wydzierać typu: "O nie El rodzi!" "Louis, debilu!" "O MÓJ BOŻE , ONA RODZI!" i hity nad hitami "Widzę główkę!" oraz "Przyj Eleanor, przyj!". Chłopaki zwariują. Zbiegną, a my plask. Są cali w pysznym cieście z budyniem i bananami.. - ja.
- Ej, i jeszcze zaciągniemy ich na basen i wepchniemy do wody. - wtrąciła Jo.
- Geniusz zła! - zaśmiałyśmy się.
- O ludzie... Z kim ja się zadaję...? - zaśmiała się cicho El.
- Z nami oczywiście. Transparent już też wywieszony, tylko któraś z nas musi pociągnąć za sznurek, żeby wyskoczył. - Dani.
- Macie to kółko dla Zayn'a? - spytałam.
- Tak. Jest w basenie. W razie czego się złapie. - Jo.
- Do roboty, moje panie. - ja.
- Dobra, ale ty strzelasz Harry'emu z ciasta. - El.
- Czemu ja? - spytałam
- Bo jesteś najmłodsza, a El rodzi. A Dani ciągnie za transparent. - Jo.
- A ty geniuszu? - ja.
- Leję, wodę, żeby było, że odeszły jej wody. - Jo.
- Zróbmy zasadzkę szybko, żeby ciasta same poleciały. Do dzieła. - Zaśmiałyśmy się przybijając sobie grupowego żółwika.
- Stańmy w krzakach przy tarasie, łatwiej ich będzie do basenu wrzucić. - Dani.
- Jedziemy z tym koksem. - Jo.
Zakradłyśmy się w planowane miejsce. Ja byłam z Dani po jednej stronie, a Jo z El po drugiej. Wystawiłam kciuk do góry na znak, że zaczynamy krzyczeć, ale najpierw ja i El.
- O MÓJ BOŻE JA RODZĘ! AAA! - Zaczęła El.
- EL TY RODZISZ! O MÓJ BOŻE! PRZYJ ELEANOR! PRZYJ! - Ja.
- LOUIS! - Wszystkie.
- O NIE, EL RODZI! - Jo.
- PRZYJ ELEANOR! PRZYJ! - Dani.
- GŁÓWKĘ WIDZĘ! - Jo.
- AAA! - Wszystkie
Po chwili słyszałyśmy krzyczącego Louis'a i chłopaków. Zbiegających po schodach. Poślizgnęli się na tarasie, prawie że zabili, ale wcześniej obrywając ciastem. Wstali i podeszli do basenu. podbiegłyśmy do nich krzycząc i wepchnęłyśmy ich do wody.
- Udało się! - Krzyczałyśmy.
- Co się udało?! - pytali.
- Wszystkiego naj! - krzyknęłyśmy równo i Dani pociągnęła za transparent.
- To już 4 lata razem i oby tak dalej! Pójdziemy tylko w JEDNYM KIERUNKU, razem z wami... - przeczytali.
- Aww, jakie to słodkie. - Westchnął Harry.
- A to ciasto było takie pyszne. Biedne ciasto... - Niall. - Jak mogłyście tak wykorzystać ciasto?!
- Gdzie to dziecko? - spytał Lou.
- Jakie dziecko? - spytałam.
- No dziecko! No to, które El rodziła! - bulwersował się mój brat.
- Przecież w ciąży nie byłam. Już ci się spieszy do ojcostwa, Lou? - spytała El.
- Louis idioto. Jeszcze wczoraj była chuda jak patyczek i dzisiaj nagle miała by rodzić? - odezwała się Jo.
- Ej, jak śpisz i masz fajny sen to to potrafi człowieka z równowagi wyprowadzić. - Lou.
- Ale żadna z was nie jest w ciąży, nie? - spytał Zayn.
- Może... - przygryzłam wargę.
- Meggie? - wszyscy się na mnie spojrzeli.
- Żartuję, przecież. Nie jestem w ciąży. - zaśmiałam się.
- Jesteś pewna? - Zayn.
- W 100% a nawet więcej. - usiadłam na krawędzi basenu.
- Kto był pomysłodawczynią tego jakże planu? - spytał Harry, wychodząc z basenu.
- Masz jakieś wonty, Styles? - spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
- Nie, no skądże... Dziękuję, że się tak o nas troszczysz i dopilnowałaś z dziewczynami, żebyśmy wzięli prysznic... Taki zimny... - odparł przerażony.
- O mój boże. - Wszyscy się śmiali.
- Jak możesz bać się mojej młodszej siostry? - spytał Lou.
- Omal się nie zeszczałeś, jak dziewczyny cię wrobiły, że El rodzi. - powiedział Liam.
- Ale to co innego! - krzyknął.
- Chodź Zayn pomogę ci wyjść. - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam do niego rękę. Chwycił ją i mnie pociągnął. Wpadłam do wody. - Zayn debilu! - krzyknęłam.
- I już nie fajnie, jak cię wrzucają co? - zaśmiał się i zaczął mnie całować.
- Ejeje! Nie chcemy jeszcze małych Zayniątek i Megaciątek. - Lou nas rozdzielił.
- I Louisiątek. - Zaśmiał się Zayn.
- Coś czuję, że tak łatwo nie zapomnicie. - Lou.
- No nie. To było epickie! Brawa dla nas dziewczyny! - zaśmiała się Joanne.
- Chodźmy zrobić śniadanie. Ależ jestem głodna! - powiedziałam. Znów wszyscy na mnie spojrzeli. - NIE JESTEM W CIĄŻY.
- Radziłbym jednak zakupić test ciążowy, tak dla pewności. - Niall.
- Zayn, kiedy to robiliśmy? - spojrzałam na mojego chłopaka siadając na krawędzi basenu.
- Przed trasą. - odparł. Wszyscy zrobili minę "WTF?!".
- Zayn to jakieś 7 miesięcy... Wytrzymałeś tyle?! - Harry.
- Eh... - Westchnął.
- Palant. - ochlapałam go wodą. - Nikt nie jest bardziej uparty niż ja.
- Brawa dla Meggie. - dziewczyny zaczęły mi klaskać.
- 7 długich miesięcy... - Zayn.
- I jeszcze 7 wytrzymasz. - powiedziałam.
- CO?! - zdziwił się.
- A to. Nie jestem w ciąży, jestem głodna i bardzo mądra. - zaśmiałam się i poszłam do kuchni a za mną reszta.
Zrobiliśmy śniadanie, a później zaczęliśmy się bawić w ogrodzie.
__________________________________________________________________
No więc, to już 4 lata, odkąd nasi chłopcy są razem w zespole. SO PROUD. <5 #4YearsOf1D
May xx
I'm proud of you <9 <5
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty.
So phiee