Obudził mnie telefon. Nie otwierając oczu, chwyciłam urządzenie i naciskając zielony przycisk przyłożyłam do ucha.
- Hallo? - Spytałam pół przytomna.
- Cześć, tu Ellen z The Ellen Show... Czy mam przyjemność rozmawiać z Meggie Tomlinson? - Usłyszałam.
- Tak! - Nagle ożyłam.
- Świetnie, masz ochotę wystąpić w moim programie? Moim marzeniem jest przeprowadzić z tobą wywiad... To jak? Przylecisz do LA? - Ellen.
- Oczywiście! Kiedy? - Spytałam.
- Najlepiej jak najszybciej. Jak tylko przylecisz do LA. - Ellen.
- Jeszcze dziś wylecę z Londynu. Prawdopodobie będę jutro na miejscu. - Ja.
- To za 2 dni o 8 rano w moim studiu. SMS'em wyślę ci adres. Aha i daj znać kiedy będziesz w Los Angeles. To pa! - Rozłączyła się.
- Co się stało, kotku? - Spytał Zayn.
- Za dwa dni wystąpię w Ellen Show! - Wydarłam się.
- To świetnie! Ale kiedy mnie zostawisz i wyjeżdżasz? - Spytał.
- Hm... Miałam nadzieję, że pojedziesz ze mną i będziesz mnie wspierał za kulisami... - Ja.
- Oczywiście, że pojadę... - Pocałował mnie. - To kiedy jedziemy?
- Jeszcze dzisiaj. Jutro musimy być na miejscu. - Powiedziałam.
- Ok. To po śniadaniu zaczniemy się pakować. - Uśmiechnął się.
- Pójdę pod prysznic... - Wstałam.
- Mogę z tobą? No wiesz... Musimy oszczędzać wodę, teraz są ciężkie czasy... - Zaśmiał się uroczo.
- To fakt. Nie pozostaje ci nic innego jak wziąść iść pod rynnę po deszczu. - Uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko.
- Albo wejść z tobą do kabiny. - Nie odpuszczał.
- Hm... - Spojrzałam na zegar. - Za długo nie możemy, ale co mi tam... Raz kozie śmierć... Chodź. - Od razu poderwał się z łóżka i pobiegł ze mną w kierunku łazienki. Weszliśmy do pomieszczenia, które zamknęliśmy na klucz. Szybko pozbyliśmy się naszych ubrań. Weszliśmy do kabiny prysznicowej, a Zayn odkręcił wodę. Wpiłam się w jego usta. Od tego się zaczęła nasza "zabawa". Po jakiś... 40 minutach, jak nie więcej wyszliśmy śmiejąc się.
- To teraz tylko śniadanie i pakujemy się... - Powiedział.
- Ty idź coś zjedz, a ja zacznę się pakować. - Odpowiedziałam.
- Coś ty! Zjemy razem. Pójdziemy na miasto. Raz na jakiś czas możemy razem wyjść. Prawda? - Odparł.
- Jak chcesz. - Pocałowałam go.
- O cholera. Zapomnieliśmy ubrań, a jest jeden ręcznik... - Zayn.
- Musisz być szybki. - Zaśmiałam się.
- Ja? A czemu nie ty? - Spytał.
- Bo ja mam więcej do ukrycia. Pamiętaj, że nasz pokój jest na końcu korytarza. - Uśmiechnęłam się.
- Bo nasza pieprzona łazienka w pokoju, musi być w remoncie... Zróbmy tak. Najpierw ja pójdę do pokoju, ubiorę się i przyniosę ci ciuchy. - Zayn.
- Śnisz. Ja wychodzę. - Otworzyłam drzwi i wyszłam. Nagle Zayn mnie wyminął biegnąc do pokoju.
Gdy weszłam do pomieszczenia, ubierał spodnie.
- A jednak. Fajny tyłeczek. - Zaśmiałam się.
- Śmiej się śmiej... Ale dziękuję. - Odparł.
Weszłam do garderoby. Przeglądałam wieszaki, zastanawiając się co założyć. W końcu zdecydowałam się na TO, zrobiłam makijaż i rozpuściłam moje włosy.
- Zayn, co byś powiedział na to, żebym ścięła włosy? - Spytałam ubierając swój zestaw.
- Zwariowałaś? Masz piękne włosy. Ale, nawet jeśli byś ścięła włosy, to uważam, że we wszystkim ci do twarzy. - Odpowiedział.
- Aww... Ale jedno musisz mi przyznać... Fatalnie mi w blondzie. - Powiedziałam wychodząc z garderoby.
- Nie. Lepiej niż w fioletowym. - Spojrzał na mnie.
- Jeszcze dziś wybieram się do Lou. Nowy kolor. - Uśmiechnęłam się.
- Oj Meggie. A ustaliłaś z nią, o której godzinie? - Spytał.
- Tak. Za 2 godziny. - Odpowiedziałam.
- To chodźmy na śniadanie i pojedziemy do niej. - Odparł.
- Ok. Ale musimy się pospieszyć, bo zgłodniałam. - Powiedziałam.
Tak więc wyszliśmy z domu. Pełno ludzi nas zaczepiało, głównie fanki i paparazzi. W koncu dotarliśmy do knajpki, gdzie zamówiliśmy coś na śniadanie, później taksówką ruszyliśmy do Teasdale.
- Ciocia Meg! - Krzyknęła mała Lux, gdy weszliśmy do jej domu.
- Hej słonko! - Wzięłam ją na ręce.
- Tęskniłam... - Powiedziała tuląc się do mnie.
- Ja też... - Uśmiechnęłam się.
- A za mną tęskniłaś, Lux? - Spytał Zayn.
- Nie... - Zaśmiała się.
- Za mną już nikt nie tęskni... - Zayn.
- Z grzeczności nie zaprzeczę. - Uśmiechnęłam się.
- Lux, mówiłam, żebyś nie otwierała drzwi... O hej wam. Dobrze, że to wy... Pełno ludzi tu się pałęta. - przyszła Lou.
- Tak. A ten jeden facet był przerażający, z tym uciekającym okiem... - Zayn.
- Ta... Odrażający. No nic. Zapraszam. Meggie, już uszykowałam tą farbę, jak coś. Chodźcie. Zayn idź do salonu, włącz sobie telewizję, albo coś, a ty Meggie chodź do łazienki. - Poszliśmy za Lou.
Usiadłam na krzesło, które przygotowała Teasdale.
- No Lux, musisz iść na chwilę do Zayna, żeby twoja mama mogła mi pofarbować włosy... Dobrze? - Ja.
- Nie chcę... Chcę siedzieć u ciebie na kolankach... - Powiedziała.
- Na chwilkę... Zrobisz to dla mnie? Później będziemy sobie robić zdjęcia. - Ja.
- Tak! - Zeskoczyła radośnie z moich kolan i pobiegła do salonu.
- Masz niezłe podejście do dzieci. Lubią cię. A szczególnie Lux. Ciągle wypytuje, kiedy ją odwiedzisz... Nawet o Harry'ego już nie pyta odkąd pojawiłaś się w jej życiu, że tak to ujmę... - Lou.
- Kocham dzieci. Są urocze. Kocham się nimi opiekować, bawić się z nimi... - Odpowiedziałam.
- A nie myślałaś nad dzieckiem z Zayn'em? Jesteście razem, kochacie się i wgl... - Spytała.
- Nie... Jeszcze nie myślałam nad dzieckiem... Nawet nie wiem, czy Zayn sam chciałby mieć ze mną dziecko. Ma karierę, ja z resztą też... Jesteśmy jeszcze młodzi... Mam tylko 18 lat, a Zayn 21... - Wyjaśniłam.
- Ja urodziłam Lux, jak miałam 19. Teraz mam 22. Dla małej zrezygnowałam ze studiów. - Lou.
- Trzeba przyznać, że masz wspaniałą córeczkę. Hej, może pojedziecie ze mną i Zayn'em do LA? - Spytałam.
- A reszta wariatów? - Spytała.
- Nie wiem czy jadą. Nawet nie wiem, czy wiedzą, że wyjeżdżam... - Zaśmiałam się.
- Dobra. Farba nałożona, za 20 minut będziemy spłukiwać. Chodźmy do kuchni. - Lou.
- Ok. - Udałam się za nią.
Długo rozmawiałyśmy. Później po upływie 20 minut Lou wysuszyła mi włosy i je uczesała w naturalny i artystyczny nieład.
- Dziękuję. Jesteś kochana. To ile? - Spytałam.
- Kiedy się nauczysz, że nie biorę od was pieniędzy? I myślę, że Lux będzie się cieszyć, jeśli pojedziemy z wami do LA. Poczebujesz swojej odjazdowej stylistki... Zginiesz tam beze mnie. - Zaśmiała się.
- Oczywiście. - Również to zrobiłam.
- Chodźmy do salonu. - Powiedziała.
Stanęłyśmy cicho w progu, tak, żeby Zayn nas nie widział. Zrobiłam mu zdjęcie jak bawi się z Lux. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Ciocia! - Krzyknęła blondynka widząc mnie. Zeskoczyła z kanapy biegnąc do mnie.
- Meggie?! - Zdziwił się Zayn.
- I co podoba się nowy kolor? - Spytałam.
- Wyglądasz niesamowicie. - Przytulił mnie.
- A tobie Lux? - ja.
- Wyglądasz pięknie. - Mała również mnie przytuliła.
- Dziękuję słonko. I tobie tymbardziej Lou. Tylko pamiętaj, że dziś o 19 mamy samolot. - Uśmiechnęłam się do stylistki.
- Następnym razem informuj wcześniej o takich rzeczach. - Lou.
- Zapamiętam. - Zaśmiałam się.
- No nic. Zbieramy się... Z nią to się spóźnimy na lot. - Zayn.
- Gdzie jedziesz ciociu? - Spytała dziewczynka.
- Z tobą i twoimi rodzicami i Zaynem na wakacje. - Powiedziałam do niej.
- Hurra! A mogę teraz z tobą jechać? - Spytała.
- Do nas do domku? - ja.
- Tak... Mogę? - Zrobiła maślane oczka.
- Lou? - Spojrzałam na blondynkę.
- Jeśli nie będzie przeszkadzać... Ja spakuję nas w spokoju... - Teasdale.
- Świetnie. Chodźmy. Aha, tylko bądź wcześniej na lotnisku. Jeszcze ta odprawa... - Powiedział Zayn.
- Dobrze. To pa córeczko. - Powiedziała Lou do swojej córki.
- Pa mama... - Pomachała jej. Wzięłam ją na ręce.
Taksówką pojechaliśmy do domu.
- W końcu jesteście, gdzie byliście?! Megan coś ty zrobiła z włosami? I co Lux robi z wami? Cześć Lux. Chodź do wujka Lou. - Pytał Louis, gdy tylko weszliśmy do villi.
- Byliśmy na śniadaniu, a później u Lou. Pofarbowałam włosy, jak widać. A Lux chciała jechać ze mną, więc ją zabrałam, żeby Lou mogła się w spokoju spakować. Ja i Zayn już jesteśmy spakowani. - Wyjaśniłam.
- Gdzie jedziecie? - Zdziwił się.
- Jeny Lou, jakiś ty zacofany. Megan występuję w The Ellen Show! - Zayn.
- Serio?! Jezu! O mój boże! Meggie, to wspaniale! Chodź Lux. Idziemy pochwalić się tym chłopakom. Jedziesz z nami do Los Angeles? - Louis wziął dziecko na ręce i poszedł do salonu.
- Tak... - Uśmiechnęła się uroczo.
- Zabrał mi dziecko... - Poskarżyłam się Zayn'owi.
- Wiem, Meggie. Wiem... Zawsze możemy iść na górę i sobie takie zrobić... - Szepnął mi na ucho.
- Chciałbyś. - Chwyciłam go za rękę i poszliśmy za moim bratem.
- Lux! - Krzyknęli chłopacy.
- I nowe włosy Megan. - Niall.
- Ludzie, wy się przymknijcie i idźcie się pakować. Jedziemy do LA! - Louis.
- Po co? - Liam.
- Meggie w Ellen Show. - Lou.
- Serio? - Harry.
- Też nie mogłam w to uwierzyć. - Zaśmiałam się.
- Kiedy? - Niall.
- Za 2 dni. Jeszcze dziś lecimy do LA. - Ja.
- Oto wasze dziecko. - Louis dał mi dziewczynkę i razem z resztą pobiegli do swoich pokoi.
- No Lux. Ciesz się, że z nimi nie mieszkasz. - Usiadłam się z nią na kanapie.
- Ta... Bo to my jesteśmy tacy szaleni... - Zaśmiał się Zayn.
- Tak... - Lux.
__________________________________________________________
Niezbyt ten rozdział udany... No ale co ja poradzę... Jak będzie POWYŻEJ 5 komentarzy dodam następny rozdział.
May xx
fajnie ;)
OdpowiedzUsuńUdany! Jest zajebisty!
OdpowiedzUsuń