Dziś. Dziś jest ten cholerny dzień. 29.06. Ta cholerna data. Niby najważniejszy dzień mojego życia, ale jest do dupy. Koncert. Nie myślmy już o moich 18-nastych urodzinach. Skupmy się na koncercie... Mój repertuar wydłużył się o kilka piosenek, choreografi tyle, że 5 księgowych by nie zliczyło... A jeszcze afterek! Uhuhu. Najbliższy szpitalu, zobaczymy się niebawem...
- Królewno... Skarbie... Kotku... Misiaczku... Kochanie... - Poczułam lekkie szturchanie i muskanie w szyję.
- Spadaj. - Mruknęłam i przewróciłam się na brzuch. Poczułam, że coś się na mnie kładzie. - Zayn debilu złaź ze mnie.
- Wszystkiego najlepszego! - Wdarł mi się do ucha.
- Spierdalaj. - Schowałam głowę pod poduszkę.
- Sto lat Meggie! - Nagle wparowali ci idioci do naszego pokoju.
- Jak już mówiłam... Spierdalać. Dajcie mi spać. - Jęczałam.
- Nie, gdyż dziś masz urodziny. Trzeba świętować. - Harry.
- Meggie, pozwól nam znaleść powód, żeby się upić... - Powiedział Zayn.
- Aha i będzie coś w tym stylu "Czemu jesteście piani?" "Bo Megan miała urodziny i świętowaliśmy". Czyż nie tak? Napijecie się na afterparty. - Powiedziałam.
- No nie do końca. Wszystkiego naj Meggie, ale mamy małą zmianę planów. Właśnie się dowiedziałem, że nasz koncert, nie wydłuży się, ale przyspieszy. Kilka sław do nas dołączy. Od 12 zaczyna się festiwal na cześć pierwszego dnia wakacji. Wy zagracie przed ostatni, a Megan, jako finał. - Przyszedł jeszcze Paul.
- Ok. - Wstałam. - Dziękuję wszystkim, za jakże miłą pobudkę.
- Oj nie złość się siostrzyczko, poimprezujemy! - Louis mnie przytulił.
- Ok... A teraz wynocha, chciałabym się ubrać. - Powiedziałam i ich wygoniłam.
Z szafy wyciągnęłam TO, poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, ubrałam się w ciuchy, które przyszykowałam i zrobiłam naturalny makijaż. Wyszłam z łazienki i chwyciłam swój telefon. Wykręciłam numer i zadzwoniłam do Joanne, żeby przyszła na 12.
- Ładnie wyglądasz, czas na śniadanie. - Powiedział Zayn wchodząc do pokoju.
- To dobrze, bo strasznie zgłodniałam. - Uśmiechnęłam się.
- Proszę. To dla ciebie, a to dla mnie. - Podał mi talerz, a ja w tępie błyskawicznym skonsumowałam sałatkę, po czym poszłam umyć zęby. Następnie całą grupą pojechaliśmy na miejsce, gdzie miał się odbyć festiwal. Było mnóstwo gwiazd. Demi Lovato, Lea Michele, Britney Spears, Rihanna, 5 Second Of Summer, Justin Bieber, The Vamps, Avicii, Bastille, Miley Cyrus, Timberland i wiele innych.
- Witamy solenizantkę! - Krzyknął Luke podchodząc z resztą bandu do nas.
- Hej wam... - Przytuliłam każdego po kolei.
- Sto lat! - Krzyknęli równo.
- Mamy dla ciebie taki mini prezent. Charms z naszym logiem. Specjalnie na zamówienie robione. - Michael dał mi pudełeczko.
- Jest śliczny! Dziękuję! - Powiedziałam, otwierając podarunek, po czym znów ich przytuliłam.
- Nie ma za co. - Luke.
- Hej, tu jesteś... Szukałam cię! - Powiedziała Jo podchodząc do mnie.
- Tak? Ale dotarłaś! - Uśmiechnęłam się przytulając ją.
- Wszystkiego naj. Wiem, że nie byłam pierwsza, ale liczą się intencje. - Dała mi małą paczuszkę.
- Dziękuję. Chłopcy, to moja przyjaciółka Jo, Joanne ich znasz. - Powiedziałam.
- Oczywiście, że znam. - Uśmiechnęła się.
- Co to? - Otworzyłam prezent. - Jo! Jest śliczna. - Powiedziałam wyjmując bransoletkę z pudełka.
- Wiem. Dlatego ci ją kupiłam. - Jo.
Cały dzień piliśmy i bawiliśmy się. Było świetnie, poznałam mnóstwo ludzi, w tym moją idolkę Lea'ę Michele. Następnie One Direction musieli iść grać, byli już lekko wstawieni, tak jak i ja.
- Wszystkiego najlepszego kochanie! - Krzyknął do mikrofonu Zayn. Po zaśpiewaniu przez chłopaków i reszty wraz z publicznością Happy Birthday, zaśpiewali resztę swoich piosenek. Godzina nie minęła, a ja już musiałam wejść na scenę, odbębniłam kilka moich bitów i ja, oraz moi najbliżsi (Jo i One Direction) pojechaliśmy do clubu. Ok. 3 nad ranem wróciliśmy do hotelu. Zayn usiadł się na łóżku, bacznie obserwując mnie. Usiadłam na niego okrakiem, a on całował mnie zachłannie. Zdjęłam jego koszulę i zaczynałam odpinać jego spodnie. Poczułam jak jego ręce błądziły po moim ciele. Poczynając od pośladków, a skończywszy na piersiach. Zdjął moją koszulę oraz stanik. Bawił się moimi piersiami jak małe dziecko ulubioną zabawką. Odkleiłam się od niego i ułożyłam wygodnie na łóżku. Zayn nie czekając ani chwili dłużej zawisł nade mną, zjeżdzając z pocałunkami od szyji w dół. Zdjął ze mnie shorty, pozostawiając mnie w dole od bielizny. Gdy miał zdejmować swoje spodnie zawachał się.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? Nie chcę, żebyś później żałowała, czy coś... - Nagle wytrzeźwiał.
- Gdybym nie była pewna, dała bym ci się rozebrać ze stanika? - Odpowiedziałam mu pytaniem, a on wpił się w moje usta, jednocześnie zdejmując spodnie. Po chwili poczułam, jak pozbywa się moich majtek. Na chwilę odkleiłam się od niego.
- Masz zabezpieczenie? - Spytałam dla pewności.
- Oczywiście. Już je założyłem. - Odpowiedział.
- Bądź proszę delikatny... - Mimo iż wiedział, że to mój pierwszy raz, to jednak wolałam go uprzedzić.
- Dla ciebie wszystko. Może zaboleć. - Wrócił do całowania. Miał rację. Bolało i to cholernie. Z "roskoszy" wbiłam paznokcie w jego plecy, kreśląc linię na nich. Zacisnął mocno oczy. Zapewne z bólu. Ale to było nic w porównaniu z tym, co ja czułam.
- Jeśli chesz, możemy przestać. - Wyszeptał.
- Nie przestawaj. - Wydyszałam, a on kontynuował. Powiedziałabym, że nawet przyspieszył, ale z każdą sekundą przestałam odczuwać, jakikolwiek ból, a zaczęłam czuć podniecenie i w pewnym sensie pożądanie.
- Jeszcze chwila, skarbie. - Powiedział. Całe moje ciało się spinało.
Po chwili, gdy oboje doszliśmy Zayn opadł obok mnie.
- Jak na pierwszy raz byłaś niesamowita... - Cmoknął mnie w usta.
- Dzięki. Chyba. - Położyłam głowę na jego torsie, a on przykrył nasze postacie kołdrą.
Zamknęłam oczy i w ekspresowym tępie usnęłam...
__________________________________________________
Hahah, ale ze mnie zboczuszek. :3 przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale musiałam się uczyć na kartkówkę z historii i muszę się wam pochwalić, bo dostałam 5!!! najlepiej z klasy!!! Aaa! Taki orgazm!! nie no żartuję... Ale 5 na prawdę jest i na prawdę najlepiej z klasy...
May xx
poniedziałek, 31 marca 2014
czwartek, 27 marca 2014
17. Sydney.
Koncert w Japoni wyszedł niesamowicie! Tak jak w LA. Poznałam tyle ludzi... Ostatnio zaczęło mnie zastanawiać, co będzie jak skończy się moja kariera. Jest wiele gwiazd, które szybko się pojawiają, ale jeszcze szybciej znikają i świat o nich zapomina. Pieniądze się kiedyś skończą... Chciałabym przejść do historii, tak jak Beatles'i. Chciałabym zmienić świat, tak jak Michael Jackson. Chciałabym być zapamiętana z tekstów piosenek, tak jak Withney Hudson (jeśli jest błąd w imienu, przepraszam. Nie wiem jak to się pisze.). Chciałabym być znana z moich układów tanecznych, tak jak Beyonce, albo Britney Spears. Tak te dwie na pewno będą zapamiętane. Ale co będzie, jeśli to wszystko nie wypali? Jakie będę miała szanse na normalną pracę. No cóż... Jakoś trzeba zarobić na dom, rachunki, rodzinę... Pieniądze nie spadają z nieba... Może pójdę na studia? Moją wymarzoną uczelnią jest NYADA (New York Academy Of The Dramatic Arts). Kilka kierunków... Taneczny, muzyczny i sztuki manualne oraz wiele innych... O kurczę... Marzenie każdego artysty. Choć jest też druga strona medalu. Chcę się jeszcze bawić. Mam dopiero 18 lat. W sumie jutro kończę 18, no ale to co. Jestem nastolatką...
***
Właśnie wylądowaliśmy w Sydney. Jutro od rana mordercze próby i koncert, dziś - sesja i przymiarki. Wsiedliśmy w odjazdowego czarnego vana i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Jestem taka śpiąca...
- Kotku, obudź się... Nie wiedziałem, że jestem, aż taki przynudzający... Powiedz tylko słowo, a się zamknę... - Obudziło mnie szturchanie. Otworzyłam oczy i ukazał mi się uśmiechnięty od ucha do ucha Malik.
- Zayn? Mówiłeś coś? Przepraszam... Sama nie wiem kiedy zasnęłam... I czemu ja leżę? Gdzie reszta? - Dziwiłam się.
- Rozłożyłaś się na mnie i Harry'm. Jak dojechaliśmy to aż wylecieli wszyscy z auta. - Wyjaśnił.
- Chrapałam? - Spytałam.
- Nie. Strasznie się wierciłaś. Kopałaś i biłaś każdego. Nawet Niall'a, Louis'a i Liama, którzy siedzieli na przeciwko. Chcieliśmy cię zwalić na podłogę, ale kazałem im przecierpieć to razem ze mną... Walłaś mnie z ręki, tam, gdzie nie powinnaś. - Zaśmiał się.
- Nie kontroluję swojego ciała, gdy śpię... Przepraszam. - Powiedziałam.
- Też tak czasami mam. Idziemy księżniczko? Czekają nas próby, a Darren ma dla nas nową piosenkę... Będziesz z nami śpiewać. - Zayn.
- Najpierw mnie pocałuj. - Rozkazałam. Natychmiast się na mnie rozłożył i zaczął mnie całować.
- Proszę. Dałem o kilka za dużo. - Zaśmiał się.
- O kilka za mało, ale wybaczę ci to, jak ze mnie zejdziesz. Połamałeś mi żerbra. Jestem strasznie krucha i słaba, a w dodatku wszystko mnie boli. Nie wygodny ten samochód. - Dałam mu całuska.
- Chodźmy. - Wstał i pomógł mi wyjść.
- Wolę spać. - Ja.
- Czekają cię mordercze treningi śpiochu. - Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku stadionu.
- W końcu miśki. Co tak długo? Seksik był? - Śmiał się Harry.
- A co zazdrosny? - Uśmiechnęłam się cwano.
- Jesteście. Oto tekst. - Darren dał nam kartki.
- Znowu o miłości? O weź, Darren! Aż rzygać się chce tą miłością! - Jęczałam.
- Myślałem, że mnie kochasz... - Zayn.
- No kocham, ale proszę ja ciebie. Miłość tu, miłość tam, bo on zranił ją, dał jej fałszywe szczęście, ona jest załamana... To jest przereklamowane... - Wyjaśniłam.
- A masz lepszy tekst, albo chociaż propozycje o czym mogłaby być piosenka? - Liam.
- Bitch Please... Ze swoim zeszytem z piosenkami nigdy się nie rozstaję. Zawsze chciałam zrobić coś wiekiego. Uszczęśliwić potrzebujących... To będzie coś w stylu U.S.A for Africa. - Wyciągnęłam zeszyt z mojej torby.
- Ale z tym samym tekstem? - Niall.
- Nie. Sama takie coś napisałam. Coś na podstawie Earth Song, MJ'a. - Ja.
- Ok, daj nuty i zaczynamy. - Darren.
- Masz. Nie zwiń zeszytu. Jest dla mnie wszystkim. - Powiedziałam podając mu mój skarb.
- Ok. Rozumiem. Gramy. - Darren zaczął wciskać odpowiednie klawisze kayboard'u, a ja i chłopacy śpiewaliśmy.
- Meggie, sama to napisałaś? - Spytał mój brat niedowierzając.
- Tak. Kiedyś miałam doła to napisałam to. - Powiedziałam.
- Dobrze się czujesz? - Spytał Zayn z troską.
- Jestem zmęczona. Kofeiny!!! - Wydarłam się.
- Chodź ty moja kofeinko. - Chwycił mnie na panienkę i zaczął iść w kierunku kulis.
- Strasznie cię kocham, mam ochotę na... - Przygryzłam wargę.
- Aż strach się zapytać, na co masz ochotę... - Zaśmiał się składając na moich ustach krótki pocałunek.
- Dużą ilość snu, bądź kofeiny zboczeńcu. O mój boże ta podłoga wygląda tak samotnie beze mnie! A łóżko, jeszcze samotniej! - Ja.
- Ella, możemy prosić o podwójną mocną czarną kawę z cukrem i cytryną? - Spytał Zayn.
- Chcesz trupa ożywić? - Zaśmiała się ciemnoskóra.
- Jednego trupa mam na rękach. Zaraz mi tu zejdzie, a mamy próbę. - Uśmiechnął się.
- Już niosę. - Poszła do innego pomieszczenia, a ja zeskoczyłam z ramion Malika. W jego kieszeniach szukałam pewnej rzeczy.
- Jeśli masz ochotę na seks, mów, a nie gwałć. - Zaśmiał się.
- Ej no, na prawdę, weź się lecz. Jesteś jakiś niewyżyty, czy co? Papierosów szukam. - Usprawiedliwiłam się.
- Nie pal. To szkodzi. - Zayn.
- Odezwał się... - W przedniej kieszeni znalazłam opakowanie z cenną zawartością, wraz z zapalniczką. Wsadziłam do ust jednego papierosa i go odpaliłam.
- Oto twoja kawa Meggie. - Ella przyniosła mi bardzo duży kubek z czarną cieczą.
- Dziękuję... Jesteś kochana... - Uśmiechnęłam się szeroko, biorąc od niej naczynie.
- Wiem. - I znów gdzieś poszła.
- Od razu stawia na nogi. - Upiłam duży łyk kawy.
- Ogłaszam 2-godzinną przerwę. Jesteście po locie i w ogóle... - Paul.
- Tak! - Wrzasnęłam szczęśliwa upadając na kolana. - Tak bardzo tęskniłam podłogo... - Położyłam się na parkiecie.
- Chodź idziemy na spacer... - Zayn zaczął mnie ciągnąć za nogi. Nie powiem, śmiesznie to wyglądało. O mój boże, on jest taki seksowny, że gdybym miała czym zgwałciłabym go.
- Puszczaj mnie wariacie! - Darłam się.
- Ok. - Puścił moje nogi.
- Idiota. - Mruknęłam i wstałam.
- Ale nadal mnie kochasz... - Pocałował mnie.
- Skąd ta pewność? - Spytałam.
- Odepchnęłabyś mnie. - Zaśmiał się.
- Chodź już, a nie wymyślasz... - Mruknęłam.
Poszliśmy pozwiedzać centrum, jakieś parki, a na końcu zostawiliśmy Centrum Handlowe. Weszliśmy do jakiegoś sklepu ze sprzętem muzycznym, cd i książkami i innymi takimi. Rozglądaliśmy się za niewiadomo czym. Ja szukałam jakieś ciekawe książki, a Zayn - filmy. Gdy wzięłam to co mnie zaciekawiło, poszłam do kasy. Zauważyłam, że przy jednej z nich stoi moja przyjaciółka, z którą długo nie rozmawiałam.
- Hej Jo. - Przywitałam się z nią.
- Meggie? Co ty tu robisz? - Zdziwiła się i mnie przytuliła.
- Praca. Jutro koncert. - Powiedziałam.
- Ah no tak! Przecież sprzedaję bilety na 1D i na twój koncert! A w sumie sprzedawałam, bo już wszystkie wykupili, dosłownie, co do jednego. - Zaśmiała się.
- Wow... A ty wpadniesz? - Spytałam.
- Nie mogę. Mam egzaminy i nie chcę ich zawalić. - Odpowiedziała.
- Z czego? - Zaciekawiłam się.
- Nie wiem. Nie pamiętam. No wiesz, jak to ja... - Jo.
- Masz. - Wyciągnęłam z torby skrawek papieru i jej podałam.
- Przepustka za kulisy? - Zdziwiła się.
- Tak. Nie spóźnij się, koncert jest na 20. - Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, Meggie, ale nie mogę tego przyjąć. - Odpowiedziała.
- Jutro mam urodziny i proszę cię, abyś przyszła. Chłopacy coś kombinują i nie chcę zginąć sama. I zero prezentów. - Ja.
- Okej... Przyjdę. - Uśmiechnęła się.
- O, tu jesteś kochanie. Wszędzie cię szukałem. - Przyszedł Zayn.
- Kasy są na przeciwko wejścia, trudno ich niezauważyć. Zayn to Joanne, Jo to Zayn. - ja.
- Miło mi. - Zayn.
- Udam miłą, i powiem, że mi też. - Jo.
- Ona taka jest... Od zawsze. Jesteś antypatyczna. - Ja.
- Grzech powiedzieć, że nie. - Uśmiechnęła się.
- To ilę płacę? - Spytałam równo z Zayn'em.
- Razem czy osobno? - Jo.
- Razem. - Zayn.
- Osobno. Jo ignoruj go. - Wyłożyłam pieniądze. Zayn szybko zabrał moje i z portfela wyjął swoje. Po czym podał Jo.
- Kto pierwszy ten lepszy. - Zayn.
- Oto reszta. I zapraszam ponownie. - Jo.
- To zobaczenia na koncercie. - Powiedziałam.
- Będę. - Uśmiechnęła się.
- Przyślę po ciebie kogoś. - Odwzajemniłam jej gest i razem z Zayn'em ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Skąd ją znasz? - Zapytał Zayn.
- Wychowywałyśmy się razem... Gdy jej rodzice się rozwodzili, przyjechała ze swoją mamą tu. Jakieś... 2, 3 lata temu. - Wyjaśniłam.
- Idziemy coś zjeść? - Spytał.
- Każdy płaci za siebie... - Powiedziałam.
- Ok. - Pocałował mnie.
- Nie mam racji, czyż tak? - Spytałam.
- Jeśli użyjesz bardzo silnych argumentów to nie. - Odpowiedział.
- Ok... Będą plotki, że jestem z tobą dla kasy, nie lubię jak ktoś za mnie płaci, wręcz niecierpię, bo czuję się jak taka jakaś kaleka, czy coś i mam swoje pieniądze. - Powiedziałam.
- Okej, to teraz to wszystko rozprostujemy. Co wieczór robię przelew z twojego konta na swoje, jestem dżentelmenem, kultura wymaga, a nawet lubię rozpieszczać cię i nie masz swoich pieniędzy, to są nasze pieniądze. - Odparł.
- Słucham?! - Zdziwiłam się.
- To jeszcze to bardziej rozprostujemy. Nie masz swojego konta, ja nie mam swojego konta, mamy wspólne konto bankowe, więc to są nadal nasze pieniądze. - Powiedział.
- A jakbyśmy się rozstali? - Spytałam ciutkę ciszej. Nigdy nie wiadomo, kto cię usłyszy.
- To nigdy nie nastąpi, ale nawet jeśli to kasa do podziału i odzyskujesz twoje osobiste konto. Skarbie, już wszystko załatwiłem... - Objął mnie ramieniem.
- Zaczynam się ciebie bać... - Ja.
- Jak wszyscy... - Zaśmiał się.
Doszlismy do Nandos. Zamówiliśmy to co chcieliśmy i usiedliśmy się w rogu. Po skończonym posiłku wróciliśmy na arenę, w której miał odbyć się jutro koncert. Od razu gdy przyszliśmy wzięliśmy się za próbę. Gdy chłopacy mieli choreografię, ja miałam próbę dzięku...
____________________________________________
Hej <3 Kilka like dla mnie na ask.fm?
ask.fm/djmay
***
Właśnie wylądowaliśmy w Sydney. Jutro od rana mordercze próby i koncert, dziś - sesja i przymiarki. Wsiedliśmy w odjazdowego czarnego vana i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Jestem taka śpiąca...
- Kotku, obudź się... Nie wiedziałem, że jestem, aż taki przynudzający... Powiedz tylko słowo, a się zamknę... - Obudziło mnie szturchanie. Otworzyłam oczy i ukazał mi się uśmiechnięty od ucha do ucha Malik.
- Zayn? Mówiłeś coś? Przepraszam... Sama nie wiem kiedy zasnęłam... I czemu ja leżę? Gdzie reszta? - Dziwiłam się.
- Rozłożyłaś się na mnie i Harry'm. Jak dojechaliśmy to aż wylecieli wszyscy z auta. - Wyjaśnił.
- Chrapałam? - Spytałam.
- Nie. Strasznie się wierciłaś. Kopałaś i biłaś każdego. Nawet Niall'a, Louis'a i Liama, którzy siedzieli na przeciwko. Chcieliśmy cię zwalić na podłogę, ale kazałem im przecierpieć to razem ze mną... Walłaś mnie z ręki, tam, gdzie nie powinnaś. - Zaśmiał się.
- Nie kontroluję swojego ciała, gdy śpię... Przepraszam. - Powiedziałam.
- Też tak czasami mam. Idziemy księżniczko? Czekają nas próby, a Darren ma dla nas nową piosenkę... Będziesz z nami śpiewać. - Zayn.
- Najpierw mnie pocałuj. - Rozkazałam. Natychmiast się na mnie rozłożył i zaczął mnie całować.
- Proszę. Dałem o kilka za dużo. - Zaśmiał się.
- O kilka za mało, ale wybaczę ci to, jak ze mnie zejdziesz. Połamałeś mi żerbra. Jestem strasznie krucha i słaba, a w dodatku wszystko mnie boli. Nie wygodny ten samochód. - Dałam mu całuska.
- Chodźmy. - Wstał i pomógł mi wyjść.
- Wolę spać. - Ja.
- Czekają cię mordercze treningi śpiochu. - Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku stadionu.
- W końcu miśki. Co tak długo? Seksik był? - Śmiał się Harry.
- A co zazdrosny? - Uśmiechnęłam się cwano.
- Jesteście. Oto tekst. - Darren dał nam kartki.
- Znowu o miłości? O weź, Darren! Aż rzygać się chce tą miłością! - Jęczałam.
- Myślałem, że mnie kochasz... - Zayn.
- No kocham, ale proszę ja ciebie. Miłość tu, miłość tam, bo on zranił ją, dał jej fałszywe szczęście, ona jest załamana... To jest przereklamowane... - Wyjaśniłam.
- A masz lepszy tekst, albo chociaż propozycje o czym mogłaby być piosenka? - Liam.
- Bitch Please... Ze swoim zeszytem z piosenkami nigdy się nie rozstaję. Zawsze chciałam zrobić coś wiekiego. Uszczęśliwić potrzebujących... To będzie coś w stylu U.S.A for Africa. - Wyciągnęłam zeszyt z mojej torby.
- Ale z tym samym tekstem? - Niall.
- Nie. Sama takie coś napisałam. Coś na podstawie Earth Song, MJ'a. - Ja.
- Ok, daj nuty i zaczynamy. - Darren.
- Masz. Nie zwiń zeszytu. Jest dla mnie wszystkim. - Powiedziałam podając mu mój skarb.
- Ok. Rozumiem. Gramy. - Darren zaczął wciskać odpowiednie klawisze kayboard'u, a ja i chłopacy śpiewaliśmy.
- Meggie, sama to napisałaś? - Spytał mój brat niedowierzając.
- Tak. Kiedyś miałam doła to napisałam to. - Powiedziałam.
- Dobrze się czujesz? - Spytał Zayn z troską.
- Jestem zmęczona. Kofeiny!!! - Wydarłam się.
- Chodź ty moja kofeinko. - Chwycił mnie na panienkę i zaczął iść w kierunku kulis.
- Strasznie cię kocham, mam ochotę na... - Przygryzłam wargę.
- Aż strach się zapytać, na co masz ochotę... - Zaśmiał się składając na moich ustach krótki pocałunek.
- Dużą ilość snu, bądź kofeiny zboczeńcu. O mój boże ta podłoga wygląda tak samotnie beze mnie! A łóżko, jeszcze samotniej! - Ja.
- Ella, możemy prosić o podwójną mocną czarną kawę z cukrem i cytryną? - Spytał Zayn.
- Chcesz trupa ożywić? - Zaśmiała się ciemnoskóra.
- Jednego trupa mam na rękach. Zaraz mi tu zejdzie, a mamy próbę. - Uśmiechnął się.
- Już niosę. - Poszła do innego pomieszczenia, a ja zeskoczyłam z ramion Malika. W jego kieszeniach szukałam pewnej rzeczy.
- Jeśli masz ochotę na seks, mów, a nie gwałć. - Zaśmiał się.
- Ej no, na prawdę, weź się lecz. Jesteś jakiś niewyżyty, czy co? Papierosów szukam. - Usprawiedliwiłam się.
- Nie pal. To szkodzi. - Zayn.
- Odezwał się... - W przedniej kieszeni znalazłam opakowanie z cenną zawartością, wraz z zapalniczką. Wsadziłam do ust jednego papierosa i go odpaliłam.
- Oto twoja kawa Meggie. - Ella przyniosła mi bardzo duży kubek z czarną cieczą.
- Dziękuję... Jesteś kochana... - Uśmiechnęłam się szeroko, biorąc od niej naczynie.
- Wiem. - I znów gdzieś poszła.
- Od razu stawia na nogi. - Upiłam duży łyk kawy.
- Ogłaszam 2-godzinną przerwę. Jesteście po locie i w ogóle... - Paul.
- Tak! - Wrzasnęłam szczęśliwa upadając na kolana. - Tak bardzo tęskniłam podłogo... - Położyłam się na parkiecie.
- Chodź idziemy na spacer... - Zayn zaczął mnie ciągnąć za nogi. Nie powiem, śmiesznie to wyglądało. O mój boże, on jest taki seksowny, że gdybym miała czym zgwałciłabym go.
- Puszczaj mnie wariacie! - Darłam się.
- Ok. - Puścił moje nogi.
- Idiota. - Mruknęłam i wstałam.
- Ale nadal mnie kochasz... - Pocałował mnie.
- Skąd ta pewność? - Spytałam.
- Odepchnęłabyś mnie. - Zaśmiał się.
- Chodź już, a nie wymyślasz... - Mruknęłam.
Poszliśmy pozwiedzać centrum, jakieś parki, a na końcu zostawiliśmy Centrum Handlowe. Weszliśmy do jakiegoś sklepu ze sprzętem muzycznym, cd i książkami i innymi takimi. Rozglądaliśmy się za niewiadomo czym. Ja szukałam jakieś ciekawe książki, a Zayn - filmy. Gdy wzięłam to co mnie zaciekawiło, poszłam do kasy. Zauważyłam, że przy jednej z nich stoi moja przyjaciółka, z którą długo nie rozmawiałam.
- Hej Jo. - Przywitałam się z nią.
- Meggie? Co ty tu robisz? - Zdziwiła się i mnie przytuliła.
- Praca. Jutro koncert. - Powiedziałam.
- Ah no tak! Przecież sprzedaję bilety na 1D i na twój koncert! A w sumie sprzedawałam, bo już wszystkie wykupili, dosłownie, co do jednego. - Zaśmiała się.
- Wow... A ty wpadniesz? - Spytałam.
- Nie mogę. Mam egzaminy i nie chcę ich zawalić. - Odpowiedziała.
- Z czego? - Zaciekawiłam się.
- Nie wiem. Nie pamiętam. No wiesz, jak to ja... - Jo.
- Masz. - Wyciągnęłam z torby skrawek papieru i jej podałam.
- Przepustka za kulisy? - Zdziwiła się.
- Tak. Nie spóźnij się, koncert jest na 20. - Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, Meggie, ale nie mogę tego przyjąć. - Odpowiedziała.
- Jutro mam urodziny i proszę cię, abyś przyszła. Chłopacy coś kombinują i nie chcę zginąć sama. I zero prezentów. - Ja.
- Okej... Przyjdę. - Uśmiechnęła się.
- O, tu jesteś kochanie. Wszędzie cię szukałem. - Przyszedł Zayn.
- Kasy są na przeciwko wejścia, trudno ich niezauważyć. Zayn to Joanne, Jo to Zayn. - ja.
- Miło mi. - Zayn.
- Udam miłą, i powiem, że mi też. - Jo.
- Ona taka jest... Od zawsze. Jesteś antypatyczna. - Ja.
- Grzech powiedzieć, że nie. - Uśmiechnęła się.
- To ilę płacę? - Spytałam równo z Zayn'em.
- Razem czy osobno? - Jo.
- Razem. - Zayn.
- Osobno. Jo ignoruj go. - Wyłożyłam pieniądze. Zayn szybko zabrał moje i z portfela wyjął swoje. Po czym podał Jo.
- Kto pierwszy ten lepszy. - Zayn.
- Oto reszta. I zapraszam ponownie. - Jo.
- To zobaczenia na koncercie. - Powiedziałam.
- Będę. - Uśmiechnęła się.
- Przyślę po ciebie kogoś. - Odwzajemniłam jej gest i razem z Zayn'em ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Skąd ją znasz? - Zapytał Zayn.
- Wychowywałyśmy się razem... Gdy jej rodzice się rozwodzili, przyjechała ze swoją mamą tu. Jakieś... 2, 3 lata temu. - Wyjaśniłam.
- Idziemy coś zjeść? - Spytał.
- Każdy płaci za siebie... - Powiedziałam.
- Ok. - Pocałował mnie.
- Nie mam racji, czyż tak? - Spytałam.
- Jeśli użyjesz bardzo silnych argumentów to nie. - Odpowiedział.
- Ok... Będą plotki, że jestem z tobą dla kasy, nie lubię jak ktoś za mnie płaci, wręcz niecierpię, bo czuję się jak taka jakaś kaleka, czy coś i mam swoje pieniądze. - Powiedziałam.
- Okej, to teraz to wszystko rozprostujemy. Co wieczór robię przelew z twojego konta na swoje, jestem dżentelmenem, kultura wymaga, a nawet lubię rozpieszczać cię i nie masz swoich pieniędzy, to są nasze pieniądze. - Odparł.
- Słucham?! - Zdziwiłam się.
- To jeszcze to bardziej rozprostujemy. Nie masz swojego konta, ja nie mam swojego konta, mamy wspólne konto bankowe, więc to są nadal nasze pieniądze. - Powiedział.
- A jakbyśmy się rozstali? - Spytałam ciutkę ciszej. Nigdy nie wiadomo, kto cię usłyszy.
- To nigdy nie nastąpi, ale nawet jeśli to kasa do podziału i odzyskujesz twoje osobiste konto. Skarbie, już wszystko załatwiłem... - Objął mnie ramieniem.
- Zaczynam się ciebie bać... - Ja.
- Jak wszyscy... - Zaśmiał się.
Doszlismy do Nandos. Zamówiliśmy to co chcieliśmy i usiedliśmy się w rogu. Po skończonym posiłku wróciliśmy na arenę, w której miał odbyć się jutro koncert. Od razu gdy przyszliśmy wzięliśmy się za próbę. Gdy chłopacy mieli choreografię, ja miałam próbę dzięku...
____________________________________________
Hej <3 Kilka like dla mnie na ask.fm?
ask.fm/djmay
niedziela, 23 marca 2014
16. Kon'nichiwa (czyt. konicziła)
Po kilkunastu godzinach wylądowaliśmy w Tokio. Jest tu tak pięknie! Z lotniska pojechaliśmy do bardzo ekskluzywnego holetu, w którym roiło się od... Kotów! Harry był wniebowzięty.
- Kon'nichiwa! - Przywitałam się.
- Znasz japoński? - Zdziwil się.
- Mochiron, watashi wa nihonjin o shitte iru. Rama. (Oczywiście, że znam japoński. Lamy.) - Ja.
- Jakie języki jeszcze znasz? - Spytał Zayn.
- Hiszpański, Hinduski, Japoński, Chiński tradycyjny i uproszczony, Koreański i to by było na tyle. - Ja.
- Dobra, załatw nam pokoje, bo Paul zapomniał nam zarezerwować. - Liam.
- Nie moja wina, że mam jeszcze inne sprawy na głowie. - Paul. - Megan dogadaj się z nimi.
- Ok. - Odpowiedziałam. Wynajęłam 6 apartamenty (+Josh i reszta bandy) na ostatnim piętrze i odebrałam klucze - Arigatō. - Każdy się rozdzielił.
Jutro koncert. Yeay! Czas zabrać się za pisanie własnych piosenek... Bitch Please! Już je mam. Nawet z muzyką. Poszłam do pokoju zespołu.
- Chłopcy... - Zaczęłam.
- Tak? - Spytali równo.
- Oto nuty, proszę się ich do jutra nauczyć. - Uśmiechnęłam się.
- Dla ciebie wszystko, rządam podwyżki. - Josh.
- Ok. 10% moich zarobków. - ja.
- 50%.
- 20%
- 50%
- 25% i ani procenta więcej. Ja nie 1D.
- Okej... Ale 25% na łebka. - Mruknął.
- Do podziału. To pa! - Krzyknęłam wychodząc.
- Paul, zostaniesz moim menagerem? - Weszłam do pokoju obok.
- Okej... Ale będziesz jeździła w trasy z chłopakami i śpiewała z nimi na koncertach.
- Fantastycznie! Dzięki Paul. W nagrodę otrzymujesz podwyżkę. 30% moich zarobków.
- Dzięki Megan.
- Nie ma za co. To cześć! - Wyszłam z jego pokoju i poszłam do mojego i Zayna
- Gdzie byłaś? - Spytał.
- Dałam nuty Joshowi i byłam załatwić coś u Paula.
- Wziął cię pod swoje skrzydła?
- Tak.
- To świetnie! - Pocałował mnie.
- A no wiem... - Zaśmiałam się.
- Będziemy zawsze razem... - Okręcił mnie wokół własnej osi.
- Tak... Chodźmy już spać... Padam, a jutro od rana próby. - Powiedziałam ledwo żywa.
- Dobrze księżniczko. - Dał mi całusa w policzek i delikatnie położył na łóżku.
- Muszę wziąść prysznic... - Chciałam wstać.
- Rano weźmiesz. Światła zgasły. - Klasnął w ręce i światło przyciemniało.
- Już jest rano. Kiedy stąd wyjeżdżamy? - Spytałam.
- Za 5 dni. Chcieliśmy trochę pozwiedzać nowy kontynent, jakim jest Azja. - Zayn.
- Fantastycznie. Chcę wziąść udział w wyścigach.
- Kochanie! To zbyt niebezpieczne!
- Chcę się ścigać z tobą.
- Eh... Nie wygram z tobą. I tak załatwiam u jednego gościa samochód i muszę zobaczyć, jak stoi...
- Ty kombinatorze. - Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam go całować. - Jesteś najwspanialszym chłopakiem... Wybacz facetem na całym świecie i wszechświecie, dzieci mówią, że jak dorosną chcą być tobą, ale ty rozpieszczasz mnie ciut za bardzo. - Odkleiłam się od niego.
- Lubię rozpieszczać i uszczęśliwiać. Szczególnie ciebie. Słuchaj, każdy na 16-nastkę dostaje samochód. Ty dostałaś tylko prawko, czas na samochód, a że kochasz sportowe auta i Szybkich i Wściekłych, to to jest dla ciebie prezent idealny. - Powiedział patrząc mi w oczy.
- Nie oddam cię nikomu. Jesteś zbyt wspaniały. - Mocno go przytuliłam.
- I wzajemnie kotku. To co idziemy spać, czy pozwiedzać Tokio? - Spytał.
- Chodźmy pozwiedzać. Teraz to miasto ożywa, budzi się i nie mogłabym tego przespać... To jest najwspanialsze w tym mieście. - Powiedziałam ekscytując się.
- To fakt. - Pocałował mnie.
Po szybkim prysznicu i przebraniu się w TO i zrobieniu makijażu wyszliśmy z hotelu, mimo zakazu Paul'a.
- Ależ jesteś zła... - Zaśmiał się Zayn.
- Wrodzona natura. - Uśmiechnęłam się.
Szliśmy spacerkiem po chodniku, Zayn gdzieś mnie prowadził. W końcu doszliśmy do jakiegoś garażu.
- Sung! - Krzyknął Zayn.
- Hej! Po autko? - Zjechał z poręczy. - My się nie znamy... Jestem Sung Kang, a ty Meggie Tomlinson.
- Jednak się znamy. Grałeś w prawie wszystkich częściach szybkich i wściekłych. Zaczęło się od Tokio Drift i później już grałeś we wszystkich. Miałeś fajne samochody, a ta Mona Lisa Driftingu... Cud. - Powiedziałam.
- Fanka... Wow... Nie źle... Mało jest damskich fanek, które doceniają takie samochody. - Sung.
- Mam tak od urodzenia. - Uśmiechnęłam się.
- Ok. Ale przechodząc do rzeczy. Zayn miałeś się trochę później odebrać samochód... - Sung.
- Wiem, ale już nie długo wyjeżdżamy, a Meggie chce się ścigać. Wyzwała mnie na pojedynek i chyba chce, abym się zabił... Tak jak i siebie. - Zayn.
- Ok. Chce się ścigać. Ok. Ok. Mam samochód, nie łatwo było załatwić tą gablotę, ale cóż. Jest. - Kang nas zaprowadził do TEGO samochodu.
- Replika? - Spytałam.
- Chciałabyś. Orginał. Replikę to będzie miał Vin Disel. Zabytkowiec. Importujemy go do Londynu, tam go odbiorą wasi ochroniarze. Wszystko jest wpłacone, dzięki bardzo za to i Meggie, chcesz się ścigać? - Sung.
- Skoro Zayn nie chce się zabić to wyzywam ciebie. - Zaśmiałam się.
- Ok. Jedno okrążenie na parkingu. Jeśli wygrasz, wzbogacisz się, ale jeśli przegrasz, z okazji 18 urodzin, nie będziesz musiała nic płacić. - Sung.
- Może do Tokio Tower? Gliny nas nie złapią... Chyba, że silniki są aż tak słabe. - Ja.
- Znasz trasę? - Sung.
- Na pamięć. - Ja.
- Do aut. - Kang.
- Chodź kocie. - Pociągnęłam Zayna i wsiedliśmy do Wiśniowej Błyskawicy.
- Chcesz nas zabić? - Spytał przerażony.
- Jestem Złą Dziewczynką, umiem prowadzić. Tylko zapnij pasy. - Uśmiechnęłam się.
Podjechałam do lini startu. Sung już czekał. Depnęłam gazu, rozgrzewając silnik.
- Technicznie jest gotowy, opony nowe, jeśli chcesz nitro, to na ten guziczek. - Powiedział jakiś mechanik.
- Arigatō. - Powiedziałam.
- Gotowi? Do startu? Jedźcie! - Jakaś laska.
Szybko ruszyłam. Byłam na prowadzeniu. Trasa przebiegła dość szybko. Zayn wbijał się w fotel, ale nie z przerażenia, ale z szybkości, jaką fundował nam samochód. Przy mecie, dla większego widowiska zrobiłam kikla kółek za pomocą driftu i nitro.
- Meggie wygrała! - ogłosił jakiś japończyk.
- Straciłeś formę, czy tylko w filmie wszyscy zwalniali? - Spytałam Sung'a wychodząc z samochodu.
- No wiesz... Taki coś nie wyspany jestem i w ogóle... - Zaśmiał się również wychodząc ze swojego auta.
- Tsa... - Uśmiechnęłam się.
- Meggie jesteś najbardziej niebezpieczym kierowcą. Ubawiłem się po pachy, kiedy my się ścigamy? - Spytał Zayn, kiedy wysiadł z samochodu, po czym pocałował mnie.
- Uzupełnić nitro? - Spytał technik.
- Nie... To będzie szybki wyścig. Sung? Masz jakieś dodatkowe auto? - Spytałam.
- Została Mona. Nie pocharataj jej. Jest mi potrzebna na plan. - Sung.
- O kurwa... - Zayn.
- Czekaj Sung. Ja dam mu moją błyskawicę. Nie jest mi potrzebna, a jest w bardzo dobrym stanie... - Wyłonił się jakiś afroamerykanin i rzucił kluczyki Zayn'owi.
- Gotowi? Do startu? ... Start! - Po ostatnim krzyku ruszyliśmy.
Zrobiliśmy dwa okrążenia wokół Tokio Tower. Oczywiście wygrałam.
- I to bez nitro Zayn. - Zaśmiałam się zawieszając ręce na jego szyi.
- Moja mistrzyni. - Zaczął mnie całować.
- Megan? Mam pytanie... Nie chciałabyś wystąpić w Szybkich i Wściekłych7? - Spytał Vin Disel wyłaniając się z tłumu.
- O mój boże... - Omal nie upadłam.
- Jesteś świetnym kierowcą jak na dziewczynę. - Vin.
- Ja... To najtrudniejsza decyzja w moim życiu... Ale ja nie mogę... Co z trasą? Nie mogę rzucić wszystkiego... - Powiedziałam.
- Zadaj najpierw sobie pytanie, czy wolisz śpiewać, czy grać w wymarzonym filmie. - Zayn.
- Wolę śpiewać... Przepraszam Vin... - Powiedziałam.
- Jak ci się znudzi kariera muzyczna odezwij się... Tu masz moją wizytówkę. - Podał mi skrawek papieru i odszedł.
- My też już będziemy się zbierać. Dzięki za wszystko. - Zayn.
- I dziękuję za autko. - Uśmiechnęłam się.
- Już jutro będzie w drodze do Londynu. - Sung.
- Dziękuję... - Ja.
- Nie ma za co. - Kang.
- Chodźmy Meggie. - Zayn.
Wróciliśmy do hotelu. Od razu rzuciłam się na łóżko.
- Podobał się prezent? - Spytał Zayn, kładąc się koło mnie.
- Tak. Bardzo. Jesteś najwspanialszy. - Zaczęłam go całować.
- Wolisz śpiewać, czy nie chcesz się ze mną rozstawać? - Spytał.
- Wolę śpiewać. - Zaśmiałam się.
- Chodźmy już spać. - Cmoknął mnie.
Szybko oddaliśmy się Morfeuszowi, a od rana - ciężkie próby...
_________________________________________
I oto rozdział. Trzeba przyznać, że trochę zjebałam. Przepraszam. ;( Obiecuję poprawę. Nie moja wina, że tak bardzo kocham Szybkich i Wściekłych... No ale nic... Wybaczycie mi ten grzech i będziecie nadal ładnie komentować? Wynagrodzę to wam... Zróbmy taki konkurs. Napiszcie (np. w komentarzu, albo w zakładce KONTAKT[fb, gg, tt, ask itp...]) pomysł na rozdział i ja wybiorę najlepszy rozdział i umieszczę go na blogu. :) Powodzenia i pospieszcie się. :)
May xx
- Kon'nichiwa! - Przywitałam się.
- Znasz japoński? - Zdziwil się.
- Mochiron, watashi wa nihonjin o shitte iru. Rama. (Oczywiście, że znam japoński. Lamy.) - Ja.
- Jakie języki jeszcze znasz? - Spytał Zayn.
- Hiszpański, Hinduski, Japoński, Chiński tradycyjny i uproszczony, Koreański i to by było na tyle. - Ja.
- Dobra, załatw nam pokoje, bo Paul zapomniał nam zarezerwować. - Liam.
- Nie moja wina, że mam jeszcze inne sprawy na głowie. - Paul. - Megan dogadaj się z nimi.
- Ok. - Odpowiedziałam. Wynajęłam 6 apartamenty (+Josh i reszta bandy) na ostatnim piętrze i odebrałam klucze - Arigatō. - Każdy się rozdzielił.
Jutro koncert. Yeay! Czas zabrać się za pisanie własnych piosenek... Bitch Please! Już je mam. Nawet z muzyką. Poszłam do pokoju zespołu.
- Chłopcy... - Zaczęłam.
- Tak? - Spytali równo.
- Oto nuty, proszę się ich do jutra nauczyć. - Uśmiechnęłam się.
- Dla ciebie wszystko, rządam podwyżki. - Josh.
- Ok. 10% moich zarobków. - ja.
- 50%.
- 20%
- 50%
- 25% i ani procenta więcej. Ja nie 1D.
- Okej... Ale 25% na łebka. - Mruknął.
- Do podziału. To pa! - Krzyknęłam wychodząc.
- Paul, zostaniesz moim menagerem? - Weszłam do pokoju obok.
- Okej... Ale będziesz jeździła w trasy z chłopakami i śpiewała z nimi na koncertach.
- Fantastycznie! Dzięki Paul. W nagrodę otrzymujesz podwyżkę. 30% moich zarobków.
- Dzięki Megan.
- Nie ma za co. To cześć! - Wyszłam z jego pokoju i poszłam do mojego i Zayna
- Gdzie byłaś? - Spytał.
- Dałam nuty Joshowi i byłam załatwić coś u Paula.
- Wziął cię pod swoje skrzydła?
- Tak.
- To świetnie! - Pocałował mnie.
- A no wiem... - Zaśmiałam się.
- Będziemy zawsze razem... - Okręcił mnie wokół własnej osi.
- Tak... Chodźmy już spać... Padam, a jutro od rana próby. - Powiedziałam ledwo żywa.
- Dobrze księżniczko. - Dał mi całusa w policzek i delikatnie położył na łóżku.
- Muszę wziąść prysznic... - Chciałam wstać.
- Rano weźmiesz. Światła zgasły. - Klasnął w ręce i światło przyciemniało.
- Już jest rano. Kiedy stąd wyjeżdżamy? - Spytałam.
- Za 5 dni. Chcieliśmy trochę pozwiedzać nowy kontynent, jakim jest Azja. - Zayn.
- Fantastycznie. Chcę wziąść udział w wyścigach.
- Kochanie! To zbyt niebezpieczne!
- Chcę się ścigać z tobą.
- Eh... Nie wygram z tobą. I tak załatwiam u jednego gościa samochód i muszę zobaczyć, jak stoi...
- Ty kombinatorze. - Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam go całować. - Jesteś najwspanialszym chłopakiem... Wybacz facetem na całym świecie i wszechświecie, dzieci mówią, że jak dorosną chcą być tobą, ale ty rozpieszczasz mnie ciut za bardzo. - Odkleiłam się od niego.
- Lubię rozpieszczać i uszczęśliwiać. Szczególnie ciebie. Słuchaj, każdy na 16-nastkę dostaje samochód. Ty dostałaś tylko prawko, czas na samochód, a że kochasz sportowe auta i Szybkich i Wściekłych, to to jest dla ciebie prezent idealny. - Powiedział patrząc mi w oczy.
- Nie oddam cię nikomu. Jesteś zbyt wspaniały. - Mocno go przytuliłam.
- I wzajemnie kotku. To co idziemy spać, czy pozwiedzać Tokio? - Spytał.
- Chodźmy pozwiedzać. Teraz to miasto ożywa, budzi się i nie mogłabym tego przespać... To jest najwspanialsze w tym mieście. - Powiedziałam ekscytując się.
- To fakt. - Pocałował mnie.
Po szybkim prysznicu i przebraniu się w TO i zrobieniu makijażu wyszliśmy z hotelu, mimo zakazu Paul'a.
- Ależ jesteś zła... - Zaśmiał się Zayn.
- Wrodzona natura. - Uśmiechnęłam się.
Szliśmy spacerkiem po chodniku, Zayn gdzieś mnie prowadził. W końcu doszliśmy do jakiegoś garażu.
- Sung! - Krzyknął Zayn.
- Hej! Po autko? - Zjechał z poręczy. - My się nie znamy... Jestem Sung Kang, a ty Meggie Tomlinson.
- Jednak się znamy. Grałeś w prawie wszystkich częściach szybkich i wściekłych. Zaczęło się od Tokio Drift i później już grałeś we wszystkich. Miałeś fajne samochody, a ta Mona Lisa Driftingu... Cud. - Powiedziałam.
- Fanka... Wow... Nie źle... Mało jest damskich fanek, które doceniają takie samochody. - Sung.
- Mam tak od urodzenia. - Uśmiechnęłam się.
- Ok. Ale przechodząc do rzeczy. Zayn miałeś się trochę później odebrać samochód... - Sung.
- Wiem, ale już nie długo wyjeżdżamy, a Meggie chce się ścigać. Wyzwała mnie na pojedynek i chyba chce, abym się zabił... Tak jak i siebie. - Zayn.
- Ok. Chce się ścigać. Ok. Ok. Mam samochód, nie łatwo było załatwić tą gablotę, ale cóż. Jest. - Kang nas zaprowadził do TEGO samochodu.
- Replika? - Spytałam.
- Chciałabyś. Orginał. Replikę to będzie miał Vin Disel. Zabytkowiec. Importujemy go do Londynu, tam go odbiorą wasi ochroniarze. Wszystko jest wpłacone, dzięki bardzo za to i Meggie, chcesz się ścigać? - Sung.
- Skoro Zayn nie chce się zabić to wyzywam ciebie. - Zaśmiałam się.
- Ok. Jedno okrążenie na parkingu. Jeśli wygrasz, wzbogacisz się, ale jeśli przegrasz, z okazji 18 urodzin, nie będziesz musiała nic płacić. - Sung.
- Może do Tokio Tower? Gliny nas nie złapią... Chyba, że silniki są aż tak słabe. - Ja.
- Znasz trasę? - Sung.
- Na pamięć. - Ja.
- Do aut. - Kang.
- Chodź kocie. - Pociągnęłam Zayna i wsiedliśmy do Wiśniowej Błyskawicy.
- Chcesz nas zabić? - Spytał przerażony.
- Jestem Złą Dziewczynką, umiem prowadzić. Tylko zapnij pasy. - Uśmiechnęłam się.
Podjechałam do lini startu. Sung już czekał. Depnęłam gazu, rozgrzewając silnik.
- Technicznie jest gotowy, opony nowe, jeśli chcesz nitro, to na ten guziczek. - Powiedział jakiś mechanik.
- Arigatō. - Powiedziałam.
- Gotowi? Do startu? Jedźcie! - Jakaś laska.
Szybko ruszyłam. Byłam na prowadzeniu. Trasa przebiegła dość szybko. Zayn wbijał się w fotel, ale nie z przerażenia, ale z szybkości, jaką fundował nam samochód. Przy mecie, dla większego widowiska zrobiłam kikla kółek za pomocą driftu i nitro.
- Meggie wygrała! - ogłosił jakiś japończyk.
- Straciłeś formę, czy tylko w filmie wszyscy zwalniali? - Spytałam Sung'a wychodząc z samochodu.
- No wiesz... Taki coś nie wyspany jestem i w ogóle... - Zaśmiał się również wychodząc ze swojego auta.
- Tsa... - Uśmiechnęłam się.
- Meggie jesteś najbardziej niebezpieczym kierowcą. Ubawiłem się po pachy, kiedy my się ścigamy? - Spytał Zayn, kiedy wysiadł z samochodu, po czym pocałował mnie.
- Uzupełnić nitro? - Spytał technik.
- Nie... To będzie szybki wyścig. Sung? Masz jakieś dodatkowe auto? - Spytałam.
- Została Mona. Nie pocharataj jej. Jest mi potrzebna na plan. - Sung.
- O kurwa... - Zayn.
- Czekaj Sung. Ja dam mu moją błyskawicę. Nie jest mi potrzebna, a jest w bardzo dobrym stanie... - Wyłonił się jakiś afroamerykanin i rzucił kluczyki Zayn'owi.
- Gotowi? Do startu? ... Start! - Po ostatnim krzyku ruszyliśmy.
Zrobiliśmy dwa okrążenia wokół Tokio Tower. Oczywiście wygrałam.
- I to bez nitro Zayn. - Zaśmiałam się zawieszając ręce na jego szyi.
- Moja mistrzyni. - Zaczął mnie całować.
- Megan? Mam pytanie... Nie chciałabyś wystąpić w Szybkich i Wściekłych7? - Spytał Vin Disel wyłaniając się z tłumu.
- O mój boże... - Omal nie upadłam.
- Jesteś świetnym kierowcą jak na dziewczynę. - Vin.
- Ja... To najtrudniejsza decyzja w moim życiu... Ale ja nie mogę... Co z trasą? Nie mogę rzucić wszystkiego... - Powiedziałam.
- Zadaj najpierw sobie pytanie, czy wolisz śpiewać, czy grać w wymarzonym filmie. - Zayn.
- Wolę śpiewać... Przepraszam Vin... - Powiedziałam.
- Jak ci się znudzi kariera muzyczna odezwij się... Tu masz moją wizytówkę. - Podał mi skrawek papieru i odszedł.
- My też już będziemy się zbierać. Dzięki za wszystko. - Zayn.
- I dziękuję za autko. - Uśmiechnęłam się.
- Już jutro będzie w drodze do Londynu. - Sung.
- Dziękuję... - Ja.
- Nie ma za co. - Kang.
- Chodźmy Meggie. - Zayn.
Wróciliśmy do hotelu. Od razu rzuciłam się na łóżko.
- Podobał się prezent? - Spytał Zayn, kładąc się koło mnie.
- Tak. Bardzo. Jesteś najwspanialszy. - Zaczęłam go całować.
- Wolisz śpiewać, czy nie chcesz się ze mną rozstawać? - Spytał.
- Wolę śpiewać. - Zaśmiałam się.
- Chodźmy już spać. - Cmoknął mnie.
Szybko oddaliśmy się Morfeuszowi, a od rana - ciężkie próby...
_________________________________________
I oto rozdział. Trzeba przyznać, że trochę zjebałam. Przepraszam. ;( Obiecuję poprawę. Nie moja wina, że tak bardzo kocham Szybkich i Wściekłych... No ale nic... Wybaczycie mi ten grzech i będziecie nadal ładnie komentować? Wynagrodzę to wam... Zróbmy taki konkurs. Napiszcie (np. w komentarzu, albo w zakładce KONTAKT[fb, gg, tt, ask itp...]) pomysł na rozdział i ja wybiorę najlepszy rozdział i umieszczę go na blogu. :) Powodzenia i pospieszcie się. :)
May xx
piątek, 21 marca 2014
15. Koncert w LA.
~2 dni później, koncert~
Wszystko dopięte na ostatni guzik. Chłopacy zaraz zaczną śpiewać, a za niecałe 2 godziny, ja wchodzę na scenę.
- Meggie załóż na siebie TO, to idealnie będzie pasowało to pierwszego numeru. Są specjalne efekty i różne duperele, żeby wszystko doskonale wyszło. Nałożyć ci tą farbę na włosy? - Lou upiękrzała mnie na mój występ.
- Tak. Weź tą. - Wskazałam na różowy kolor, a ona zabrała się za robotę.
Po półtorej godziny męczenia się skończyła.
- Dziękuję. To wygląda niesamowicie... Jesteś wielka Lou, ale są pod tym spodenki nie? Już nie pamiętam... - Przytuliłam ją.
- Tak są... OK. Uważaj, jesteś cała w neonowej farbie. Jak tylko zgasną światła zaczniesz się cała świecić. - Lou.
- Ok. Idę do nich. - Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Stanęłam za kulisami. Chłopacy kończyli. O nie, co tak szybko? Trema zaczęła mnie zjadać od środka.
- Hej, Megs. Twój mikrofon też jest wysmarowany neonem więc uważaj. To na prawdę będzie wielkie show. - Tej wręczył mi mój sprzęt.
- Dzięki Tej. - Uśmiechnęłam się.
- A teraz zapraszamy na scenę kogoś wyjątkowego... Jest piękna, seksowna, niepowtarzalna... Moja jedyna miłość, moja bogini... Megan Tomlinson!!! - Zayn przedstawił mnie i wskazał, po czym weszłam na scenę.
- Oj nie podlizuj się tak... - Powiedziałam.
- Nie podlizuję się, tylko stwierdzam fakty kochanie... - Pocałował mnie.
- Co za dużo to nie zdrowo. - Zaśmiałam się. - I uważaj. Zaraz możesz zacząć świecić w ciemności...
- Mam się bać? - Spytał.
- Nie. Raczej nie... - Ja.
- Ok. Co nam zaśpiewasz? Masz 9 piosenek do zaśpiewana. Przygotowana psychicznie i fizycznie? - Louis.
- Skoro mój braciszek dał radę, to ja tym bardziej. A co do repertuaru to chcę, aby to była niespodzianka. Muszę przyznać, że efekty, stroje i choreografia wyszły znakomicie. Dziękuję wszystkim za pomoc. Tej, Lou, a przedewszystkim tobie Paul, za to, że zmusiłeś mnie do wystąpienia tutaj. Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba. - Ja.
- Z pewnością. Oddajemy ci scenę, a my udajemy się za kulisy, by mieć lepszą widoczność, na mojego skarba. - Zayn.
- Chciałbyś. Weźcie zatyczki. Wszyscy. - Ja.
One Direction zeszli ze sceny, za to tancerze przygotowali się do przedstawienia.
- Jesteście gotowi?! - Wrzasnęłam.
Wszystkie światła zgasły. Muzyka zaczęła grać.
1 (pierwszą piosenką była...) - Negn Lights
2. - Who Runs The World (Girls)
3. - Burn With You
4. - Super Bass
5. - Die Young
6. - Hot Right Now
7. - Fighter
8. - Only Girl (In The World)
9. - Up All Night
I tak zleciały całe 2 godziny. Stanęłam na środku sceny.
- Dziękuję wam! Byliście wspaniali! Kocham was LA! - Krzyknęłam.
- Boże Meggie, to bylo fantastyczne, genialne i nie wiem co jeszcze! tak strasznie cie kocham... - Zayn rzucił się na mnie.
- I właśnie, przez Meggie mam depresję, bo jest lepsza ode mnie. - Powiedział Harry.
- Jeszcze jedna piosenka! - Darły się fanki.
- Jeszcze jedna?! - Zdziwiłam się.
- Bis, bis, bis, bis, bis! - Krzyczały razem z chłopakami.
- Okej... Louis siadaj do pianina. Znasz tę piosenkę. Make You Feel My Love, ale ta wersja z Glee. - To ostanie szepnęłam bratu na ucho.
- Dzięki za upokorzenie świata. - Jęknął Lou zasiadając przy instrumencie.
- Nie masz śpiewać, tylko grać. I każdy wie, że umiesz grać na pianinie. Mówiłeś o tym w THIS IS US i w Video Diary. - Wytknęłam mu język.
- Gramy... - Louis zaczał wciskać odpowienie klawisze na fortepianie, a ja zaczełam śpiewać.
Wszyscy oczywiscie się poryczeli. Mi też wypadło kilka łez. Zayn na zakończenie pocałował mnie bardzo czule.
- To było bardzo piękne... Kocham cię... - Pocałował mnie.
- Ja ciebie też, Zayn... - Przytuliłam się do niego.
- Zaśpiewajcie duet! - Krzyknęła jakaś fanka.
- Uczynisz mi ten zaszczyt Megan? - Spytał Zayn.
- No ewentualnie... Oczywiście skarbie. - Uśmiechnęłam się.
- Just Can't Stop Loving You ? - Spytał Malik.
- Zacznij. Jesteś Finn a ja Rachel. - Ja.
Zaśpiewaliśmy bez muzyki. Na koniec mocno się objęliśmy i całe to widowisko zakończyliśmy długim pocałunkiem.
- Obiecaj mi jedno Meggie... - Powiedział Zayn.
- Co takiego? - Spytałam.
- Że będziemy razem na zawsze, choćby nie wiem co... - Zayn
- Obiecuję. - Wtuliłam się w niego.
- Czas, abyśmy się rozstali... Do zobaczenia na następnym koncercie! Kochamy was! - Louis.
- Byliście wspaniali! Do następnego koncertu! - Niall.
- Tokio, szykuj się! - Harry.
- Do zobaczenia! - Krzyknęłam i zeszliśmy ze sceny.
- Byłaś wspaniała Meggie. - Powiedział Zayn.
- Dziękuję. Strasznie się stresowałam. Wy też nie byliście najgorsi. - Uśmiechnęłam się.
- Dobra. Pakujemy się i jedziemy dalej. - Paul.
- Jakoś nie było widać po tobie tego stresu. - Harry.
- Joga. Polecam. - Zaśmiałam się.
Pojechaliśmy prosto do hotelu. Wzięłam długi, relaksacyjny prysznic i przebrałam się w INNE ciuchy. Chłopacy jeszcze chcieli spotkać się z jakimiś znajomymi. Zrobiłam makijaż i wysuszyłam włosy, pozostawiając je rozpuszczone. Opuściłam łazienkę i usiadłam na łóżku, obok mojego ukochanego, który nie robił nic innego, jak bawił się telefonem.
- Bo i swój zepsujesz. - Zaśmiałam się.
- No właśnie. Mam prezent. Obiecałem ci odkupić telefon. Oto on. - Podał mi kartonik.
- Kiedy go kupiłeś? - Zdziwiłam się.
- Wykradłem się na próbie.
- Dziękuję... Fajnie będzie mieć z wami kontakt...
- Już wpisałem wszystkie ważne numery, ustawiłem tapetę i inne takie.
- Jesteś kochany. Pewnie wydałeś fortuny na TEGO iPhone'a. Jest cudny. Masz gust... I zwrócę ci 50% ceny tego urządzenia, bo mój stary grat był o połowę tańszy i wisiłeś mi kasę za niego...
- Nie chcę żadnych pieniędzy.
- To powiedzmy, że to prezent na urodziny.
- Jeden z wielu.
- Chyba cię łeb szczypie.
- No dobra. 2 prezenty, ale takie duże.
- Jak duże.
- No jeden wielkości samochodu, ale takiego sportowego, a drugi wielkości naszyjnika.
- Chcesz mi kupić sportowe auto i naszyjnik?
- Nic nie wiesz. I nie chcę, tylko wszyscy się składamy, bo to kombinowanie prezentów, które ci się spodobają jest do bani.
- Nic nie chcę. Wystarczy, że spełniliście moje największe marzenie, dogaduję się z bratem, mam najwspanialszego i najseksowniejszego faceta na świecie i jesteście ze mną. To mi wystarczy.
- Tak strasznie cię kocham. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Ale prezenty na osiemnastkę muszą być. - Zaczął mnie całować.
- Musimy już iść, wiesz? - Oderwałam się od niego.
- Wiem... Chodźmy. Reszta pewnie już na nas czeka. - Wstał i podniósł mnie.
- Wróćmy tu kiedyś... Tak pięknie jest w Los Angeles... - Powiedziałam.
- Co zechcesz księżniczko. - Cmoknął mnie. Splutł nasze dłonie i poszliśmy do reszty.
Chłopacy czekali już w taksówce. Usiadłam między moim bratem, a Zaynem. Nie obyło się bez wygłupów. Pojechaliśmy do jakiegoś klubu o nazwie "Only For Angels". Chłopacy mieli zamówioną lożę VIP-owską.
- Meggie, poznaj 5 Seconds Of Summer. Chłopaki, to Megan. Najsławniejsza wokalistka na świecie. Kto jej nie zna, jest świrem. - Louis usiadł obok 5SOS.
- Muszę cię Lou zaskoczyć faktem iż znam ich. To mój ulubiony zespół, bo z Sydney... - A ja usiadłam obok brata.
- My też ją znamy. Widzieliśmy koncert. Byłaś niesamowita. - Odezwał się Ashto.
- Jak na świerzaka. Wiedziałaś, że już jesteś w necie i masz ponad 1.000.000 wyświetleń?! To jest po prostu... WOW. Szacun... - Luke.
- Ma się ten talent. - Uśmiechnęłam się.
- Czego się kochanie napijesz? - Spytał Zayn.
- Czegoś mocnego. - Pocałowałam go.
- W końcu, trzeba to oblać. - Zaśmiał się i poszedł.
- Długo jesteście razem? - Spytał Michael.
- 2 miesiące będzie za tydzień. - Powiedziałam.
- Jak odlicza. - Luke.
- Ej, co ich kłamiesz? 2 miesiące będą za dokładnie 6 dni i 9 godzin 15 minut i 10 sekund. - Przyszedł Malik z alkoholem.
- Ale jesteś zła Megan... - Zaśmiał się Calum.
- I co ja uczyniłam? Okłamałam was... O nie! Skujcie mnie, albo od razu na ekzekucję. - Ja.
- Nie, bo nie przeżyję bez ciebie. Oto twój drink. Anielskie piekło. - Zayn podał mi szklankę.
- Anielskie piekło... - Powtórzyłam i całą zawartość szklanego naczynia wypiłam duszkiem.
- Ostro. I jak Megs? - Harry.
- Łagodne. - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ależ ona ma łeb... - Liam.
- Jak sklep. - Lou.
- Masz taki sam łeb idioto... Tylko ja mam ładniejsze oczka i jestem ładniejsza i szczuplejsza... - Ja.
- Jaka szczerość. - Niall.
- Szczere dziewczyny są najzajebistrze. - Ja.
- Za dużo wypiłaś. - Zayn.
- Za mało. To było tak słabe, że nawet papa smerf by się tym nie uchlał. - Wszyscy strzeli face palma.
Tak spędziliśmy miło noc. Na piciu, tańczeniu i na świetnej zabawie. Najbardziej bolał mnie fakt iż byłam jedyną dziewczyną w grupie. No ale cóż mogę na to poradzić... Było fantastycznie, ale następnego dnia z rana musieliśmy lecieć do Tokio. Kocham to miasto <3
________________________________________
Taki trochę długi wyszedł, ale wczoraj nie dodałam więc taki mini prezencik ode mnie. <3
May xx
Jeśli czytasz tego bloga wpisujesz #WYJAPIERDOLEWCHUJTOPLAŚNICZO oraz #OFFICIALMAYXX
<3
Wszystko dopięte na ostatni guzik. Chłopacy zaraz zaczną śpiewać, a za niecałe 2 godziny, ja wchodzę na scenę.
- Meggie załóż na siebie TO, to idealnie będzie pasowało to pierwszego numeru. Są specjalne efekty i różne duperele, żeby wszystko doskonale wyszło. Nałożyć ci tą farbę na włosy? - Lou upiękrzała mnie na mój występ.
- Tak. Weź tą. - Wskazałam na różowy kolor, a ona zabrała się za robotę.
Po półtorej godziny męczenia się skończyła.
- Dziękuję. To wygląda niesamowicie... Jesteś wielka Lou, ale są pod tym spodenki nie? Już nie pamiętam... - Przytuliłam ją.
- Tak są... OK. Uważaj, jesteś cała w neonowej farbie. Jak tylko zgasną światła zaczniesz się cała świecić. - Lou.
- Ok. Idę do nich. - Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Stanęłam za kulisami. Chłopacy kończyli. O nie, co tak szybko? Trema zaczęła mnie zjadać od środka.
- Hej, Megs. Twój mikrofon też jest wysmarowany neonem więc uważaj. To na prawdę będzie wielkie show. - Tej wręczył mi mój sprzęt.
- Dzięki Tej. - Uśmiechnęłam się.
- A teraz zapraszamy na scenę kogoś wyjątkowego... Jest piękna, seksowna, niepowtarzalna... Moja jedyna miłość, moja bogini... Megan Tomlinson!!! - Zayn przedstawił mnie i wskazał, po czym weszłam na scenę.
- Oj nie podlizuj się tak... - Powiedziałam.
- Nie podlizuję się, tylko stwierdzam fakty kochanie... - Pocałował mnie.
- Co za dużo to nie zdrowo. - Zaśmiałam się. - I uważaj. Zaraz możesz zacząć świecić w ciemności...
- Mam się bać? - Spytał.
- Nie. Raczej nie... - Ja.
- Ok. Co nam zaśpiewasz? Masz 9 piosenek do zaśpiewana. Przygotowana psychicznie i fizycznie? - Louis.
- Skoro mój braciszek dał radę, to ja tym bardziej. A co do repertuaru to chcę, aby to była niespodzianka. Muszę przyznać, że efekty, stroje i choreografia wyszły znakomicie. Dziękuję wszystkim za pomoc. Tej, Lou, a przedewszystkim tobie Paul, za to, że zmusiłeś mnie do wystąpienia tutaj. Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba. - Ja.
- Z pewnością. Oddajemy ci scenę, a my udajemy się za kulisy, by mieć lepszą widoczność, na mojego skarba. - Zayn.
- Chciałbyś. Weźcie zatyczki. Wszyscy. - Ja.
One Direction zeszli ze sceny, za to tancerze przygotowali się do przedstawienia.
- Jesteście gotowi?! - Wrzasnęłam.
Wszystkie światła zgasły. Muzyka zaczęła grać.
1 (pierwszą piosenką była...) - Negn Lights
2. - Who Runs The World (Girls)
3. - Burn With You
4. - Super Bass
5. - Die Young
6. - Hot Right Now
7. - Fighter
8. - Only Girl (In The World)
9. - Up All Night
I tak zleciały całe 2 godziny. Stanęłam na środku sceny.
- Dziękuję wam! Byliście wspaniali! Kocham was LA! - Krzyknęłam.
- Boże Meggie, to bylo fantastyczne, genialne i nie wiem co jeszcze! tak strasznie cie kocham... - Zayn rzucił się na mnie.
- I właśnie, przez Meggie mam depresję, bo jest lepsza ode mnie. - Powiedział Harry.
- Jeszcze jedna piosenka! - Darły się fanki.
- Jeszcze jedna?! - Zdziwiłam się.
- Bis, bis, bis, bis, bis! - Krzyczały razem z chłopakami.
- Okej... Louis siadaj do pianina. Znasz tę piosenkę. Make You Feel My Love, ale ta wersja z Glee. - To ostanie szepnęłam bratu na ucho.
- Dzięki za upokorzenie świata. - Jęknął Lou zasiadając przy instrumencie.
- Nie masz śpiewać, tylko grać. I każdy wie, że umiesz grać na pianinie. Mówiłeś o tym w THIS IS US i w Video Diary. - Wytknęłam mu język.
- Gramy... - Louis zaczał wciskać odpowienie klawisze na fortepianie, a ja zaczełam śpiewać.
Wszyscy oczywiscie się poryczeli. Mi też wypadło kilka łez. Zayn na zakończenie pocałował mnie bardzo czule.
- To było bardzo piękne... Kocham cię... - Pocałował mnie.
- Ja ciebie też, Zayn... - Przytuliłam się do niego.
- Zaśpiewajcie duet! - Krzyknęła jakaś fanka.
- Uczynisz mi ten zaszczyt Megan? - Spytał Zayn.
- No ewentualnie... Oczywiście skarbie. - Uśmiechnęłam się.
- Just Can't Stop Loving You ? - Spytał Malik.
- Zacznij. Jesteś Finn a ja Rachel. - Ja.
Zaśpiewaliśmy bez muzyki. Na koniec mocno się objęliśmy i całe to widowisko zakończyliśmy długim pocałunkiem.
- Obiecaj mi jedno Meggie... - Powiedział Zayn.
- Co takiego? - Spytałam.
- Że będziemy razem na zawsze, choćby nie wiem co... - Zayn
- Obiecuję. - Wtuliłam się w niego.
- Czas, abyśmy się rozstali... Do zobaczenia na następnym koncercie! Kochamy was! - Louis.
- Byliście wspaniali! Do następnego koncertu! - Niall.
- Tokio, szykuj się! - Harry.
- Do zobaczenia! - Krzyknęłam i zeszliśmy ze sceny.
- Byłaś wspaniała Meggie. - Powiedział Zayn.
- Dziękuję. Strasznie się stresowałam. Wy też nie byliście najgorsi. - Uśmiechnęłam się.
- Dobra. Pakujemy się i jedziemy dalej. - Paul.
- Jakoś nie było widać po tobie tego stresu. - Harry.
- Joga. Polecam. - Zaśmiałam się.
Pojechaliśmy prosto do hotelu. Wzięłam długi, relaksacyjny prysznic i przebrałam się w INNE ciuchy. Chłopacy jeszcze chcieli spotkać się z jakimiś znajomymi. Zrobiłam makijaż i wysuszyłam włosy, pozostawiając je rozpuszczone. Opuściłam łazienkę i usiadłam na łóżku, obok mojego ukochanego, który nie robił nic innego, jak bawił się telefonem.
- Bo i swój zepsujesz. - Zaśmiałam się.
- No właśnie. Mam prezent. Obiecałem ci odkupić telefon. Oto on. - Podał mi kartonik.
- Kiedy go kupiłeś? - Zdziwiłam się.
- Wykradłem się na próbie.
- Dziękuję... Fajnie będzie mieć z wami kontakt...
- Już wpisałem wszystkie ważne numery, ustawiłem tapetę i inne takie.
- Jesteś kochany. Pewnie wydałeś fortuny na TEGO iPhone'a. Jest cudny. Masz gust... I zwrócę ci 50% ceny tego urządzenia, bo mój stary grat był o połowę tańszy i wisiłeś mi kasę za niego...
- Nie chcę żadnych pieniędzy.
- To powiedzmy, że to prezent na urodziny.
- Jeden z wielu.
- Chyba cię łeb szczypie.
- No dobra. 2 prezenty, ale takie duże.
- Jak duże.
- No jeden wielkości samochodu, ale takiego sportowego, a drugi wielkości naszyjnika.
- Chcesz mi kupić sportowe auto i naszyjnik?
- Nic nie wiesz. I nie chcę, tylko wszyscy się składamy, bo to kombinowanie prezentów, które ci się spodobają jest do bani.
- Nic nie chcę. Wystarczy, że spełniliście moje największe marzenie, dogaduję się z bratem, mam najwspanialszego i najseksowniejszego faceta na świecie i jesteście ze mną. To mi wystarczy.
- Tak strasznie cię kocham. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Ale prezenty na osiemnastkę muszą być. - Zaczął mnie całować.
- Musimy już iść, wiesz? - Oderwałam się od niego.
- Wiem... Chodźmy. Reszta pewnie już na nas czeka. - Wstał i podniósł mnie.
- Wróćmy tu kiedyś... Tak pięknie jest w Los Angeles... - Powiedziałam.
- Co zechcesz księżniczko. - Cmoknął mnie. Splutł nasze dłonie i poszliśmy do reszty.
Chłopacy czekali już w taksówce. Usiadłam między moim bratem, a Zaynem. Nie obyło się bez wygłupów. Pojechaliśmy do jakiegoś klubu o nazwie "Only For Angels". Chłopacy mieli zamówioną lożę VIP-owską.
- Meggie, poznaj 5 Seconds Of Summer. Chłopaki, to Megan. Najsławniejsza wokalistka na świecie. Kto jej nie zna, jest świrem. - Louis usiadł obok 5SOS.
- Muszę cię Lou zaskoczyć faktem iż znam ich. To mój ulubiony zespół, bo z Sydney... - A ja usiadłam obok brata.
- My też ją znamy. Widzieliśmy koncert. Byłaś niesamowita. - Odezwał się Ashto.
- Jak na świerzaka. Wiedziałaś, że już jesteś w necie i masz ponad 1.000.000 wyświetleń?! To jest po prostu... WOW. Szacun... - Luke.
- Ma się ten talent. - Uśmiechnęłam się.
- Czego się kochanie napijesz? - Spytał Zayn.
- Czegoś mocnego. - Pocałowałam go.
- W końcu, trzeba to oblać. - Zaśmiał się i poszedł.
- Długo jesteście razem? - Spytał Michael.
- 2 miesiące będzie za tydzień. - Powiedziałam.
- Jak odlicza. - Luke.
- Ej, co ich kłamiesz? 2 miesiące będą za dokładnie 6 dni i 9 godzin 15 minut i 10 sekund. - Przyszedł Malik z alkoholem.
- Ale jesteś zła Megan... - Zaśmiał się Calum.
- I co ja uczyniłam? Okłamałam was... O nie! Skujcie mnie, albo od razu na ekzekucję. - Ja.
- Nie, bo nie przeżyję bez ciebie. Oto twój drink. Anielskie piekło. - Zayn podał mi szklankę.
- Anielskie piekło... - Powtórzyłam i całą zawartość szklanego naczynia wypiłam duszkiem.
- Ostro. I jak Megs? - Harry.
- Łagodne. - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ależ ona ma łeb... - Liam.
- Jak sklep. - Lou.
- Masz taki sam łeb idioto... Tylko ja mam ładniejsze oczka i jestem ładniejsza i szczuplejsza... - Ja.
- Jaka szczerość. - Niall.
- Szczere dziewczyny są najzajebistrze. - Ja.
- Za dużo wypiłaś. - Zayn.
- Za mało. To było tak słabe, że nawet papa smerf by się tym nie uchlał. - Wszyscy strzeli face palma.
Tak spędziliśmy miło noc. Na piciu, tańczeniu i na świetnej zabawie. Najbardziej bolał mnie fakt iż byłam jedyną dziewczyną w grupie. No ale cóż mogę na to poradzić... Było fantastycznie, ale następnego dnia z rana musieliśmy lecieć do Tokio. Kocham to miasto <3
________________________________________
Taki trochę długi wyszedł, ale wczoraj nie dodałam więc taki mini prezencik ode mnie. <3
May xx
Jeśli czytasz tego bloga wpisujesz #WYJAPIERDOLEWCHUJTOPLAŚNICZO oraz #OFFICIALMAYXX
<3
środa, 19 marca 2014
14. LA kochanie.
Chłopacy wiąż stali w lobby rozmawiając i śmiejąc się. Podeszliśmy do nich.
- Co tak długo? - Śmiał się Harry.
- Winda jakoś się nie śpieszyła. - Powiedział Zayn.
- To wszystko przez ciebie. Nie zwalaj na windę. - Szturchnęłam go w ramię.
- Tak, bo to ja cię porwałem. - Pocałował mnie.
- A nie? - Zaśmiałam się.
- Ok. Idźcie już do pokoju. Tu macie klucz. - Powiedział Paul i wręczył Zayn'owi kartę.
- O której koncert? - Spytałam.
- Za 2 dni. Jeszcze dziś zaczynamy próby. I aha, Megan musimy ustalić, co chcesz na swój występ. 5 piosenek dla ciebie. Masz czas do 13. Jest 9 rano tutaj, a za godzinę jedziemy na próbę. Wiem, że mało czasu, ale cóż... - Paul.
- Spoko. Zrobię listę zachcianek. Pogadam też z informatykami odnośnie efektów. Wszystko musi być spektakularne. - Ja.
- I takie będzie. - Paul.
- Czemu nie spełniasz naszych zachcianek? - Spytał oburzony Lou.
- Bo wy to wy, a Megan to Megan. Jej też się coś od życia zależy. A z resztą ona jest bardziej utalentowana niż wy razem wzięci. Taka prawda. Jest sławniejsza i bardziej lubiana niż wy. Mimo iż jest antypatyczna. - Paul.
- Co fakt to fakt. - Wzięłam kartę Zayn'owi i poszliśmy do windy. Wjechaliśmy na ostatnie piętro, czyli 30 i weszliśmy z Malikiem do naszego pokoju.
- Jestem taka padnięta. - Rzuciłam się na łóżko.
- Przyzwyczaisz się... - Uśmiechnął się.
- Chciałabym. Idę pod prysznic, z nadzieją, że pomoże mi się obudzić. - Wstałam i weszłam do łazienki, która była w pokoju.
Weszłam do kabiny i odkręciłam wodę. Po długim i orzeźwiającym prysznicu, wysuszyłam swoje ciało i włosy i owinęłam ręcznikiem, po czym opuściłam pomieszczenie.
- Przynieśli walizki... Pięknie wyglądasz. - Zayn odwrócił się do mnie.
- Świetnie... Zbok. - Wygrzebałam jakieś ciuchy z mojej walizki i znów weszłam do łazienki.
Ubrałam się w TO, zrobiłam lekki makijaż i przeczesałam włosy palcami. Ponownie opuściłam łazienkę.
- Gotowa? Musimy już jechać? - Zauważyłam, że i Zayn już był przygotowany.
- Czyżby padał deszcz, że taki wymyty? - Zaśmiałam się.
- Liam i Niall użyczyli mi ich łazienkę.
- Nie możliwe, że uszykowałeś się szybciej niż ja.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - Pocałował mnie. - Idziemy?
- Tak. - Zayn objął mnie swoim ramieniem w talii i przysunął do siebie, po czym włożył rękę do mojej kieszeni. - Próbujesz mnie okraść z mojego jedynego telefonu?
- Kupię ci nowy. - Wyjął sobie urządzenie i zaczął się nim bawić.
- Jest hasło. - Uprzedziłam.
- I brzmi ono Zayn? - Spytał.
- Nie... Tylko go nie zablokuj kocie. - Cmoknęłam i podeszłam do drzwi od pokoju Niall'a i Liam'a.
- Paul, czemu mamy pokój na samym końcu korytarza? - Spytałam.
- Tak wypadło. - Paul.
- Żeby was nie było słychać. W nocy. Wasza muzyka jest ciut głośna. - Hazz się zaśmiał.
- A w pysk byś nie chciał? - Ja.
- Dobra, nie ważne. Gdzie Liam z Niall'em? - Denerwował się Paul.
- Em... Może spytajmy tego, który ukradł mi telefon. - Powiedziałam.
- Em... Może spytajmy tej, która blokowała łazienkę. - Odparł Zayn.
- Spokojnie kochani... Ja już jestem, a blondi już kończy. Ubiera się. - Liam wyszedł z pokoju.
- Dalej... - Paul.
- To jest na około. - Ja.
- Trzeba ci kupić pożądny telefon. Grałem sobie w Flappy Birds i niechcący go rozwaliłem... Obiecuję, że ci go odkupię. - Zayn dał mi szczątki mojego telefonu.
- Eh... Wydoroślej dzieciaczku. - Powiedziałam.
- Ja jestem dzieciaczkiem? To nie ja mam za kilka dni osiemnastkę. Maluszku. - Malik.
- Spadaj. - Uderzyłam go w ramię.
- Kilka dni, huh? - Harry.
- O nie... Zayn i po co się odzywałeś?! - Skarciłam go.
- Będzie imprezka! - Krzyknęli wszyscy razem.
- Jak my stąd wyjedziemy będziemy w... Sydney. - ja.
- A to tym fajniej. - Liam.
- Yeah!! Sydney!! - Harry
- Przeżywasz moją 18-nastkę bardziej niż ja... Wow... Jak dorosnę chcę być tobą. Ucz mnie jak Yoda młodego Luke'a Skywalker'a, bądź moim osobistym Jezusem, oh Boże Harry adoptuj mnie! - ja.
- Luke I'm your father... - Hazz.
- To bardziej Dark Vader. - Liam.
- To ... Niech moc będzie z tobą. - Harry.
- Jestem. - Niall wybiegł z pokoju.
- W końcu. Jedziemy. Meg ustaliłaś repertuar? - Spytał Paul.
- Tak, nawet myślałam nad projektem i wyglądem i choreografią. Będę potrzebować grupę tancerzy. Zayn z chęcią do nich dołączy... - ja.
- Zadziwiasz mnie. Jesteś całą armią jedno osobową. Niesamowite. Oczywiście, każda twoja zachcianka będzie spełniona. W granicach rozsądku, rzecz jasna. - Paul.
- Nie jestem rozkapryszona. Dogadamy się. - Uśmiechnęłam się.
- A czemu nas nie spytasz o repertuar? Albo o nasze zachcianki? - Harry.
- Bo wy jesteście dziećmi, macie już repertuar i choreografię i tak dalej.. - Paul.
- Eh... - Westchnęli.
Czarnym vanem, którym tu przyjechaliśmy pojechaliśmy do miejsca w którym miał odbyć się koncert. Była to wielka arena. Akurat rozkładali scenę, a komputerowcy bawili się efektami.
- Ale tu niesamowicie... - Louis.
- Pięknie. - ja.
- Wy chłopaki idziecie po Joseph'a, on się wami zajmie, ale najpierw przebieżcie się w wygodniejsze ciuchy, po czym zróbcie małą rozgrzewkę. Natomiast ty Meggie idziesz ze mną. Obgadamy repertuar i efekty specjalne. - Poszłam za Paulem, natomiast chłopacy poszli z zupełnie innym kierunku (jeśli czytasz w komentarz wpisz Wyjapierkurwadolewchujtoplaśniczo).
- Hej. - Powiedziałam do gościa przy komputerze.
- Siema. - Odparł.
- Megan to jest Tej (czyt. Tedż). Programista i najlepszy komputerowiec w LA. - Paul.
- Miło mi poznać gwiazdę. - Tej mnie przytulił.
- Jakby Paul cię nie przedstawił pomyślałabym, że jesteś Ludacris. - Ja.
- Często to słyszę... Dobra, jakieś konkretne życzenia na twój wielki występ? - Tej.
- Neonowe światła. Paul, Tej. Dotrzymajcie tajemnicy mojego repertuaru. Chcę, żeby to była niespodzianka.
To be continued...
_______________________________________
Hej wam <3 Jak się trzymacie? Ja świetnie mimo faktu, że mam nauki od cholery... No ale chuj z tym. Będę dla was pisać :*
May xx
- Co tak długo? - Śmiał się Harry.
- Winda jakoś się nie śpieszyła. - Powiedział Zayn.
- To wszystko przez ciebie. Nie zwalaj na windę. - Szturchnęłam go w ramię.
- Tak, bo to ja cię porwałem. - Pocałował mnie.
- A nie? - Zaśmiałam się.
- Ok. Idźcie już do pokoju. Tu macie klucz. - Powiedział Paul i wręczył Zayn'owi kartę.
- O której koncert? - Spytałam.
- Za 2 dni. Jeszcze dziś zaczynamy próby. I aha, Megan musimy ustalić, co chcesz na swój występ. 5 piosenek dla ciebie. Masz czas do 13. Jest 9 rano tutaj, a za godzinę jedziemy na próbę. Wiem, że mało czasu, ale cóż... - Paul.
- Spoko. Zrobię listę zachcianek. Pogadam też z informatykami odnośnie efektów. Wszystko musi być spektakularne. - Ja.
- I takie będzie. - Paul.
- Czemu nie spełniasz naszych zachcianek? - Spytał oburzony Lou.
- Bo wy to wy, a Megan to Megan. Jej też się coś od życia zależy. A z resztą ona jest bardziej utalentowana niż wy razem wzięci. Taka prawda. Jest sławniejsza i bardziej lubiana niż wy. Mimo iż jest antypatyczna. - Paul.
- Co fakt to fakt. - Wzięłam kartę Zayn'owi i poszliśmy do windy. Wjechaliśmy na ostatnie piętro, czyli 30 i weszliśmy z Malikiem do naszego pokoju.
- Jestem taka padnięta. - Rzuciłam się na łóżko.
- Przyzwyczaisz się... - Uśmiechnął się.
- Chciałabym. Idę pod prysznic, z nadzieją, że pomoże mi się obudzić. - Wstałam i weszłam do łazienki, która była w pokoju.
Weszłam do kabiny i odkręciłam wodę. Po długim i orzeźwiającym prysznicu, wysuszyłam swoje ciało i włosy i owinęłam ręcznikiem, po czym opuściłam pomieszczenie.
- Przynieśli walizki... Pięknie wyglądasz. - Zayn odwrócił się do mnie.
- Świetnie... Zbok. - Wygrzebałam jakieś ciuchy z mojej walizki i znów weszłam do łazienki.
Ubrałam się w TO, zrobiłam lekki makijaż i przeczesałam włosy palcami. Ponownie opuściłam łazienkę.
- Gotowa? Musimy już jechać? - Zauważyłam, że i Zayn już był przygotowany.
- Czyżby padał deszcz, że taki wymyty? - Zaśmiałam się.
- Liam i Niall użyczyli mi ich łazienkę.
- Nie możliwe, że uszykowałeś się szybciej niż ja.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - Pocałował mnie. - Idziemy?
- Tak. - Zayn objął mnie swoim ramieniem w talii i przysunął do siebie, po czym włożył rękę do mojej kieszeni. - Próbujesz mnie okraść z mojego jedynego telefonu?
- Kupię ci nowy. - Wyjął sobie urządzenie i zaczął się nim bawić.
- Jest hasło. - Uprzedziłam.
- I brzmi ono Zayn? - Spytał.
- Nie... Tylko go nie zablokuj kocie. - Cmoknęłam i podeszłam do drzwi od pokoju Niall'a i Liam'a.
- Paul, czemu mamy pokój na samym końcu korytarza? - Spytałam.
- Tak wypadło. - Paul.
- Żeby was nie było słychać. W nocy. Wasza muzyka jest ciut głośna. - Hazz się zaśmiał.
- A w pysk byś nie chciał? - Ja.
- Dobra, nie ważne. Gdzie Liam z Niall'em? - Denerwował się Paul.
- Em... Może spytajmy tego, który ukradł mi telefon. - Powiedziałam.
- Em... Może spytajmy tej, która blokowała łazienkę. - Odparł Zayn.
- Spokojnie kochani... Ja już jestem, a blondi już kończy. Ubiera się. - Liam wyszedł z pokoju.
- Dalej... - Paul.
- To jest na około. - Ja.
- Trzeba ci kupić pożądny telefon. Grałem sobie w Flappy Birds i niechcący go rozwaliłem... Obiecuję, że ci go odkupię. - Zayn dał mi szczątki mojego telefonu.
- Eh... Wydoroślej dzieciaczku. - Powiedziałam.
- Ja jestem dzieciaczkiem? To nie ja mam za kilka dni osiemnastkę. Maluszku. - Malik.
- Spadaj. - Uderzyłam go w ramię.
- Kilka dni, huh? - Harry.
- O nie... Zayn i po co się odzywałeś?! - Skarciłam go.
- Będzie imprezka! - Krzyknęli wszyscy razem.
- Jak my stąd wyjedziemy będziemy w... Sydney. - ja.
- A to tym fajniej. - Liam.
- Yeah!! Sydney!! - Harry
- Przeżywasz moją 18-nastkę bardziej niż ja... Wow... Jak dorosnę chcę być tobą. Ucz mnie jak Yoda młodego Luke'a Skywalker'a, bądź moim osobistym Jezusem, oh Boże Harry adoptuj mnie! - ja.
- Luke I'm your father... - Hazz.
- To bardziej Dark Vader. - Liam.
- To ... Niech moc będzie z tobą. - Harry.
- Jestem. - Niall wybiegł z pokoju.
- W końcu. Jedziemy. Meg ustaliłaś repertuar? - Spytał Paul.
- Tak, nawet myślałam nad projektem i wyglądem i choreografią. Będę potrzebować grupę tancerzy. Zayn z chęcią do nich dołączy... - ja.
- Zadziwiasz mnie. Jesteś całą armią jedno osobową. Niesamowite. Oczywiście, każda twoja zachcianka będzie spełniona. W granicach rozsądku, rzecz jasna. - Paul.
- Nie jestem rozkapryszona. Dogadamy się. - Uśmiechnęłam się.
- A czemu nas nie spytasz o repertuar? Albo o nasze zachcianki? - Harry.
- Bo wy jesteście dziećmi, macie już repertuar i choreografię i tak dalej.. - Paul.
- Eh... - Westchnęli.
Czarnym vanem, którym tu przyjechaliśmy pojechaliśmy do miejsca w którym miał odbyć się koncert. Była to wielka arena. Akurat rozkładali scenę, a komputerowcy bawili się efektami.
- Ale tu niesamowicie... - Louis.
- Pięknie. - ja.
- Wy chłopaki idziecie po Joseph'a, on się wami zajmie, ale najpierw przebieżcie się w wygodniejsze ciuchy, po czym zróbcie małą rozgrzewkę. Natomiast ty Meggie idziesz ze mną. Obgadamy repertuar i efekty specjalne. - Poszłam za Paulem, natomiast chłopacy poszli z zupełnie innym kierunku (jeśli czytasz w komentarz wpisz Wyjapierkurwadolewchujtoplaśniczo).
- Hej. - Powiedziałam do gościa przy komputerze.
- Siema. - Odparł.
- Megan to jest Tej (czyt. Tedż). Programista i najlepszy komputerowiec w LA. - Paul.
- Miło mi poznać gwiazdę. - Tej mnie przytulił.
- Jakby Paul cię nie przedstawił pomyślałabym, że jesteś Ludacris. - Ja.
- Często to słyszę... Dobra, jakieś konkretne życzenia na twój wielki występ? - Tej.
- Neonowe światła. Paul, Tej. Dotrzymajcie tajemnicy mojego repertuaru. Chcę, żeby to była niespodzianka.
To be continued...
_______________________________________
Hej wam <3 Jak się trzymacie? Ja świetnie mimo faktu, że mam nauki od cholery... No ale chuj z tym. Będę dla was pisać :*
May xx
poniedziałek, 17 marca 2014
13. Kierowca.
~Następny dzień~
Rano wstaliśmy o 8, żeby dokończyć pakowanie i żeby ze spokojem dojechać na lotnisko.
- Zayn obudź się... - Powiedziałam.
- Nie chcę. - Jęczał.
- Rusz tą dupę. - Odpowiedziałam. - Albo pogadamy inaczej.
- Eh... - Westchnął i wstał.
Dopakowałam resztę potrzebnych mi rzeczy i wygrzebałam z szafy jakieś ciuchy, żeby się w nie ubrać, po czym poszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Wysmarowałam się cała moim kokosowym balsamem do ciała, a jego zapach idealnie się skomponował z bananową odżywką do włosów. Ubrałam się w TO, zrobiłam makijaż, a włosy wysuszyłam i zostawiłam w naturalnym stanie. Wyszłam z łazienki, wracając do pokoju. Zayn palił papierosa na balkonie, mając na sobie jedynie jeansy. Seksownie wyglądał.
- Tey, Romeo. Byś się ćmikiem podzielił. - Zaśmiałam się wychodząc na zimną kafelkowaną posadzkę.
- Masz. - Dał mi swojego papierosa. Porządnie się zaciągnęłam i powoli wypuściłam dym z ust. - Nie za gorąco ci?
- Nie. Jest w sam raz. - Zaśmiałam się i po raz kolejny zaciągnęłam się. Oddałam Zaynowi jego papieros.
- Cudnie wyglądasz... - Objął mnie w talii.
- Mam to w naturze. Ładne ciałko. - Pocałowałam go.
- Ma się to coś. - Zaśmiał się.
- Nie zaprzeczę. - Uśmiechnęłam się.
- Ej, Keviny jesteście gotowe? - Do pokoju wszedł Lou.
- Tak. - Powiedziałam wchodząc do pokoju.
- A co już jedziemy? Jest dopiero 12... - Zdziwił się Malik.
- Hazz się gorączkuje, a Paul i tak chce, żebyśmy byli wcześniej, a jeszcze odprawa i wszystko... - Lou.
- Ja chcę prowadzić... - Zrobiłam smutną minkę.
- Dziecko, ty nie masz prawa jazdy... - Louis.
- A skąd wiesz, może mam? - Spytałam i wyciągnęłam z portfela moje prawko.
- Idź to uzgodnić z Harrym. - Westchnął mój brat.
- Oh nie! Megan chce nas zabić! - Zayn.
- Oh tak, bo ja jestem taka zła. - Zaśmiałam się i zeszłam na dół. - Harry!
- Jestem obok. Czego się drzesz? - Spytał.
- Mogę prowadzić. - Zrobiłam maślane oczka.
- A prawko jest?
- Jest.
- Proszę pokazać. - Stanął jak glina i poprawił swoje okurary.
- Ależ proszę, panie władzo. - Pokazałam mu dokument.
- Oto kluczyki. - Powiedział zrezygnowany, wiedząc, do czego jestem zdolna.
- Dziękuję! - Krzyknęłam i pobiegłam do auta.
- Ej, a ty co? - Spytał Liam.
- Mam prawko, chcę prowadzić. Nie zabiję was. Harry ma moje prawko, więc on wam pokaże. - Powiedziałam.
- Chciałbym dożyć swoich urodzin. - Niall.
- I dożyjesz. Tylko pasy zapnij. - ja.
- To jej prawko chłopaki. Uwierzycie? - Harry wsiadł do auta i podał Liamowi mój dokument.
- Harry wypierdalaj, ja tu siedzę. - Powiedział Zayn.
- Co tak ostro? Dałem jej kluczyki, więc mogę siedzieć obok niej. - Hazz.
- Jestem jej chłopakiem. Mam większe prawa niż ty gagatku. - Malik.
- Mój samochód. - Harry.
- Mój chłopak... - Wystawiłam mu język.
- Okej, ale w drodze powrotnej ja chcę siedzieć z przodu. - Harry przesiadł się koło Louis'a.
- Tylko Zayn proszę weź jej nie prowokuj. Wariatka może spowodować wypadek. - Powiedział Niall.
- Tey, ta wariatka zaraz może ci nakopać do dupy, jeśli się nie zamkniesz. - Spojrzałam na blondyna.
- Stwierdzam tylko fakty. - Uśmiechnął się uroczo.
- Wszyscy pasy zapięte? - Spytałam.
- Tak. - Odpowiedzieli chórem.
Odpaliłam vana i ruszyłam. Ignorowałam śmiechy i wygłupy chłopaków, by bardziej skupić się na drodze. Przyznam nie było to łatwe, gdyż Zayn kładł ciąglę rękę na moją nogę. Ale przeżyliśmy. Dojechaliśmy na lotnisko, gdzie było pełno fanek i reporterów. Udało nam się dotrzeć do punktu informacyjnego.
- Dzień dobry, my mieliśmy rezerwacje na lot do Los Angeles na nazwisko Higgins. - Powiedział Louis.
- Tak, tak. Pan Higgins już się zgłosił i czeka na państwo od 30 minut przy bramce numer 1. Po proszę tylko paszporty i mogą państwo iść. - Daliśmy kobiecie dokumenty.
- Oto bilety i miłego lotu życzę. - powiedziała.
- Dzięki. - Odpowiedzieliśmy i poszliśmy do danej bramki.
- Czemu gwałciłeś ją wzrokiem? - Spytałam cicho Zayna.
- Ja?! - Zdziwił się.
- Nie ja, jeszcze wargę przygryzałeś! - powiedziałam zdenerwowana.
- Och ty moja kochana zazdrośnico... Żadna kobieta nie jest piękniejsza, czy seksowniejsza od ciebie. Jesteś naj w całym wszechświecie. - Dał mi całusa w policzek.
- A ilu twoim dziewczynom to mówiłeś? - Spytałam.
- Tylko tobie. - Powiedział.
- A ten tekst? - ja.
- Oj Meggie... - Zaśmiał się
- No co Meggie? Tak mam na imię... Ugh...
Po odprawie udaliśmy się na pokład samolotu. Pierwszy raz leciałam samolotem. Jestem taka podjarana, a zarazem przerażona. Tyle teraz katastof lotniczych, że aż łeb mały. Zajęłam miejsce w prywatnym odrzutowcu chłopaków i zamknęłam oczy.
- Jeszcze nie wystartowaliśmy, a ty już chcesz iść spać? - Zaśmiał się Zayn. Otworzyłam oczy i spojrzałam na jego postać. Siedział naprzeciwko mnie.
- Nie że chce jej się śmiać, tylko nigdy samolotem nie leciała. Tylko spójrz na nią. Wygląda zupełnie jak Louis jak pierwszy raz leciał samolotem. - Śmiał się Harry.
- Spierdalaj Harry. - Powiedziałam równo z moim bratem.
- Z resztą ty wyglądałeś nie lepiej. Byłeś cały zielony, bujałeś się na prawo i lewo z torbą papierową. - Louis.
- I tak oto twój kędzierzawy ryj został zamknięty. - Powiedziałam.
- Ale chyba nie będziesz wymiotować? - Spytał Zayn.
- A jak będę to co? Rzucisz mnie dla tej laski z informacji? - Zapytałam.
- To będę ci trzymał włosy. W zdrowiu i chorobie, w biedzie i dostatku i tak dalej... - Zayn.
- O co tym razem poszło? Powiedźcie wujkowi Niall'owi, wujek Niall posłucha... - Niall.
- O to, że on ją gwałcił wzrokiem! - Wrzasnęłam.
- Idź ty lepiej spać, zanim kogoś zamordujesz. - Lou.
- Zayn idioto! Jak mogłeś ją gwałcić wzrokiem! - Wrzasnął na niego Nialler.
- Dziękuję Niall. Polać ci za to. - powiedziałam.
- Ale ja tamtej kobiety nie gwałciłem wzrokiem! - Zayn.
- I przygryzałeś wargę! - ja.
- No ja nie...! - Przerwałam mu.
- Tylko winny się tłumaczy. - Dokończyłam.
- Eh... Jak mam udowodnić moją niewinność? - Spytał.
- Się pomyśli. - Powiedziałam.
~następnego dnia rano~
Właśnie wylądowaliśmy na lotnisku w Mieście Aniołów. Ledwie przeżyłam ten lot. Trzęsło jak cholera. Przygotowanym czarnym dużym terenowcem dojechaliśmy do hotelu, pod którym było od chuja fanek. Szarpały ich, wyrywały im włosy, ale dzięki pomocy ochrony dotarliśmy do środka.
- 4 apartamenty na nazwisko Higgins. - Powiedział Paul do recepcjonistki. Zayn stał do niej tyłem tuląc się do mnie.
- Kocham cię wiesz? - Spytał.
- Ja ciebie też. - Odpowiedziałam.
- Ok. Kto z kim śpi w pokoju? - Paul.
- Ja śpię z Niall'em, Louis z Harrym, a tamte zakochańce razem. - Powiedział Liam.
- Co?! Zayn na pewno nie będzie spał z moją siostrą w jednym pokoju! W jednym łóżku! Ee! Nie do cholery! - Krzyczał Lou.
- Znów zaczynasz? - Spytałam.
- Są dorośli Lou... - Obronił nas Paul.
- Dziękuję Paul. A ty Louis weź te psychotropy, które przepisał ci lekarz. - Ja.
- Nie oddam cię im... - Zayn chwycił mnie na panienkę i pobiegł do windy.
- Puść mnie wariacie. 5 gramów nie ważę... - Zaśmiałam się.
- Nosiłem cięższe rzeczy. Ty jesteś jak piórko. - Pocałował mnie. Drzwi od windy się zamknęły. Postawił mnie i zaczął całować.
- Nie mamy klucza i nie wiemy na które piętko jechać. - Powiedziałam przerywając pocałunki.
- Hm... - Winda pojechała w górę. Zatrzymaliśmy się na 24 piętrze. Do windy weszła starsza kobieta. Stanęła pomiędzy nami.
- Urocza z was para. - Powiedziała.
- Dziękujemy. - Powiedzieliśmy równo.
- Tylko się zabezpieczajcie i nie podejmujcie błędnych decyzji. - Uśmiechnęła się wychodząc z windy na parterze. Wyszliśmy za nią.
- Z pewnością. - Szepnął do mnie Zayn.
To Be Continued...
_____________________________________________________________________
Hej, oto rozdział. Jak będziecie komentować, to rozdziały będą szybciej. Wszystko zależy od was. A wiedźcie, że mam straszną wenę... Straszną w pozytywnym sensie. I nie! Megan nie będzie w ciąży i nie nie będzie snu. Muahahahahah! Nic nie powiem :**
Bye słoneczka <3
May xx <3
Rano wstaliśmy o 8, żeby dokończyć pakowanie i żeby ze spokojem dojechać na lotnisko.
- Zayn obudź się... - Powiedziałam.
- Nie chcę. - Jęczał.
- Rusz tą dupę. - Odpowiedziałam. - Albo pogadamy inaczej.
- Eh... - Westchnął i wstał.
Dopakowałam resztę potrzebnych mi rzeczy i wygrzebałam z szafy jakieś ciuchy, żeby się w nie ubrać, po czym poszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Wysmarowałam się cała moim kokosowym balsamem do ciała, a jego zapach idealnie się skomponował z bananową odżywką do włosów. Ubrałam się w TO, zrobiłam makijaż, a włosy wysuszyłam i zostawiłam w naturalnym stanie. Wyszłam z łazienki, wracając do pokoju. Zayn palił papierosa na balkonie, mając na sobie jedynie jeansy. Seksownie wyglądał.
- Tey, Romeo. Byś się ćmikiem podzielił. - Zaśmiałam się wychodząc na zimną kafelkowaną posadzkę.
- Masz. - Dał mi swojego papierosa. Porządnie się zaciągnęłam i powoli wypuściłam dym z ust. - Nie za gorąco ci?
- Nie. Jest w sam raz. - Zaśmiałam się i po raz kolejny zaciągnęłam się. Oddałam Zaynowi jego papieros.
- Cudnie wyglądasz... - Objął mnie w talii.
- Mam to w naturze. Ładne ciałko. - Pocałowałam go.
- Ma się to coś. - Zaśmiał się.
- Nie zaprzeczę. - Uśmiechnęłam się.
- Ej, Keviny jesteście gotowe? - Do pokoju wszedł Lou.
- Tak. - Powiedziałam wchodząc do pokoju.
- A co już jedziemy? Jest dopiero 12... - Zdziwił się Malik.
- Hazz się gorączkuje, a Paul i tak chce, żebyśmy byli wcześniej, a jeszcze odprawa i wszystko... - Lou.
- Ja chcę prowadzić... - Zrobiłam smutną minkę.
- Dziecko, ty nie masz prawa jazdy... - Louis.
- A skąd wiesz, może mam? - Spytałam i wyciągnęłam z portfela moje prawko.
- Idź to uzgodnić z Harrym. - Westchnął mój brat.
- Oh nie! Megan chce nas zabić! - Zayn.
- Oh tak, bo ja jestem taka zła. - Zaśmiałam się i zeszłam na dół. - Harry!
- Jestem obok. Czego się drzesz? - Spytał.
- Mogę prowadzić. - Zrobiłam maślane oczka.
- A prawko jest?
- Jest.
- Proszę pokazać. - Stanął jak glina i poprawił swoje okurary.
- Ależ proszę, panie władzo. - Pokazałam mu dokument.
- Oto kluczyki. - Powiedział zrezygnowany, wiedząc, do czego jestem zdolna.
- Dziękuję! - Krzyknęłam i pobiegłam do auta.
- Ej, a ty co? - Spytał Liam.
- Mam prawko, chcę prowadzić. Nie zabiję was. Harry ma moje prawko, więc on wam pokaże. - Powiedziałam.
- Chciałbym dożyć swoich urodzin. - Niall.
- I dożyjesz. Tylko pasy zapnij. - ja.
- To jej prawko chłopaki. Uwierzycie? - Harry wsiadł do auta i podał Liamowi mój dokument.
- Harry wypierdalaj, ja tu siedzę. - Powiedział Zayn.
- Co tak ostro? Dałem jej kluczyki, więc mogę siedzieć obok niej. - Hazz.
- Jestem jej chłopakiem. Mam większe prawa niż ty gagatku. - Malik.
- Mój samochód. - Harry.
- Mój chłopak... - Wystawiłam mu język.
- Okej, ale w drodze powrotnej ja chcę siedzieć z przodu. - Harry przesiadł się koło Louis'a.
- Tylko Zayn proszę weź jej nie prowokuj. Wariatka może spowodować wypadek. - Powiedział Niall.
- Tey, ta wariatka zaraz może ci nakopać do dupy, jeśli się nie zamkniesz. - Spojrzałam na blondyna.
- Stwierdzam tylko fakty. - Uśmiechnął się uroczo.
- Wszyscy pasy zapięte? - Spytałam.
- Tak. - Odpowiedzieli chórem.
Odpaliłam vana i ruszyłam. Ignorowałam śmiechy i wygłupy chłopaków, by bardziej skupić się na drodze. Przyznam nie było to łatwe, gdyż Zayn kładł ciąglę rękę na moją nogę. Ale przeżyliśmy. Dojechaliśmy na lotnisko, gdzie było pełno fanek i reporterów. Udało nam się dotrzeć do punktu informacyjnego.
- Dzień dobry, my mieliśmy rezerwacje na lot do Los Angeles na nazwisko Higgins. - Powiedział Louis.
- Tak, tak. Pan Higgins już się zgłosił i czeka na państwo od 30 minut przy bramce numer 1. Po proszę tylko paszporty i mogą państwo iść. - Daliśmy kobiecie dokumenty.
- Oto bilety i miłego lotu życzę. - powiedziała.
- Dzięki. - Odpowiedzieliśmy i poszliśmy do danej bramki.
- Czemu gwałciłeś ją wzrokiem? - Spytałam cicho Zayna.
- Ja?! - Zdziwił się.
- Nie ja, jeszcze wargę przygryzałeś! - powiedziałam zdenerwowana.
- Och ty moja kochana zazdrośnico... Żadna kobieta nie jest piękniejsza, czy seksowniejsza od ciebie. Jesteś naj w całym wszechświecie. - Dał mi całusa w policzek.
- A ilu twoim dziewczynom to mówiłeś? - Spytałam.
- Tylko tobie. - Powiedział.
- A ten tekst? - ja.
- Oj Meggie... - Zaśmiał się
- No co Meggie? Tak mam na imię... Ugh...
Po odprawie udaliśmy się na pokład samolotu. Pierwszy raz leciałam samolotem. Jestem taka podjarana, a zarazem przerażona. Tyle teraz katastof lotniczych, że aż łeb mały. Zajęłam miejsce w prywatnym odrzutowcu chłopaków i zamknęłam oczy.
- Jeszcze nie wystartowaliśmy, a ty już chcesz iść spać? - Zaśmiał się Zayn. Otworzyłam oczy i spojrzałam na jego postać. Siedział naprzeciwko mnie.
- Nie że chce jej się śmiać, tylko nigdy samolotem nie leciała. Tylko spójrz na nią. Wygląda zupełnie jak Louis jak pierwszy raz leciał samolotem. - Śmiał się Harry.
- Spierdalaj Harry. - Powiedziałam równo z moim bratem.
- Z resztą ty wyglądałeś nie lepiej. Byłeś cały zielony, bujałeś się na prawo i lewo z torbą papierową. - Louis.
- I tak oto twój kędzierzawy ryj został zamknięty. - Powiedziałam.
- Ale chyba nie będziesz wymiotować? - Spytał Zayn.
- A jak będę to co? Rzucisz mnie dla tej laski z informacji? - Zapytałam.
- To będę ci trzymał włosy. W zdrowiu i chorobie, w biedzie i dostatku i tak dalej... - Zayn.
- O co tym razem poszło? Powiedźcie wujkowi Niall'owi, wujek Niall posłucha... - Niall.
- O to, że on ją gwałcił wzrokiem! - Wrzasnęłam.
- Idź ty lepiej spać, zanim kogoś zamordujesz. - Lou.
- Zayn idioto! Jak mogłeś ją gwałcić wzrokiem! - Wrzasnął na niego Nialler.
- Dziękuję Niall. Polać ci za to. - powiedziałam.
- Ale ja tamtej kobiety nie gwałciłem wzrokiem! - Zayn.
- I przygryzałeś wargę! - ja.
- No ja nie...! - Przerwałam mu.
- Tylko winny się tłumaczy. - Dokończyłam.
- Eh... Jak mam udowodnić moją niewinność? - Spytał.
- Się pomyśli. - Powiedziałam.
~następnego dnia rano~
Właśnie wylądowaliśmy na lotnisku w Mieście Aniołów. Ledwie przeżyłam ten lot. Trzęsło jak cholera. Przygotowanym czarnym dużym terenowcem dojechaliśmy do hotelu, pod którym było od chuja fanek. Szarpały ich, wyrywały im włosy, ale dzięki pomocy ochrony dotarliśmy do środka.
- 4 apartamenty na nazwisko Higgins. - Powiedział Paul do recepcjonistki. Zayn stał do niej tyłem tuląc się do mnie.
- Kocham cię wiesz? - Spytał.
- Ja ciebie też. - Odpowiedziałam.
- Ok. Kto z kim śpi w pokoju? - Paul.
- Ja śpię z Niall'em, Louis z Harrym, a tamte zakochańce razem. - Powiedział Liam.
- Co?! Zayn na pewno nie będzie spał z moją siostrą w jednym pokoju! W jednym łóżku! Ee! Nie do cholery! - Krzyczał Lou.
- Znów zaczynasz? - Spytałam.
- Są dorośli Lou... - Obronił nas Paul.
- Dziękuję Paul. A ty Louis weź te psychotropy, które przepisał ci lekarz. - Ja.
- Nie oddam cię im... - Zayn chwycił mnie na panienkę i pobiegł do windy.
- Puść mnie wariacie. 5 gramów nie ważę... - Zaśmiałam się.
- Nosiłem cięższe rzeczy. Ty jesteś jak piórko. - Pocałował mnie. Drzwi od windy się zamknęły. Postawił mnie i zaczął całować.
- Nie mamy klucza i nie wiemy na które piętko jechać. - Powiedziałam przerywając pocałunki.
- Hm... - Winda pojechała w górę. Zatrzymaliśmy się na 24 piętrze. Do windy weszła starsza kobieta. Stanęła pomiędzy nami.
- Urocza z was para. - Powiedziała.
- Dziękujemy. - Powiedzieliśmy równo.
- Tylko się zabezpieczajcie i nie podejmujcie błędnych decyzji. - Uśmiechnęła się wychodząc z windy na parterze. Wyszliśmy za nią.
- Z pewnością. - Szepnął do mnie Zayn.
To Be Continued...
_____________________________________________________________________
Hej, oto rozdział. Jak będziecie komentować, to rozdziały będą szybciej. Wszystko zależy od was. A wiedźcie, że mam straszną wenę... Straszną w pozytywnym sensie. I nie! Megan nie będzie w ciąży i nie nie będzie snu. Muahahahahah! Nic nie powiem :**
Bye słoneczka <3
May xx <3
sobota, 15 marca 2014
12. Związki.
- Myślę, że... - Nie wiedziałam co powiedzieć. Zayn niedługo jedzie z chłopakami w trasę, ja zostaję w Doncaster... Chociaż chcą, żebym pojechała z nimi. Mam okazję spełnić marzenia, ale później może być ciężko z pracą... Z drugiej strony nie chcę zostawać w Doncaster. Chcę zobaczyć różne zakątki świata, a nie tkwić tutaj.
- Spokojnie. Dam ci wizytówkę i zadzwonisz do mnie. Jeśli się zgodzisz, to fajnie, a jeśli nie... Trudno... Będę musiała jakoś przeżyć. - Anabeth podała mi skrawek papieru, na którym widniał jej numer.
- Dzięki... Z pewnością zadzwonię. To ile płacę? - ja.
- Ty nic. To ile Ana? - Zayn.
- Nie bierz od niego pieniędzy Ana! - Krzyknęłam.
- Chwila! Muszę wszystko podliczyć. Chodźcie do kasy. - Anabeth.
- Nie zapłacisz Meggie. - Zayn.
- Będziesz się teraz kłócił kto ma zapłacić? - Spytałam.
- Nie będę, bo to ja będę płacił. - Uparł się.
- Ale z ciebie uparty osioł jest! - Zdenerwowałam się.
- No wiem... - Zaśmiał się.
- 50 funtów. - Ana.
- Dzięki. - Powiedzieliśmy i wyszliśmy.
Poszliśmy jeszcze do Centrum Handlowego. Kupiliśmy mnóstwo rzeczy. Po powrocie do domu, poszliśmy do mojego pokoju. Rozmawialiśmy leżąc na łóżku.
- Chcesz tam pracować? - Spytał.
- Sama nie wiem. Nie chcę się z tobą rozstawać. 99% par na odległość kończy rozstaniem. Chciałabym też osiągnąć coś w życiu, a nie utkwić w Doncaster. Praca jako tatuażystka świetnie brzmi, ale...
- Ale co? Nie twoje klimaty?
- Też, ale co będzie później? Nie uniknione, że będę chciała ukończyć studia...
- Myślę, że na pierwszym miejscu powinnaś postawić swoje marzenia, potem rodzina, studia i praca...
- Ty swojej rodziny nie postawiłeś na drugim miejscu. Są dla ciebie równie ważne, jak twoja praca. Sam z resztą wiesz, że jak szybko się wzbiłeś na szczyt, to 2 razy szybciej możesz spaść. Jakby twoja kariera się zakończyła to co byś robił?
- Studia zaoczne, magisterka i nauczyciel angielskiego, bądź plastyki.
- No dobra, ale nawet jeśli wybiorę marzenia zamiast ciebie, to tak czy tak, będziemy musieli się rozstać... Bo jak inaczej mam spełnić marzenia?
- Zacznijmy od tego jakie są twoje marzenia.
- Zawsze chciałam zostać aktorką, bądź tancerką.
- A nie piosenkarką?
- Też, ale nie... Śpiewanie wolę zostawić Louisowi.
- Hm... No przyznam nie będzie łatwo, ale wiem, że będziemy jedną z tych par, które przetrwają. Spójrz na Louisa i Eleanor. El jest modelką, jeździ po całym świecie, widują się żadko, bo raz, dwa razy na miesiąc, ale dzwonią do siebie i dużo rozmawiają i mimo tego wszystkiego się kochają i są razem.
- A Liam i Danielle? Danielle jest tancerką, również jeździ po całym świecie i przez to Li i Dan zerwali ze sobą. Ja jakbym była aktorką, siedziałabym całymi dniami i nocami na planie, a ty masz trasy, koncerty, próby, studio, sesje zdjęciowe i wiele innych zajęć...
- Czyli twierdzisz, że po tych 2 tygodziach powinniśmy zerwać? - Podniósł się.
- Nie. Ale twierdzę, że to samo może nie wypalić. Nie chcę zrywać... - Ja zrobiłam to samo.
- Meggie, przestań kłamać. Wiem, że nie chcesz być aktorką. Może i umiesz grać, ale mnie nie oszukasz... Gdybyś była piosenkarką jeździłabyś z nami w trasy...
- Zayn... Nie dasz mi odejść... Prawda?
- Zbyt mocno cię kocham...
- Ja ciebie też... - Przytuliłam cię do niego.
- Pojedź z nami w trasę. Najpierw marzenia i ja. Później reszta świata. - Uśmiechnął się.
- Pojadę. Dla marzeń, a nie dla ciebie.
- Osz ty. - Rzucił się na mnie niczym tygrys i wpił w moje usta.
- I co teraz zamierzasz kocie? Zemścić się?
- Tak...
- Niby jak?
- Zacałuję cię na śmierć...
- Kuszące...
- Chyba że wolisz łaskotki.
- Jednak nie. - Zaśmiałam się.
- Zanim zgwałcisz moją siostrę... Z zabezpieczeniem... Jestem za młody na wujka itp... Chcę z wami pogadać! - Krzyknął Louis wchodząc do pokoju.
- Czego chcesz Lou? - Spytałam.
- W sumie to chcę z Zaynem pogadać, ale może on ciebie w to wciągnie, więc zamknij usta i słuchaj. - Louis.
- Co się stało? - Spytał Zayn porządnie siadając.
- Zespół, który miał być naszym supportem przez całą trasę, zrezygnował i nie mamy kogo wstawić na miejsce, gdyż wiąże się to z tym, że nikomu nie chce się kombinować repertuaru, albo przedłużać trasy... Więc... Może Meggie? - Lou.
- Ja?! - Wykrzyknęłam.
- To świetny pomysł! - Krzyknął Zayn.
- No wiem... Jestem genialny. - Louis. - Pakujcie się. Paul powiedział, że już jutro o 16 lecimy do LA.
- To ja już nie mam prawa głosu? Może mam plany? - Odezwałam się.
- Nie masz. Pakuj manatki. - Louis wyszedł.
- A może ja nie chcę jechać? - Spytałam.
- Wiem, że nie chcesz zgnić w Doncaster. Chcemy pomóc ci ze spełnieniem marzeń... - Zayn.
- A może ja chcę sama spełnić swoje marzenia? Pomyśleliście o tym? Może chce sama się trudzić, żeby dotrzeć na szczyt? - Zdenerwowałam się.
- Meggie, proszę cię nie bądź taka...
- Czyli jaka? Samodzielna? Niezależna? Suwerenna? Powiedz mi jaka...
- Taka uparta. Ludzie chcą ci pomóc, a ty ich odrzucasz! Nie widzisz, że Louis chce odzyskać siostrę?! Na prawdę jesteś taka ślepa?!
- To może niech ze mną normalnie porozmawia, a nie bawi się w cudotwórcę! Nie sądziłam, że ty... Robisz to dla niego... Po to, żebyś mógł się ze mną zabawić, a on wygłaszać monologi, żeby sprawiać pozory idealnego brata...
- Megan, to nie tak...
- Jestem ślepa. Nie wiem jak.
- Przestań nas wszystkich odrzucać! Kurwa... Chcemy ci pomóc do cholery!
- Nie jestem kurwą. Tak możesz sobie mówić o Pari.
- Perrie.
- Nie obchodzi mnie, jak ona ma na imię. Nie potrzebuję niczyjej pomocy.
- Nie chcę się kłucić... Proszę wystąp jako nasz support.
- Nienawidzę was... - Syknęłam i zaczęłam się pakować.
Czemu to zrobiłam? Sama nie wiem... Może zbyt mocno kocham Zayn'a? Może chcę spełnić marzenia? Nie... Powodem jest zdecydowanie miłość... Jestem inwidualistką. Marzenia to ja sama chciałabym spełnić. Bez niczyjej pomocy.
- Jesteś zła? - Poczułam jak Mulat mocno obejmuje mnie od tyłu.
- Jak myślisz? Nie pozwalacie mi nic zrobić samej! Mam wszystkie kończyny, psychicznie też jestem zdrowa, więc czemu?
- Bo nam na tobie zależy. Nikt nie chce, żebyś cierpiała. Louis chce odpokutować wszystkie twoje krzywdy jakie były ci kiedykolwiek zadane.
- Ta... Nikt nie chce żebym cierpiała. Cóż... Justin też nie chciał abym cierpiała więc zerwał przez sms-a.
- Był, jest i będzie dupkiem, nie wartym ciebie idiotą. Nie rozdrapuj starych ran.
- Dobra skończmy ten temat... Jestem zmęczona dniem dzisieszym. - Zapięłam torbę i rzuciłam się na łóżko. Znajoma piosenka ustawiona jako dzwonek w moim telefonie, dawała znaki, że ktoś się do mnie dobija. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.
- Megan nie żyje. - Powiedziałam do słuchawki.
- Też miło cię słyszeć. Jak się miewasz? - Rozpoznałam głos Justina.
- Justin? Po co dzwonisz? - Zdziwiłam się. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Zayn posłał mi pytające spojrzenie.
- Dzwonię do mojej przyjaciółki. Chcę wiedzieć, jak się trzymasz po naszym zerwaniu... Przepraszam, że przez SMS, ale bałem się twojej reakcji... Moglibyśmy się spotkać? No wiesz... Koleżeńskie spotkanie. - Zaśmiał się.
- Nie... Nie chcę się z tobą mieć nic doczynienia. Strasznie cierpiałam po twoim zerwaniu, a po za tym wyjeżdżam... Cześć. - Rozłączyłam się i starałam wstrzymać łzy. Wzięłam mój telefon i rzuciłam nim o ścianę. Cały się roztrzaskał.
- Co ty zrobiłaś?! - Krzyknął zdziwiony Zayn. Wstałam i przytuliłam się do niego.
- Zadzwonił. - Rozpłakałam się.
- Ten dupek? Meggie... Czemu nie dałaś mi tego telefonu? Załatwiłbym to! - Spytał.
- Daj spokój. Dobra. Muszę się ogarnąć... - Osunęłam się od niego.
- Nie martw się skarbie. - Zaczął mnie całować.
___________________________________________
Przepraszam. Zjebałam ten rozdział. Nie chciałam. Obiecuję poprawę.
Jeśli ktoś z was ma ask.fm. To niech wejdzie na mój profil. ask.fm/djmay zostawcie kilka like, a jeśli nie macie, to proszę załóżcie konto i polajkujcie trochę. Możecie też pytać o bloga, albo o cokolwiek. ODPOWIADAM NA KAŻDE PYTANIE. Jeśli poprosicie o like, dam wam, chyba że będę miała bloka to was najwyżej poinformuję i odwdzięczę się innego dnia. :) dla was to nic, a dla mnie wiele :)
Lovv, May xx
- Spokojnie. Dam ci wizytówkę i zadzwonisz do mnie. Jeśli się zgodzisz, to fajnie, a jeśli nie... Trudno... Będę musiała jakoś przeżyć. - Anabeth podała mi skrawek papieru, na którym widniał jej numer.
- Dzięki... Z pewnością zadzwonię. To ile płacę? - ja.
- Ty nic. To ile Ana? - Zayn.
- Nie bierz od niego pieniędzy Ana! - Krzyknęłam.
- Chwila! Muszę wszystko podliczyć. Chodźcie do kasy. - Anabeth.
- Nie zapłacisz Meggie. - Zayn.
- Będziesz się teraz kłócił kto ma zapłacić? - Spytałam.
- Nie będę, bo to ja będę płacił. - Uparł się.
- Ale z ciebie uparty osioł jest! - Zdenerwowałam się.
- No wiem... - Zaśmiał się.
- 50 funtów. - Ana.
- Dzięki. - Powiedzieliśmy i wyszliśmy.
Poszliśmy jeszcze do Centrum Handlowego. Kupiliśmy mnóstwo rzeczy. Po powrocie do domu, poszliśmy do mojego pokoju. Rozmawialiśmy leżąc na łóżku.
- Chcesz tam pracować? - Spytał.
- Sama nie wiem. Nie chcę się z tobą rozstawać. 99% par na odległość kończy rozstaniem. Chciałabym też osiągnąć coś w życiu, a nie utkwić w Doncaster. Praca jako tatuażystka świetnie brzmi, ale...
- Ale co? Nie twoje klimaty?
- Też, ale co będzie później? Nie uniknione, że będę chciała ukończyć studia...
- Myślę, że na pierwszym miejscu powinnaś postawić swoje marzenia, potem rodzina, studia i praca...
- Ty swojej rodziny nie postawiłeś na drugim miejscu. Są dla ciebie równie ważne, jak twoja praca. Sam z resztą wiesz, że jak szybko się wzbiłeś na szczyt, to 2 razy szybciej możesz spaść. Jakby twoja kariera się zakończyła to co byś robił?
- Studia zaoczne, magisterka i nauczyciel angielskiego, bądź plastyki.
- No dobra, ale nawet jeśli wybiorę marzenia zamiast ciebie, to tak czy tak, będziemy musieli się rozstać... Bo jak inaczej mam spełnić marzenia?
- Zacznijmy od tego jakie są twoje marzenia.
- Zawsze chciałam zostać aktorką, bądź tancerką.
- A nie piosenkarką?
- Też, ale nie... Śpiewanie wolę zostawić Louisowi.
- Hm... No przyznam nie będzie łatwo, ale wiem, że będziemy jedną z tych par, które przetrwają. Spójrz na Louisa i Eleanor. El jest modelką, jeździ po całym świecie, widują się żadko, bo raz, dwa razy na miesiąc, ale dzwonią do siebie i dużo rozmawiają i mimo tego wszystkiego się kochają i są razem.
- A Liam i Danielle? Danielle jest tancerką, również jeździ po całym świecie i przez to Li i Dan zerwali ze sobą. Ja jakbym była aktorką, siedziałabym całymi dniami i nocami na planie, a ty masz trasy, koncerty, próby, studio, sesje zdjęciowe i wiele innych zajęć...
- Czyli twierdzisz, że po tych 2 tygodziach powinniśmy zerwać? - Podniósł się.
- Nie. Ale twierdzę, że to samo może nie wypalić. Nie chcę zrywać... - Ja zrobiłam to samo.
- Meggie, przestań kłamać. Wiem, że nie chcesz być aktorką. Może i umiesz grać, ale mnie nie oszukasz... Gdybyś była piosenkarką jeździłabyś z nami w trasy...
- Zayn... Nie dasz mi odejść... Prawda?
- Zbyt mocno cię kocham...
- Ja ciebie też... - Przytuliłam cię do niego.
- Pojedź z nami w trasę. Najpierw marzenia i ja. Później reszta świata. - Uśmiechnął się.
- Pojadę. Dla marzeń, a nie dla ciebie.
- Osz ty. - Rzucił się na mnie niczym tygrys i wpił w moje usta.
- I co teraz zamierzasz kocie? Zemścić się?
- Tak...
- Niby jak?
- Zacałuję cię na śmierć...
- Kuszące...
- Chyba że wolisz łaskotki.
- Jednak nie. - Zaśmiałam się.
- Zanim zgwałcisz moją siostrę... Z zabezpieczeniem... Jestem za młody na wujka itp... Chcę z wami pogadać! - Krzyknął Louis wchodząc do pokoju.
- Czego chcesz Lou? - Spytałam.
- W sumie to chcę z Zaynem pogadać, ale może on ciebie w to wciągnie, więc zamknij usta i słuchaj. - Louis.
- Co się stało? - Spytał Zayn porządnie siadając.
- Zespół, który miał być naszym supportem przez całą trasę, zrezygnował i nie mamy kogo wstawić na miejsce, gdyż wiąże się to z tym, że nikomu nie chce się kombinować repertuaru, albo przedłużać trasy... Więc... Może Meggie? - Lou.
- Ja?! - Wykrzyknęłam.
- To świetny pomysł! - Krzyknął Zayn.
- No wiem... Jestem genialny. - Louis. - Pakujcie się. Paul powiedział, że już jutro o 16 lecimy do LA.
- To ja już nie mam prawa głosu? Może mam plany? - Odezwałam się.
- Nie masz. Pakuj manatki. - Louis wyszedł.
- A może ja nie chcę jechać? - Spytałam.
- Wiem, że nie chcesz zgnić w Doncaster. Chcemy pomóc ci ze spełnieniem marzeń... - Zayn.
- A może ja chcę sama spełnić swoje marzenia? Pomyśleliście o tym? Może chce sama się trudzić, żeby dotrzeć na szczyt? - Zdenerwowałam się.
- Meggie, proszę cię nie bądź taka...
- Czyli jaka? Samodzielna? Niezależna? Suwerenna? Powiedz mi jaka...
- Taka uparta. Ludzie chcą ci pomóc, a ty ich odrzucasz! Nie widzisz, że Louis chce odzyskać siostrę?! Na prawdę jesteś taka ślepa?!
- To może niech ze mną normalnie porozmawia, a nie bawi się w cudotwórcę! Nie sądziłam, że ty... Robisz to dla niego... Po to, żebyś mógł się ze mną zabawić, a on wygłaszać monologi, żeby sprawiać pozory idealnego brata...
- Megan, to nie tak...
- Jestem ślepa. Nie wiem jak.
- Przestań nas wszystkich odrzucać! Kurwa... Chcemy ci pomóc do cholery!
- Nie jestem kurwą. Tak możesz sobie mówić o Pari.
- Perrie.
- Nie obchodzi mnie, jak ona ma na imię. Nie potrzebuję niczyjej pomocy.
- Nie chcę się kłucić... Proszę wystąp jako nasz support.
- Nienawidzę was... - Syknęłam i zaczęłam się pakować.
Czemu to zrobiłam? Sama nie wiem... Może zbyt mocno kocham Zayn'a? Może chcę spełnić marzenia? Nie... Powodem jest zdecydowanie miłość... Jestem inwidualistką. Marzenia to ja sama chciałabym spełnić. Bez niczyjej pomocy.
- Jesteś zła? - Poczułam jak Mulat mocno obejmuje mnie od tyłu.
- Jak myślisz? Nie pozwalacie mi nic zrobić samej! Mam wszystkie kończyny, psychicznie też jestem zdrowa, więc czemu?
- Bo nam na tobie zależy. Nikt nie chce, żebyś cierpiała. Louis chce odpokutować wszystkie twoje krzywdy jakie były ci kiedykolwiek zadane.
- Ta... Nikt nie chce żebym cierpiała. Cóż... Justin też nie chciał abym cierpiała więc zerwał przez sms-a.
- Był, jest i będzie dupkiem, nie wartym ciebie idiotą. Nie rozdrapuj starych ran.
- Dobra skończmy ten temat... Jestem zmęczona dniem dzisieszym. - Zapięłam torbę i rzuciłam się na łóżko. Znajoma piosenka ustawiona jako dzwonek w moim telefonie, dawała znaki, że ktoś się do mnie dobija. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.
- Megan nie żyje. - Powiedziałam do słuchawki.
- Też miło cię słyszeć. Jak się miewasz? - Rozpoznałam głos Justina.
- Justin? Po co dzwonisz? - Zdziwiłam się. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Zayn posłał mi pytające spojrzenie.
- Dzwonię do mojej przyjaciółki. Chcę wiedzieć, jak się trzymasz po naszym zerwaniu... Przepraszam, że przez SMS, ale bałem się twojej reakcji... Moglibyśmy się spotkać? No wiesz... Koleżeńskie spotkanie. - Zaśmiał się.
- Nie... Nie chcę się z tobą mieć nic doczynienia. Strasznie cierpiałam po twoim zerwaniu, a po za tym wyjeżdżam... Cześć. - Rozłączyłam się i starałam wstrzymać łzy. Wzięłam mój telefon i rzuciłam nim o ścianę. Cały się roztrzaskał.
- Co ty zrobiłaś?! - Krzyknął zdziwiony Zayn. Wstałam i przytuliłam się do niego.
- Zadzwonił. - Rozpłakałam się.
- Ten dupek? Meggie... Czemu nie dałaś mi tego telefonu? Załatwiłbym to! - Spytał.
- Daj spokój. Dobra. Muszę się ogarnąć... - Osunęłam się od niego.
- Nie martw się skarbie. - Zaczął mnie całować.
___________________________________________
Przepraszam. Zjebałam ten rozdział. Nie chciałam. Obiecuję poprawę.
Jeśli ktoś z was ma ask.fm. To niech wejdzie na mój profil. ask.fm/djmay zostawcie kilka like, a jeśli nie macie, to proszę załóżcie konto i polajkujcie trochę. Możecie też pytać o bloga, albo o cokolwiek. ODPOWIADAM NA KAŻDE PYTANIE. Jeśli poprosicie o like, dam wam, chyba że będę miała bloka to was najwyżej poinformuję i odwdzięczę się innego dnia. :) dla was to nic, a dla mnie wiele :)
Lovv, May xx
czwartek, 13 marca 2014
11. Tatuaż
[2 tyg. później]
- Meggie? - Spytał Zayn, gdy siedzieliśmy na kanapie.
- Yup? - oderwałam wzrok od mojego telefonu.
- Z kim ty tak smsujesz? Jestem cholernie zazdrosny! - Zayn.
- Z Louisem... Są w sklepie i nie wiedzą co kupić. - Wyjaśniłam.
- Daj całuska. - Przybliżył się.
- Musisz zasłużyć...
- Hmm... Wyskoczymy gdzieś? Może do kina? Albo na romantyczną kolację?
- Kino lepsze. Chociaż ja to bym wolała bez sensu po mieście połazić... Chcę sobie zrobić tatuaż.
- Ty i tatuaż? Nie będzie cię za bardzo boleć?
- Nie. Chcę tatuaż.
- No dobra. Pójdziemy do studia tatuaży. - Pocałował mnie.
- Świetnie. Ogarniaj się. - Szybko wstałam z kanapy i ruszyłam do pokoju. Przecież w piżamie nie pójdę.
Chwyciłam jakieś ciuchy i pognałam do łazienki. Poszybkim prysznicu, wysuszyłam włosy i ubrałam się w TO, zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam na dół.
- Zayn rusz tą swoją dupę! - Wrzasnęłam rzucając się a kanapę.
- Już schodzę! - Krzyknął zbiegając ze schodów.
- Ale ty wiesz, że na studiu tatuaży to się nie skończy?
- Wiem. To będzie wspaniały dzień. A po za tym muszę kupić sobie nowe ciuszki!
- Dlatego z tobą kocham chodzić na zakupy. Ty siedzisz godzinę w jednym sklepie, a ja dwie...
- I zawsze wracamy z kilkanastoma torbami.
- A nawet więcej.
- Dobra chodź. - Chwycił mnie za ręce i pomógł wstać.
- Zayn zaczekaj... - Powiedziałam przystając.
- Tak? - Zdziwił się.
- To nasze pierwsze wyjśćie jako para... Już pojawiły się hejty na mnie... Boję się jak reszta świata na to zareaguje... - Powiedziałam.
- Słonko... Nie matrw się. Jeśli hejtują na ciebie to nie są prawdziwymi Directionerkami. Załatwię to. Ok? Teraz. Napiszę na TT. "Hejty kierowane do @MeganTommieT bardzo mnie zdenerwowały i posmuciły. Jestem z nią szczęśliwy, kocham ją, a wy ją tak ranicie... Już nie wiem co mam zrobić, żebyście jej nie hejtowali... :( Jeśli ją hejtujecie i jej nienawidzicie to nie jesteście True Directioners, bądź jak to Niall określił - Crazy Mofos." Wysłane. - Odparł.
- Tak strasznie cię kocham... - Przyuliłam się do niego.
- Ja ciebie też Meggie. Niepozwolę cię nikomu zranić. Więc mów mi o wszystkim... Dobrze, kotku? - Pocałował mnie.
- Ale o wszystkim? - Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.
- O wszystkim Meggie.
- Okej, sam chciałeś. Zbiłam ci twoje ulubione lusterko.
- Które?! Te które od ciebie dostałem?!
- Specjalnie, czy przez przypadek.
- Przez przypadek. Siłą grawitacji... - Zaśmiałam się.
- Osz ty... - zaczął mnie łaskotać.
- Przestań! Żartowałam! Zayn! A! - Darłam się w niebogłosy, śmiejąc się. Opadłam na kanapę a Zayn na mnie.
- A dostanę buziaka?
- Chodź tu... - Pociągnęłam go za koszulkę i złączyłam nasze usta. Malik oczywiście przedłużył pocałunek.
- Strasznie cię kocham... Wiesz?
- Ja ciebie też Zayn...
- Idziemy?
- Jasne. Tylko złaź ze mnie słoniu.
- Ej, ważę tylko 68 kilo. Według lekarzy do których nie chadzam jestem bardzo lekki jak na swój wiek.
- Leżysz na 49 - kilogramowej dziewczynie z lekkimi koścmi. Chcesz mnie połamać?
- Ważysz tylko 49 kilo?
- Tak, tylko tyle ważę. Daleko mi do perfekcji.
- Jak pojedziesz ze mną do Bradford to się to zmieni. Moja mama nie da za wygraną. Stwierdzi, że jesteś zbyt patyczkowata, a dla mnie to jesteś perfekcyjna i ja też twierdzę, że ciut zbyt chuda, choć piersi i tyłek to ty masz fajny.
- A ty tylko o jednym myślisz. Zejdź ze mnie. - Starałam się go zepchnąć.
- Oj tam... Ale nadal mnie kochasz... - Podniósł się, od razu podnosząc mnie.
- To ile pornografii przede mną ukrywasz?
- Zero. Ja nie z tych.
- Mhym... Dobra chodźmy już... - Zaśmiałam się. Zayn splutł nasze dłonie i wyszliśmy z domu. Szliśmy wąskimi uliczkami Doncaster, aż doszliśmy do studia tatuaży.
- Cześć, moja dziewczyna chciałaby sobie zrobić tatuaż. - Powiedział Zayn do recepcjonistki. "Moja dziewczyna" ... Jak to ładnie brzmi.
- Ok. A jaki? Chcesz katalog, czy masz własny szkic? - Spytała czerwonowłosa.
- Mam własny szkic. - Odpowiedziałam i dałam jej kartkę.
- Spoko. Muszę przyznać, że masz talent do szkicowania. Kręci cię sztuka? - Dziewczyna.
- Bardzo. Wszystkie kierunki. - Powiedziałam z entuzjazmem.
- A może chciałabyś tu podjąć pracę? No wiesz, co za probem przerysować szkice i wzory na czyjeś ciało... - Zaśmiała się.
- No tak, ale mogę mieć probem z igłami... - Powiedziałam.
- Możemy zrobić na mnie test. - Odezwał się Zayn. - Jeśli to nie problem. Z resztą zapłacę za wszystko. - Dodał.
- Świetnie. Pokażę ci co i jak. - Uśmiechnęła się. - A teraz chodź.
- Zayn może iść ze mną? - Spytałam.
- Jasne. Idziemy. - Weszliśmy do pomieszczenia obok. - Usiądź sobie wygodnie tutaj na fotelu i powiedz mi, gdzie ma być ten tatuaż... - Usiadła na krzesełku na przeciwko mnie.
- Na wewnętrznej stronie prawego nadgarstka. - Dziewczyna ułożyła sobie moją rękę i uszykowała igły.
- Takie same kolory jak na rysunku? - Spytała.
- Jakby to nie był problem...
- Skądże. Sama uważam, że tak będzie lepiej wyglądać. Tak w ogóle jestem Anabeth. W skrócie Ana.
- Orginalne imię... Jestem Megan, a to Zayn.- Powiedziałam.
- Tsa... Znam was. W końcu jesteście najsławniejszą parą nie tylko w Doncaster, ale i w całym UK, jak nie gdzieś indziej. Szybko plotki się rozniosły. Po kraju. Ok. Zdeinfekujemy ci to miejsce i będę mogła zacząć robić. - Ana.
Chwyciłam Zayn'a mocno za rękę.
- Spokojnie Megs. - Uspakajał mnie Zayn.
Ana robiła bardzo delikatnie, choć i tak w chuj mocno bolało. Nienawidzę igieł...
- Gotowe. - Powiedziała Anabeth.
- Dziękuję. Wygląda fantastycznie. - Pochwaliłam ją wstając.
- Dzięki. Dobra Zayn teraz ty. - Ana.
- Błagam Megan nie zrób mi krzywdy... - Zayn usiadł się na fotel, na którym wcześniej siedziałam. Usiadłam się na krzesełko Anabeth, a ona podała mi narzędzia potrzebne do pracy i mówiła co i jak.
- To jaki tatuaż? - Spytałam śmiejąc się.
- Jak na razie coś prostego. Nutka. - Zayn.
- Ok. Szykuj się na najgorsze. - Powiedziałam i wzięłam się do pracy.
- Jak na pierwszy raz to świetnie ci to wyszło. To jak? Przyjmiesz ofertę pracy? - Ana.
- Myślę, że...
__________________________________
Jak myślicie? Megan zgodzi się na tą ofertę, czy nie? A nawet jeśli, czy podoła zadaniu? Czy wytrzyma bez Zayna w rodzinnym mieście? A może się nie zgodzi i pojedzie z nim w trasę? Albo zacznie spełniać marzenia, co też wiąże się z rozstanie?
Piszcie :*
#OfficialMayxx
- Tak strasznie cię kocham... - Przyuliłam się do niego.
- Ja ciebie też Meggie. Niepozwolę cię nikomu zranić. Więc mów mi o wszystkim... Dobrze, kotku? - Pocałował mnie.
- Ale o wszystkim? - Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.
- O wszystkim Meggie.
- Okej, sam chciałeś. Zbiłam ci twoje ulubione lusterko.
- Które?! Te które od ciebie dostałem?!
- Specjalnie, czy przez przypadek.
- Przez przypadek. Siłą grawitacji... - Zaśmiałam się.
- Osz ty... - zaczął mnie łaskotać.
- Przestań! Żartowałam! Zayn! A! - Darłam się w niebogłosy, śmiejąc się. Opadłam na kanapę a Zayn na mnie.
- A dostanę buziaka?
- Chodź tu... - Pociągnęłam go za koszulkę i złączyłam nasze usta. Malik oczywiście przedłużył pocałunek.
- Strasznie cię kocham... Wiesz?
- Ja ciebie też Zayn...
- Idziemy?
- Jasne. Tylko złaź ze mnie słoniu.
- Ej, ważę tylko 68 kilo. Według lekarzy do których nie chadzam jestem bardzo lekki jak na swój wiek.
- Leżysz na 49 - kilogramowej dziewczynie z lekkimi koścmi. Chcesz mnie połamać?
- Ważysz tylko 49 kilo?
- Tak, tylko tyle ważę. Daleko mi do perfekcji.
- Jak pojedziesz ze mną do Bradford to się to zmieni. Moja mama nie da za wygraną. Stwierdzi, że jesteś zbyt patyczkowata, a dla mnie to jesteś perfekcyjna i ja też twierdzę, że ciut zbyt chuda, choć piersi i tyłek to ty masz fajny.
- A ty tylko o jednym myślisz. Zejdź ze mnie. - Starałam się go zepchnąć.
- Oj tam... Ale nadal mnie kochasz... - Podniósł się, od razu podnosząc mnie.
- To ile pornografii przede mną ukrywasz?
- Zero. Ja nie z tych.
- Mhym... Dobra chodźmy już... - Zaśmiałam się. Zayn splutł nasze dłonie i wyszliśmy z domu. Szliśmy wąskimi uliczkami Doncaster, aż doszliśmy do studia tatuaży.
- Cześć, moja dziewczyna chciałaby sobie zrobić tatuaż. - Powiedział Zayn do recepcjonistki. "Moja dziewczyna" ... Jak to ładnie brzmi.
- Ok. A jaki? Chcesz katalog, czy masz własny szkic? - Spytała czerwonowłosa.
- Mam własny szkic. - Odpowiedziałam i dałam jej kartkę.
- Spoko. Muszę przyznać, że masz talent do szkicowania. Kręci cię sztuka? - Dziewczyna.
- Bardzo. Wszystkie kierunki. - Powiedziałam z entuzjazmem.
- A może chciałabyś tu podjąć pracę? No wiesz, co za probem przerysować szkice i wzory na czyjeś ciało... - Zaśmiała się.
- No tak, ale mogę mieć probem z igłami... - Powiedziałam.
- Możemy zrobić na mnie test. - Odezwał się Zayn. - Jeśli to nie problem. Z resztą zapłacę za wszystko. - Dodał.
- Świetnie. Pokażę ci co i jak. - Uśmiechnęła się. - A teraz chodź.
- Zayn może iść ze mną? - Spytałam.
- Jasne. Idziemy. - Weszliśmy do pomieszczenia obok. - Usiądź sobie wygodnie tutaj na fotelu i powiedz mi, gdzie ma być ten tatuaż... - Usiadła na krzesełku na przeciwko mnie.
- Na wewnętrznej stronie prawego nadgarstka. - Dziewczyna ułożyła sobie moją rękę i uszykowała igły.
- Takie same kolory jak na rysunku? - Spytała.
- Jakby to nie był problem...
- Skądże. Sama uważam, że tak będzie lepiej wyglądać. Tak w ogóle jestem Anabeth. W skrócie Ana.
- Orginalne imię... Jestem Megan, a to Zayn.- Powiedziałam.
- Tsa... Znam was. W końcu jesteście najsławniejszą parą nie tylko w Doncaster, ale i w całym UK, jak nie gdzieś indziej. Szybko plotki się rozniosły. Po kraju. Ok. Zdeinfekujemy ci to miejsce i będę mogła zacząć robić. - Ana.
Chwyciłam Zayn'a mocno za rękę.
- Spokojnie Megs. - Uspakajał mnie Zayn.
Ana robiła bardzo delikatnie, choć i tak w chuj mocno bolało. Nienawidzę igieł...
- Gotowe. - Powiedziała Anabeth.
- Dziękuję. Wygląda fantastycznie. - Pochwaliłam ją wstając.
- Dzięki. Dobra Zayn teraz ty. - Ana.
- Błagam Megan nie zrób mi krzywdy... - Zayn usiadł się na fotel, na którym wcześniej siedziałam. Usiadłam się na krzesełko Anabeth, a ona podała mi narzędzia potrzebne do pracy i mówiła co i jak.
- To jaki tatuaż? - Spytałam śmiejąc się.
- Jak na razie coś prostego. Nutka. - Zayn.
- Ok. Szykuj się na najgorsze. - Powiedziałam i wzięłam się do pracy.
- Jak na pierwszy raz to świetnie ci to wyszło. To jak? Przyjmiesz ofertę pracy? - Ana.
- Myślę, że...
__________________________________
Jak myślicie? Megan zgodzi się na tą ofertę, czy nie? A nawet jeśli, czy podoła zadaniu? Czy wytrzyma bez Zayna w rodzinnym mieście? A może się nie zgodzi i pojedzie z nim w trasę? Albo zacznie spełniać marzenia, co też wiąże się z rozstanie?
Piszcie :*
#OfficialMayxx
wtorek, 11 marca 2014
10. Wszystko spierdoliłem.
- Chcę, aby ten wieczór był niezapomniany. On jest równie ważny dla mnie jak i dla ciebie - Powiedział i wsiedliśmy do limuzyny.
- Możesz mi wyjaśnić, po co to wszystko? - Spytałam zajmując miejsce w samochodzie.
- Ze spokojem. Jeszcze dzisiaj się dowiesz. - Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku Royal Club.
Było już pełno ludzi ze szkoły. W powietrzu unosił się mieszanina zapachów alkoholu, papierosów i innych używek.
- Proszę się ustawić... - Powiedział fotograf.
- Nie dzięki. - Powiedziałam i chciałam wejść do środka, lecz Zayn mnie zatrzymał.
- Przytul się i uśmiechnij się do zdjęcia. Pamiątka musi być. - Odparł.
- Już nam porobili wystarczająco zdjęć... - Jęknęłam.
- Ale jeszcze jedno musi być... - Uśmiechnął się. Ja również to zrobiłam i ustawiłam się do zdjęcia.
- Możemy już wejść? - Spytałam z nadzieją.
- Tak. Jesteś pewna, że chcesz tego? Że chcesz go spotkać? - Spytał.
- Sam mnie tu zaciągnąłeś. Tak czy tak bym go kiedyś spotkała... Jak nie dzisiaj to jutro, a jak nie jutro to kiedyindziej. - Powiedziałam.
- No dobrze... Chodźmy się zabawić. - Powiedział i chwycił mnie za rękę.
- Niemożliwe! To przecież nie kto inny jak nasza Tommie! - Krzyknął radośnie mój przyjaciel Finn. - Zmieniłaś kolor?! Wow! Do twarzy ci!
- Nie krzycz tak, tylko złaź ze sceny i się przywitaj! - Krzyknęłam śmiejąc się.
- Humorek ci się nie zepsuł Meggie. - Zaśmiał się i zeskoczył ze sceny.
- Jak się miewasz Afro? - Spytałam przytulając go. Wszyscy na Finna mówią Afro, albo czarny, tylko dlatego, że jest afroamerykaninem.
- Spoko... Jakoś leci, a u ciebie? Wszystko gra? Bardzo przeżywałaś wywalenie ze szkoły? No właśnie jak tu się dostałaś? - Zadawał milion pytań.
- A więc, bardzo dobrze się miewam, wszystko gra, jakoś zbytnio mnie to nie ruszyło, że mnie wywalił, a dostałam się tu dzięki Zaynowi. A no właśnie. Zayn to jest Finn Afro Jancess. Finn to Zayn Malik. Supergwiazda i przyjaciel mojego brata. - Wyjaśniłam.
- Miło mi... Super że wpadłaś do nas... I fajnie że wpadłaś z gwiazdą. Dużo o tobie ostatnio piszą w prasie i w necie. I to bardzo... Czytałem... - Finn.
- Ty czytasz prasę? - Zdziwiłam się.
- Co piszą? - Spytał Zayn.
- Że ty zdradzasz swoją laskę z Megan, a Megan namawia cały zespół, żeby się rozpadł i że was skłuca ze sobą... - Finn.
- Dużo rzeczy się o sobie dowiaduję... - ja.
- No w chuj... - Finn.
- Odkręcę to... Daj mi chwilę. Tylko wykonam pilny telefon... - Powiedział Zayn i opuścił club.
- To nieźle. To wszystko prawda? - Finn.
- Nie... Szczerze mówiąc mam wyjebane na ten ich zespół. Są fajni, lubię ich, ale dla mnie są normalnymi chłopakami. Lekko pojebanymi, ale normalnymi. Dobra lepiej mów mi, co u ciebie... - ja.
- No tak... Jest wporządku... Po rozdaniu świadectw wracam do Nowego Jorku, do rodziny... Posiedziałbym tu dużej, ale potrzebują mnie. Siostry się za mną ponoć stęskniły. I mam nadzieję, że mnie zaprosisz... - Uśmiechnął się.
- Oczywiście. Będziesz tam vipem - Zaśmiałam się.
- No ja myślę. Dobra mykam skarbie, bo mam pracę. - Przytulił mnie i poszedł.
Wyszłam przed club. Zayn strasznie krzyczał do telefonu.
- Masz to odkręcić, Paul!... Nie obchodzi mnie to! Doskonale wiesz co zaszło między mną a Perrie!... Mam to gdzieś, że ona ma prawników, ja też mam!... Słuchaj kocham Megan i albo to odkręcisz teraz, albo ja powiem to wszystko jutro na żywo w "Dzień dobry Anglio"... I tak ma być. Cześć. - Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Podeszłam do niego.
- Nie denerwuj się tak... Będzie dobrze. - Powiedziałam.
- Słyszałaś wszystko? - Spytał.
- Większość. - Odpowiedziałam.
- Wejdźmy już może, co?
- Zabawmy się.
- To dobry pomysł... - Pociągnął mnie za rękę i wbiegliśmy do clubu.
Tańczyliśmy w rytm muzyki, w nasze ręce trafiały ciągle jakieś drinki, a ciała ocierały się o siebie. Była masa śmiechu. Nagle muzyka zwolniała.
- Może usiądziemy? - Spytałam.
- Jeszcze jeden taniec. - Powiedział i przyciągnął mnie do siebie. - Chodźmy na dwór.
Poszliśmy w kierunku altanki. Stanęliśmy na środku i tańczyliśmy "przytulańca".
- Dziękuję Zayn. - Powiedziałam.
- Niby za co? Za to, że oczerniają cię w internecie i prasie? Wszystko spierdoliłem. - Zdziwił się.
- Nic nie spierdoliłeś. To najpięknieszy wieczór mojego życia. Tamto się odkręci. Dziękuję, że mnie tu zabrałeś... - Wtuliłam się w jego tors.
- Nie jesteś na mnie zła? - Spytał.
- Wręcz przeciwnie...
- Chciałaś poznać powód, dlaczego cię tu zabrałem...
- Już znam. Ja ciebie też Zayn...
Chłopak schylił się, na tyle, by móc mnie pocałować. Nie protestowałam. Chciałam tego.
- Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić... Nie pozwolę ci odejść...
- Chcesz mnie uchronić przed sobą?
- Nie ranię cię. A nawet jeśli, to sam się zabiję. Jesteś dla mnie zbyt cenna...
- Możemy już wrócić do domu?
- Miałem w planach jeszcze romantyczny spacer po parku.
- A jeśli bym nie odwzajemniała twoich uczuć?
- To bym się zabił. Jestem szalony.
- Nie da się ukryć. Chodźmy już. - Pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy z placówki clubu.
_______________________________________________
I jak??? Szczęśliwe, że dodaję szybciej?
#OfficialMayxx
- Możesz mi wyjaśnić, po co to wszystko? - Spytałam zajmując miejsce w samochodzie.
- Ze spokojem. Jeszcze dzisiaj się dowiesz. - Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku Royal Club.
Było już pełno ludzi ze szkoły. W powietrzu unosił się mieszanina zapachów alkoholu, papierosów i innych używek.
- Proszę się ustawić... - Powiedział fotograf.
- Nie dzięki. - Powiedziałam i chciałam wejść do środka, lecz Zayn mnie zatrzymał.
- Przytul się i uśmiechnij się do zdjęcia. Pamiątka musi być. - Odparł.
- Już nam porobili wystarczająco zdjęć... - Jęknęłam.
- Ale jeszcze jedno musi być... - Uśmiechnął się. Ja również to zrobiłam i ustawiłam się do zdjęcia.
- Możemy już wejść? - Spytałam z nadzieją.
- Tak. Jesteś pewna, że chcesz tego? Że chcesz go spotkać? - Spytał.
- Sam mnie tu zaciągnąłeś. Tak czy tak bym go kiedyś spotkała... Jak nie dzisiaj to jutro, a jak nie jutro to kiedyindziej. - Powiedziałam.
- No dobrze... Chodźmy się zabawić. - Powiedział i chwycił mnie za rękę.
- Niemożliwe! To przecież nie kto inny jak nasza Tommie! - Krzyknął radośnie mój przyjaciel Finn. - Zmieniłaś kolor?! Wow! Do twarzy ci!
- Nie krzycz tak, tylko złaź ze sceny i się przywitaj! - Krzyknęłam śmiejąc się.
- Humorek ci się nie zepsuł Meggie. - Zaśmiał się i zeskoczył ze sceny.
- Jak się miewasz Afro? - Spytałam przytulając go. Wszyscy na Finna mówią Afro, albo czarny, tylko dlatego, że jest afroamerykaninem.
- Spoko... Jakoś leci, a u ciebie? Wszystko gra? Bardzo przeżywałaś wywalenie ze szkoły? No właśnie jak tu się dostałaś? - Zadawał milion pytań.
- A więc, bardzo dobrze się miewam, wszystko gra, jakoś zbytnio mnie to nie ruszyło, że mnie wywalił, a dostałam się tu dzięki Zaynowi. A no właśnie. Zayn to jest Finn Afro Jancess. Finn to Zayn Malik. Supergwiazda i przyjaciel mojego brata. - Wyjaśniłam.
- Miło mi... Super że wpadłaś do nas... I fajnie że wpadłaś z gwiazdą. Dużo o tobie ostatnio piszą w prasie i w necie. I to bardzo... Czytałem... - Finn.
- Ty czytasz prasę? - Zdziwiłam się.
- Co piszą? - Spytał Zayn.
- Że ty zdradzasz swoją laskę z Megan, a Megan namawia cały zespół, żeby się rozpadł i że was skłuca ze sobą... - Finn.
- Dużo rzeczy się o sobie dowiaduję... - ja.
- No w chuj... - Finn.
- Odkręcę to... Daj mi chwilę. Tylko wykonam pilny telefon... - Powiedział Zayn i opuścił club.
- To nieźle. To wszystko prawda? - Finn.
- Nie... Szczerze mówiąc mam wyjebane na ten ich zespół. Są fajni, lubię ich, ale dla mnie są normalnymi chłopakami. Lekko pojebanymi, ale normalnymi. Dobra lepiej mów mi, co u ciebie... - ja.
- No tak... Jest wporządku... Po rozdaniu świadectw wracam do Nowego Jorku, do rodziny... Posiedziałbym tu dużej, ale potrzebują mnie. Siostry się za mną ponoć stęskniły. I mam nadzieję, że mnie zaprosisz... - Uśmiechnął się.
- Oczywiście. Będziesz tam vipem - Zaśmiałam się.
- No ja myślę. Dobra mykam skarbie, bo mam pracę. - Przytulił mnie i poszedł.
Wyszłam przed club. Zayn strasznie krzyczał do telefonu.
- Masz to odkręcić, Paul!... Nie obchodzi mnie to! Doskonale wiesz co zaszło między mną a Perrie!... Mam to gdzieś, że ona ma prawników, ja też mam!... Słuchaj kocham Megan i albo to odkręcisz teraz, albo ja powiem to wszystko jutro na żywo w "Dzień dobry Anglio"... I tak ma być. Cześć. - Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Podeszłam do niego.
- Nie denerwuj się tak... Będzie dobrze. - Powiedziałam.
- Słyszałaś wszystko? - Spytał.
- Większość. - Odpowiedziałam.
- Wejdźmy już może, co?
- Zabawmy się.
- To dobry pomysł... - Pociągnął mnie za rękę i wbiegliśmy do clubu.
Tańczyliśmy w rytm muzyki, w nasze ręce trafiały ciągle jakieś drinki, a ciała ocierały się o siebie. Była masa śmiechu. Nagle muzyka zwolniała.
- Może usiądziemy? - Spytałam.
- Jeszcze jeden taniec. - Powiedział i przyciągnął mnie do siebie. - Chodźmy na dwór.
Poszliśmy w kierunku altanki. Stanęliśmy na środku i tańczyliśmy "przytulańca".
- Dziękuję Zayn. - Powiedziałam.
- Niby za co? Za to, że oczerniają cię w internecie i prasie? Wszystko spierdoliłem. - Zdziwił się.
- Nic nie spierdoliłeś. To najpięknieszy wieczór mojego życia. Tamto się odkręci. Dziękuję, że mnie tu zabrałeś... - Wtuliłam się w jego tors.
- Nie jesteś na mnie zła? - Spytał.
- Wręcz przeciwnie...
- Chciałaś poznać powód, dlaczego cię tu zabrałem...
- Już znam. Ja ciebie też Zayn...
Chłopak schylił się, na tyle, by móc mnie pocałować. Nie protestowałam. Chciałam tego.
- Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić... Nie pozwolę ci odejść...
- Chcesz mnie uchronić przed sobą?
- Nie ranię cię. A nawet jeśli, to sam się zabiję. Jesteś dla mnie zbyt cenna...
- Możemy już wrócić do domu?
- Miałem w planach jeszcze romantyczny spacer po parku.
- A jeśli bym nie odwzajemniała twoich uczuć?
- To bym się zabił. Jestem szalony.
- Nie da się ukryć. Chodźmy już. - Pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy z placówki clubu.
_______________________________________________
I jak??? Szczęśliwe, że dodaję szybciej?
#OfficialMayxx
poniedziałek, 10 marca 2014
9. Przygotowania.
- Wejdźmy tam! - Wskazałam palcem na pierwszy sklep z ciuchami, jaki zobaczyłam, po wejściu do centrum handlowego.
- To początek końca... - Mruknął Hazz.
- Ale nadal mnie kochacie. - Uśmiechnęłam się.
Łaziliśmy tak od sklepu do sklepu. Nakupiłam sobie chyba z 3 pary converse i 2 pary nike i 5 par boskich vansów.
- Może wejdziemy do tego sklepu z kieckami? - Spytał Niall.
- Nie noszę kiecek, ani szpilek. - Powiedziałam.
- Ale zaczniesz nosić, jak Bóg mi świadkiem... - Harry pociągnął mnie za rękę. Kupiliśmy tam 2 nawet ładne sukienki i do tego pasujące do nich ozdoby i buty.
- A można wiedzieć po co te sukienki? - Spytałam.
- Zapewne na jakąś ważną okazję. Nie możesz chodzić wiecznie w trampkach... - Powiedział Niall
- Eee, to nie zwykłe trampki. To są conversy i vansy, dwie różne firmy. Równie boskie, lecz różne. A nike to nawet nie trampki, trampku jeden. - Powiedziałam.
- Jak zwał tak zwał. Dobra wracamy. Eleanor zapewne już przyjechała. - Powiedział Harry zaglądając na zegarek.
- A może ja chcę jeszcze do jakiegoś sklepu wejść? - Spytałam.
- Niby do jakiego? - Niall.
- Do Maplin. Może chcę kupić jakąś książkę, albo może film, bądź nową płyte Lawsona? - Ja.
- Zachowujesz się jak dziecko. - Powiedział Hazz.
- Załatwmy to szybko... - Westchnął Niall.
Kupiłam sobie 5 książek i wrócliliśmy do domu.
- Z nią gorzej jak z Zaynem! - Poskarżył się Harry.
- Nigdy więcej Malik... - Syknął Horan.
- Megan... Przesyłka do ciebie. - Zayn stanął naprzeciwko mnie z kopertą.
- Do mnie? - Zdziwiłam się, biorąc od niego skrawek papieru.
- Skąd skołowałeś bilety? Przecież mnie wywalili... - Jeszcze bardziej się zdziwiłam.
- Nie ma za co księżniczko... - Uśmiechnął się.
- Przepraszam, ale nie mogę iść... Tam będzie Justin, a ja nawet ani kiecki ani partnera nie mam... Nie jestem gotowa na to psychicznie... - Powiedziałam.
- Pójdziesz ze mną na bal? - Spytał.
- Nie noszę kiecek i make-up'a. - Odparłam.
- Czas najwyższy, abyś zaczęła. Eleanor przyjechała specjalnie z Manchesteru i ci pomoże, jest u ciebie w pokoju, a kiecki kupiłaś aż 2. Jestem na bieżąco. - Odpowiedział.
- Pisałeś z tymi debilami? - Spytałam.
- Z jednym, a drugi robił zdjęcia. Idź już, bo się spóźnimy. - Pocałował mnie w policzek.
- Dziękuję Zayn... Jesteś boski... - Przytuliłam go mocno.
- Wiem... Jestem bogiem seksu. Zdjęcie, czy autograf? -Zaśmiał się.
- Nie wlewaj tak sobie. - Mrugnęłam do niego i poszłam do swojego pokoju.
- Hej, jestem El. Ty zapewne Meggie. Marsz pod prysznic, a ja wszystko uszykuję. - Powiedziała na wstępie.
- Okej... - Bez dalszego potoku słów poszłam do łazienki.
Po szybkim, gorącym prysznicu, wyszłam w szlafroku do dziewczyny.
- Siadaj. - Posadziła mnie przy toaletce i zaczęła tworzyć fryzurę.
Zaczęłyśmy rozmawiać. Szczerze mówiąc zdziwił mnie fakt iż to dziewczyna mojego brata... No ale cóż.. Mamy różne gusty.
- Okej, fryz i makijaż gotowy. Czas na kieckę. - Powiedziała.
- Masz talet do tego... Jesteś stylistką? - Spytałam.
- Modelką... I dziękuję. - Uśmiechnęła się.
Byłam ubrana TAK, miałam TAKĄ fryzurę i TAKI makijaż. Efekt był niesamowity.
- Boże El... Jesteś cudowna. Dziękuję. - Przytuliłam ją.
- Nie ma za co. Leć już do swojego Romea. - Zaśmiała się. Zachwiałam się. Jej mina natychmiast spoważniała. - Dobrze się czujesz?
- Tak. Tylko nie umiem łazić w tych gównach. - Powiedziałam.
- Pomogę... Kroczek po kroczku. - Uśmiechnęła się i zeszłyśmy na dół.
- To ty Megan? - Spytał Zayn.
- Nie Gertruda. - Odpowiedziałam.
- To ona. - Zaśmiał się mój brat.
- Wyglądasz oszałamiająco... Wow... - Zayn chwycił mnie za moją dłoń i pomógł zejść z ostatnich schodków.
- Megan czemu łazisz, jakby ci kota w dupe wsadzili? - Spytał Harry.
- Oh, czyli tak jak ty całe życie? Załóż te piekielne buty choć na minutę, to wdedy pogadamy... - Powiedziałam.
- Riposta. - Zaśmiał się Niall.
- Grunt to podstawa. Podtawa to riposta. - Śmiał się Li.
- Ale z was idioci. Zayn, proszę chodźmy już stąd... - Jęknęłam.
- Idziemy... - Również się zaśmiał i wyszliśmy z domu.
- Zamówiłeś limuzynę?! Porąbało cię do reszty?! - Wykrzyknęłam.
- Chcę, aby ten wieczór był niezapomniany. On jest równie ważny dla mnie jak i dla ciebie. - Powiedział i wsiedliśmy do limuzyny.
TO BE CONTINUED...
_______________________________________________________
Heh... Miałam wczoraj dodać rozdział, ale musiałam się uczyć... Więc... Mam nadzieję, że nie jesteście złe :3 Jak się podoba, comment, jeśli nie to też comment. :P To następny w niedzielę czy w czwartek? Piszcie!
Aha i Sophie, nie. Nie będę pisać tak długo. :***
#OfficialMayxx
- To początek końca... - Mruknął Hazz.
- Ale nadal mnie kochacie. - Uśmiechnęłam się.
Łaziliśmy tak od sklepu do sklepu. Nakupiłam sobie chyba z 3 pary converse i 2 pary nike i 5 par boskich vansów.
- Może wejdziemy do tego sklepu z kieckami? - Spytał Niall.
- Nie noszę kiecek, ani szpilek. - Powiedziałam.
- Ale zaczniesz nosić, jak Bóg mi świadkiem... - Harry pociągnął mnie za rękę. Kupiliśmy tam 2 nawet ładne sukienki i do tego pasujące do nich ozdoby i buty.
- A można wiedzieć po co te sukienki? - Spytałam.
- Zapewne na jakąś ważną okazję. Nie możesz chodzić wiecznie w trampkach... - Powiedział Niall
- Eee, to nie zwykłe trampki. To są conversy i vansy, dwie różne firmy. Równie boskie, lecz różne. A nike to nawet nie trampki, trampku jeden. - Powiedziałam.
- Jak zwał tak zwał. Dobra wracamy. Eleanor zapewne już przyjechała. - Powiedział Harry zaglądając na zegarek.
- A może ja chcę jeszcze do jakiegoś sklepu wejść? - Spytałam.
- Niby do jakiego? - Niall.
- Do Maplin. Może chcę kupić jakąś książkę, albo może film, bądź nową płyte Lawsona? - Ja.
- Zachowujesz się jak dziecko. - Powiedział Hazz.
- Załatwmy to szybko... - Westchnął Niall.
Kupiłam sobie 5 książek i wrócliliśmy do domu.
- Z nią gorzej jak z Zaynem! - Poskarżył się Harry.
- Nigdy więcej Malik... - Syknął Horan.
- Megan... Przesyłka do ciebie. - Zayn stanął naprzeciwko mnie z kopertą.
- Do mnie? - Zdziwiłam się, biorąc od niego skrawek papieru.
"Mamy zaszczyt zaprosić pannę Megan Tomlinson, wraz z jej towarzyszem na bal maturalny. Przyjęcie odbędzie się o godzinie 20:00, w Royal Club przy Kingsdom Street. Dyrekcja szkoły Devon High."I oczywista parafka dyrektora, plus 2 bilety.
- Skąd skołowałeś bilety? Przecież mnie wywalili... - Jeszcze bardziej się zdziwiłam.
- Nie ma za co księżniczko... - Uśmiechnął się.
- Przepraszam, ale nie mogę iść... Tam będzie Justin, a ja nawet ani kiecki ani partnera nie mam... Nie jestem gotowa na to psychicznie... - Powiedziałam.
- Pójdziesz ze mną na bal? - Spytał.
- Nie noszę kiecek i make-up'a. - Odparłam.
- Czas najwyższy, abyś zaczęła. Eleanor przyjechała specjalnie z Manchesteru i ci pomoże, jest u ciebie w pokoju, a kiecki kupiłaś aż 2. Jestem na bieżąco. - Odpowiedział.
- Pisałeś z tymi debilami? - Spytałam.
- Z jednym, a drugi robił zdjęcia. Idź już, bo się spóźnimy. - Pocałował mnie w policzek.
- Dziękuję Zayn... Jesteś boski... - Przytuliłam go mocno.
- Wiem... Jestem bogiem seksu. Zdjęcie, czy autograf? -Zaśmiał się.
- Nie wlewaj tak sobie. - Mrugnęłam do niego i poszłam do swojego pokoju.
- Hej, jestem El. Ty zapewne Meggie. Marsz pod prysznic, a ja wszystko uszykuję. - Powiedziała na wstępie.
- Okej... - Bez dalszego potoku słów poszłam do łazienki.
Po szybkim, gorącym prysznicu, wyszłam w szlafroku do dziewczyny.
- Siadaj. - Posadziła mnie przy toaletce i zaczęła tworzyć fryzurę.
Zaczęłyśmy rozmawiać. Szczerze mówiąc zdziwił mnie fakt iż to dziewczyna mojego brata... No ale cóż.. Mamy różne gusty.
- Okej, fryz i makijaż gotowy. Czas na kieckę. - Powiedziała.
- Masz talet do tego... Jesteś stylistką? - Spytałam.
- Modelką... I dziękuję. - Uśmiechnęła się.
Byłam ubrana TAK, miałam TAKĄ fryzurę i TAKI makijaż. Efekt był niesamowity.
- Boże El... Jesteś cudowna. Dziękuję. - Przytuliłam ją.
- Nie ma za co. Leć już do swojego Romea. - Zaśmiała się. Zachwiałam się. Jej mina natychmiast spoważniała. - Dobrze się czujesz?
- Tak. Tylko nie umiem łazić w tych gównach. - Powiedziałam.
- Pomogę... Kroczek po kroczku. - Uśmiechnęła się i zeszłyśmy na dół.
- To ty Megan? - Spytał Zayn.
- Nie Gertruda. - Odpowiedziałam.
- To ona. - Zaśmiał się mój brat.
- Wyglądasz oszałamiająco... Wow... - Zayn chwycił mnie za moją dłoń i pomógł zejść z ostatnich schodków.
- Megan czemu łazisz, jakby ci kota w dupe wsadzili? - Spytał Harry.
- Oh, czyli tak jak ty całe życie? Załóż te piekielne buty choć na minutę, to wdedy pogadamy... - Powiedziałam.
- Riposta. - Zaśmiał się Niall.
- Grunt to podstawa. Podtawa to riposta. - Śmiał się Li.
- Ale z was idioci. Zayn, proszę chodźmy już stąd... - Jęknęłam.
- Idziemy... - Również się zaśmiał i wyszliśmy z domu.
- Zamówiłeś limuzynę?! Porąbało cię do reszty?! - Wykrzyknęłam.
- Chcę, aby ten wieczór był niezapomniany. On jest równie ważny dla mnie jak i dla ciebie. - Powiedział i wsiedliśmy do limuzyny.
TO BE CONTINUED...
_______________________________________________________
Heh... Miałam wczoraj dodać rozdział, ale musiałam się uczyć... Więc... Mam nadzieję, że nie jesteście złe :3 Jak się podoba, comment, jeśli nie to też comment. :P To następny w niedzielę czy w czwartek? Piszcie!
Aha i Sophie, nie. Nie będę pisać tak długo. :***
#OfficialMayxx
piątek, 7 marca 2014
8. Zakupy.
[Zayn]
- Co masz na myśli? - Spytała.
- Już nic... Nie ważne. Kiedyindziej... - Wycofałem się. Spanikowałem.
- Jak zacząłeś to skończ! - Rozkazała.
- Obiecuję, że ci powiem, ale nie teraz. - Podniosłem się z jej kolan i wziąłem od niej mój telefon, który trzymała w drugiej dłoni.
- Zayn...
- Dotrzymuję słowa.
- Ile laskom to mówiłeś?
- Tylko jednej. - Pocałowałem ją w policzek i wstałem.
- Gdzie ty idziesz? - Spytała.
- Do kuchni, zrobić nam śniadanie...
- Poczekaj!
- Po co? - Spytałem odwracając się do niej.
- Nie idź... Nie zostawiaj mnie samej... Nie lubię samotności.
- Więc chodź ze mną. - Szybko naciągnęła na siebie rozciągnięty czarny sweter i poszła za mną.
- Może ja zrobię śniadanie? - Spytała.
- Nie! Siadaj i nie marudź. - Zaśmiałem się.
Zrobiłem nam jajecznicę na bekonie z pomidorami, a do tego tosty.
- Jesteś bardzo dobrym kucharzem.. - Pochwaliła.
- Cieszę się, że ci smakuje. - Uśmiechnąłem się.
- Megan, jadę do miasta, jedziesz ze mną. - Powiedział Niall wbiegając z kulami, a za nim Styles .
- O nie kolego, ty nigdzie się nie ruszasz... - Odparła.
- Oj no Meggie! - Jęknął blondyn.
- Musisz jechać? - Spytała.
- Tak! Harry jedzie z nami... - Odpowiedział Irlandczyk.
- A ja po co wam do szczęścia? - Zdziwiła się.
- Będziesz nam doradzać. - Wyjaśnił Hazz.
- Eh... Co będę z tego miała? - Zaśmiała się uroczo.
- Satysfakcję, że nam pomogłaś. - Powiedzieli.
- Zawrzyjmy pakt. Coś za coś. Ja z wami jadę, ale wszystkie ciuchy, jakie kupię sobie wy targacie. Jasne? - Odpowiedziała stanowczo.
- Tak szefowo. - Niall.
- Tak szefowo. - Powtórzył Harry.
- Świetnie. Dajcie mi chwilę, czyli jakieś 2 godziny, żeby się ogarnąć. - Mrugnęła do nich i poszła do góry.
- Dzięki chłopaki.. - Powiedziałem.
- Nie ma za co... Odwdzięczysz się. - Zaśmiał się Hazz.
- Tsa... Wróćcie tak o 17. Na 20 jest bal. - Odparłem.
- Spoko. Wrócimy. - Zapewnił mnie Niall.
- Ja myślę... - Mruknąłem.
[Megan]
Wzięłam długi i gorący prysznic, po czym ubrałam się w TO. Nałożyłam na swoją twarz delikatny make-up i włosy wyszuczyłam oraz rozczesałam. Chwyciłam mój ulubiony perfum, lecz fakonik upadł i chcąc ukucnąć poślizgnęłam się rozcinając sobie rękę. Konkretnie przy nadgarstku. Syknęłam z bólu, chwytając się za krwawiące miejsce. Momentalnie wbiegła tu cała piątka.
- Jezu co ci się stało?! - Wrzasnął Zayn kucając przy mnie.
- Ładnie pachnie. - Powiedział Harry.
- O nie, nie, nie! Megan, nie mdlej. Nie teraz! - Krzyczał Louis widząc, że robię się coraz bledsza.
- Idę po apteczkę. - Powiedział Liam i wybiegł.
- Spokojnie Megs, nie patrz na to... Nie patrz... Tego nie ma... - Louis też usiadł koło mnie.
- Ja może to posprzątam... - Powiedział Hazz.
- Mam apteczkę! - Krzyknął Li.
- Daj mi, ja to opatrzę. - Zayn wziął od niego czerwone pudełeczko.
- Może ją przeniesiemy, a nie w łazience na kafelkach, gdzie jest roztrzaśnięte szkło? - Niall.
Podnieśli mnie i przełożyli na moje łóżko.
- Kilka kawałków wbiło się jej głęboko w rękę... Będzie boleć, Meggie. - Powiedział Zayn.
- Zaciśnij zęby. - Powiedział Louis, wiedząc, co się święci. Zrobiłam co kazał. Zayn wyciągał mi pincetą te pieprzone szkło. Krzyczałam z bólu, a jeszcze bardziej, gdy ranę polał mi spirytusem.
- Nienawidzę cię Malik... - Syknęłam.
- Jeszcze chwila. - Powiedział, kończonc zakładanie opatrunka. - Już.
- To z zakupów nici... - Westchnął Niall.
- Chcę jechać. - Powiedziałam.
- Lepiej będzie, jak zostaniesz... Prawie nam tu zeszłaś na widok krwi. Jak ty będziesz rodzić? - Hazz.
- Odezwał się specjalista... Jadę. - Odparłam
- Megan zostań. Harry ma rację... - Wtrącił Lou.
- Nie jesteś moim ojcem. Nie decydujesz, nie kierujesz moim życiem. Będę robić co chcę... Nie wpierdalam się w twoje życie, więc ty nie wpierdalaj się w moje. Jedziemy. - Wstałam z łóżka.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - Spytał Niall.
- Tak... - Odpowiedziałam.
- No dobrze... Chodź. - Harry spojrzał na Zayna wzrokiem w stylu "No dobra" i wyszliśmy.
____________________________________________________
Dodaję, bo mam chwilkę i ciutkę weny jak na razie, więc korzystajcie :)
#OfficialMayxx
- Ile laskom to mówiłeś?
- Tylko jednej. - Pocałowałem ją w policzek i wstałem.
- Gdzie ty idziesz? - Spytała.
- Do kuchni, zrobić nam śniadanie...
- Poczekaj!
- Po co? - Spytałem odwracając się do niej.
- Nie idź... Nie zostawiaj mnie samej... Nie lubię samotności.
- Więc chodź ze mną. - Szybko naciągnęła na siebie rozciągnięty czarny sweter i poszła za mną.
- Może ja zrobię śniadanie? - Spytała.
- Nie! Siadaj i nie marudź. - Zaśmiałem się.
Zrobiłem nam jajecznicę na bekonie z pomidorami, a do tego tosty.
- Jesteś bardzo dobrym kucharzem.. - Pochwaliła.
- Cieszę się, że ci smakuje. - Uśmiechnąłem się.
- Megan, jadę do miasta, jedziesz ze mną. - Powiedział Niall wbiegając z kulami, a za nim Styles .
- O nie kolego, ty nigdzie się nie ruszasz... - Odparła.
- Oj no Meggie! - Jęknął blondyn.
- Musisz jechać? - Spytała.
- Tak! Harry jedzie z nami... - Odpowiedział Irlandczyk.
- A ja po co wam do szczęścia? - Zdziwiła się.
- Będziesz nam doradzać. - Wyjaśnił Hazz.
- Eh... Co będę z tego miała? - Zaśmiała się uroczo.
- Satysfakcję, że nam pomogłaś. - Powiedzieli.
- Zawrzyjmy pakt. Coś za coś. Ja z wami jadę, ale wszystkie ciuchy, jakie kupię sobie wy targacie. Jasne? - Odpowiedziała stanowczo.
- Tak szefowo. - Niall.
- Tak szefowo. - Powtórzył Harry.
- Świetnie. Dajcie mi chwilę, czyli jakieś 2 godziny, żeby się ogarnąć. - Mrugnęła do nich i poszła do góry.
- Dzięki chłopaki.. - Powiedziałem.
- Nie ma za co... Odwdzięczysz się. - Zaśmiał się Hazz.
- Tsa... Wróćcie tak o 17. Na 20 jest bal. - Odparłem.
- Spoko. Wrócimy. - Zapewnił mnie Niall.
- Ja myślę... - Mruknąłem.
[Megan]
Wzięłam długi i gorący prysznic, po czym ubrałam się w TO. Nałożyłam na swoją twarz delikatny make-up i włosy wyszuczyłam oraz rozczesałam. Chwyciłam mój ulubiony perfum, lecz fakonik upadł i chcąc ukucnąć poślizgnęłam się rozcinając sobie rękę. Konkretnie przy nadgarstku. Syknęłam z bólu, chwytając się za krwawiące miejsce. Momentalnie wbiegła tu cała piątka.
- Jezu co ci się stało?! - Wrzasnął Zayn kucając przy mnie.
- Ładnie pachnie. - Powiedział Harry.
- O nie, nie, nie! Megan, nie mdlej. Nie teraz! - Krzyczał Louis widząc, że robię się coraz bledsza.
- Idę po apteczkę. - Powiedział Liam i wybiegł.
- Spokojnie Megs, nie patrz na to... Nie patrz... Tego nie ma... - Louis też usiadł koło mnie.
- Ja może to posprzątam... - Powiedział Hazz.
- Mam apteczkę! - Krzyknął Li.
- Daj mi, ja to opatrzę. - Zayn wziął od niego czerwone pudełeczko.
- Może ją przeniesiemy, a nie w łazience na kafelkach, gdzie jest roztrzaśnięte szkło? - Niall.
Podnieśli mnie i przełożyli na moje łóżko.
- Kilka kawałków wbiło się jej głęboko w rękę... Będzie boleć, Meggie. - Powiedział Zayn.
- Zaciśnij zęby. - Powiedział Louis, wiedząc, co się święci. Zrobiłam co kazał. Zayn wyciągał mi pincetą te pieprzone szkło. Krzyczałam z bólu, a jeszcze bardziej, gdy ranę polał mi spirytusem.
- Nienawidzę cię Malik... - Syknęłam.
- Jeszcze chwila. - Powiedział, kończonc zakładanie opatrunka. - Już.
- To z zakupów nici... - Westchnął Niall.
- Chcę jechać. - Powiedziałam.
- Lepiej będzie, jak zostaniesz... Prawie nam tu zeszłaś na widok krwi. Jak ty będziesz rodzić? - Hazz.
- Odezwał się specjalista... Jadę. - Odparłam
- Megan zostań. Harry ma rację... - Wtrącił Lou.
- Nie jesteś moim ojcem. Nie decydujesz, nie kierujesz moim życiem. Będę robić co chcę... Nie wpierdalam się w twoje życie, więc ty nie wpierdalaj się w moje. Jedziemy. - Wstałam z łóżka.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - Spytał Niall.
- Tak... - Odpowiedziałam.
- No dobrze... Chodź. - Harry spojrzał na Zayna wzrokiem w stylu "No dobra" i wyszliśmy.
____________________________________________________
Dodaję, bo mam chwilkę i ciutkę weny jak na razie, więc korzystajcie :)
#OfficialMayxx
czwartek, 6 marca 2014
7. To koniec, Perrie.
Droga strasznie się dłużyła, ale w końcu dojechałem o 2 w nocy, dzięki mojej prędkości. 7 cholernych godzin. Perrie na pewno nie śpi. Nie o tej godzinie. Zaparkowałem na krawężniku i wszedłem do starej, lecz luksusowej kamienicy, gdzie znajdowało się moje i Perrie mieszkanie. Wszedłem do środka zdziwiony, że drzwi są otwarte. Wszedłem w głąb mieszkania zauważając, że ścieszka z nie tylko damskich, ale i męskich ubrań prowadzi do naszej sypialni. Przyspieszyłem kroku i wszedłem do pokoju.
- Co się tu kurwa dzieje?! - Wrzasnąłem widząc moją dziewczynę z jakimś facetem.
- Zayn? Co ty tu robisz? Przecież miałeś wrócić za tydzień... - zdziwiła się Pezz natychmiast ubierając na siebie bieliznę.
- Ale wróciłem szybciej. To był pierwszy raz? - Spytałem.
- To może ja kotku już pójdę... - Chłopak speszony zaczął się ubierać i zmierzał do wyjścia.
- Zostań... KOTKU. - Zaakcentowałem ostatnie słowo, zatrzymując go.
- To nie pierwszy raz... - Powiedziała blondynka.
- Spoko. To koniec Perrie. Możesz się dalej puszczać na prawo i lewo... Mam wyjebane na to. - Powiedziałem i zacząłem pakować WSZYSTKIE moje rzeczy i ubrania.
- Sugerujesz, że jestem dziwką?! - Wrzasnęła.
- A nie jesteś? Perrie proszę cię... Myślisz, że nie wiem, że spałaś z połową kraju? Ha ha... Nara. Oto moje klucze, od mojego mieszkania. Proszę. - Upuściłem klucze na podłogę i biorąc moje torby opuściłem mieszkanie. Zapakowując wszystko do vana wrócłem do Doncaster. Jestem taki zmęczony... Ledwie dojechałem do domu Louisa...
Wziąłem torby i pozostawiając je razem z butami oraz kurtką na korytarzu, ujrzałem, że Megan siedzi skulona na kanapie, prawdopodobnie śpiąc... Podeszłem do niej i dotknęłem ramienia blondynki, a ta od razu podskoczyła z zaskoczenia do góry.
- Spokojnie to tylko ja... - Uśmiechnąłem się.
- Boże... Tak się martwiłam... Gdzie ty byłeś?! - Rzuciła się na moją szyję.
- Musiałem coś załatwić w Londynie... Spokojnie... - Głaskałem ją po plecach.
- Mogłeś powiedzieć... - Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Pogadamy później? Jestem strasznie zmęczony... - Powiedziałem.
- Ja też... - Jęknęła.
- Więc chodź... - Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy do jej pokoju. Miałem kłaść się na materac, ale odezwała się Megan.
- Położysz się obok mnie? - Spytała.
Od razu zdjąłem niewygodną koszulkę i położyłem obok niej. - Mogę się do ciebie przytulić?
- Jasne... Chodź tu do mnie. - Przyciągnęłem jej drobne ciało do swojego, a ona oparła delikatnie głowę o mój tors i opuszkiem wskazującego palca prawej dłoni kreśliła kółka po mojej klacie piersiowej. Za to ja przyglądałem się jej... Zauważyłem jak przestała rysować palcem na moim torsie. Usnęła a ja razem z nią...
Patrzałam na słodko śpiącego Zayna. Podeszłam po chwili do niego chwytając jego telefon. Ma kod. Hmm. Nie jest to zbyt trudne do odgadnięcia, gdyż wyznał mi, że nie lubi jak ktoś grzebie w jego telefonie, ale też nie lubi wpisywać tych kodów. Kod do jego telefonu to 1111. Ma tapecie nasze zdjęcie. Kiedyś sobie pozwoliłam z nim zrobić tę jedną jedyną fotkę. Włączyłam aparat i mu zrobiłam zdjęcie jak śpi. Przesłałam na mój telefon i ustawiłam jako tapetę. Megan ty się zakochujesz... Może już to zrobiłaś? Nie możesz Megan. Nie możesz... Znów zostaniesz zraniona. Oni wszyscy są tacy sami. Nie ma na świecie mężczyzny idealnego. Takiego, który będzie dla ciebie, z tobą, bo cię KOCHA. Ale tak szczerze. Bo jesteś dla niego wszystkim, całym życiem. Oni są z tobą, dlatego, byle by cię przelecieć i powiedzieć "Do widzenia".
- Co się tu kurwa dzieje?! - Wrzasnąłem widząc moją dziewczynę z jakimś facetem.
- Zayn? Co ty tu robisz? Przecież miałeś wrócić za tydzień... - zdziwiła się Pezz natychmiast ubierając na siebie bieliznę.
- Ale wróciłem szybciej. To był pierwszy raz? - Spytałem.
- To może ja kotku już pójdę... - Chłopak speszony zaczął się ubierać i zmierzał do wyjścia.
- Zostań... KOTKU. - Zaakcentowałem ostatnie słowo, zatrzymując go.
- To nie pierwszy raz... - Powiedziała blondynka.
- Spoko. To koniec Perrie. Możesz się dalej puszczać na prawo i lewo... Mam wyjebane na to. - Powiedziałem i zacząłem pakować WSZYSTKIE moje rzeczy i ubrania.
- Sugerujesz, że jestem dziwką?! - Wrzasnęła.
- A nie jesteś? Perrie proszę cię... Myślisz, że nie wiem, że spałaś z połową kraju? Ha ha... Nara. Oto moje klucze, od mojego mieszkania. Proszę. - Upuściłem klucze na podłogę i biorąc moje torby opuściłem mieszkanie. Zapakowując wszystko do vana wrócłem do Doncaster. Jestem taki zmęczony... Ledwie dojechałem do domu Louisa...
Wziąłem torby i pozostawiając je razem z butami oraz kurtką na korytarzu, ujrzałem, że Megan siedzi skulona na kanapie, prawdopodobnie śpiąc... Podeszłem do niej i dotknęłem ramienia blondynki, a ta od razu podskoczyła z zaskoczenia do góry.
- Spokojnie to tylko ja... - Uśmiechnąłem się.
- Boże... Tak się martwiłam... Gdzie ty byłeś?! - Rzuciła się na moją szyję.
- Musiałem coś załatwić w Londynie... Spokojnie... - Głaskałem ją po plecach.
- Mogłeś powiedzieć... - Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Pogadamy później? Jestem strasznie zmęczony... - Powiedziałem.
- Ja też... - Jęknęła.
- Więc chodź... - Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy do jej pokoju. Miałem kłaść się na materac, ale odezwała się Megan.
- Położysz się obok mnie? - Spytała.
Od razu zdjąłem niewygodną koszulkę i położyłem obok niej. - Mogę się do ciebie przytulić?
- Jasne... Chodź tu do mnie. - Przyciągnęłem jej drobne ciało do swojego, a ona oparła delikatnie głowę o mój tors i opuszkiem wskazującego palca prawej dłoni kreśliła kółka po mojej klacie piersiowej. Za to ja przyglądałem się jej... Zauważyłem jak przestała rysować palcem na moim torsie. Usnęła a ja razem z nią...
[Megan]
Potrzebowałam tego. Potrzebowałam jego bliskości. Spokojne bicie jego serca uspokajało mnie. Jego wzrok paraliżował, a głos przyprawiał o ciarki nie mówiąc już o jego dotyku. Miłość... Czym jest miłość? Miłość to zaufanie. To przedewszystkim. Miłość to troska. Miłość to wieczność... Obudziłam się... Zauważyłam, że w pokoju panuje pół mrok. Jedyne światło które oświetlało pomieszczenie to światło księżyca, które docierało przez szklane drzwi balkonowe. Podeszłam do balkonu i zasłoniłam wszystkie okna. Zjechałam po ścianie.
- Meggie? - Spytał nagle.
- Jestem tu. - Powiedziałam siadając na łóżku.
- Gdzie byłaś? - Zapytał.
- Wciąż w pokoju. Chciałam tylko zasłonić okna i zrobić ci zdjęcie jak słodko śpisz. - Uśmiechnęłam się
- Ty moja kochana złośnico. - Położył swoją głowę na moich kolanach.
- Co cię gryzie, co? - Spytałam wplontując swoje palce w jego włosy.
- Gdyby życie było łatwe Meggie... - Położył dłoń na moim policzku. - Miałaś czasami wrażenie, że ktoś zadaje się z tobą tylko dlatego, że chce cię wykorzystać?
- Ciągle mam takie wrażenie. Można powiedzieć, że nie jestem zbyt ufna. Na zaufanie trzeba sobie zasłużyć. - Powiedziałam.
- Mi zaufałaś...
- Szczerze mówiąc nie wiem czemu... Po prostu zaufałam i tyle.
- A Niallowi?
- Ty, Niall, Harry i Liam jesteście inni niż wszyscy faceci. Wam można zaufać. Wiem, że mnie nie wykożystacie.
- A Louis?
- Louis to brat. Jemu zawsze bym ufała. Odczułam, że w was znajdę pocieszenie, wsparcie... Coś w tym guście...
- Nie chcę być ciągle wykorzystywany przez ludzi... - Powiedział.
- Ja też Zayn... Ja też... Nic nie jest takie jakie ci się wydaje. Świat jest wredny i okrutny. Nie ma Happy Endów. - Odparłam.
- A powinny być. - Odpowiedział.
- Powinny... - Mruknęłam.
- Już nie długo będzie wszystko dobrze... Obiecuje ci to. - Szepnął.
- Chciałabym w to wierzyć Zayn... Nigdy nie będzie wszystko dobrze... Życie to iluzja, a ja stoję za kulisami i w ukryciu oglądam artystów, aktorów... - Powiedziałam.
- Więc czas wyjść na scenę, nie uważasz?
- Role już są obsadzone, a z resztą nie znam scenariusza...
- Stwórz własne role, dodaj swój akt do sztuki. Tylko zdejmij maskę, bo ona cię zasłania, a ja chcę cię widzieć...
- Widzisz...
- Język mówi co innego, lecz oczy wyznają ci prawdę... Ukrywasz się. Zgrywasz twardą, nieustraszoną, odważną, silną psychicznie... Coś w stylu "wrednej suki". A w środku jest twoje przeciwieństwo. Miła, życzliwa, chcąca pomóc wszystkiemu i wszystkim, wrażliwa, urocza, zbyt stanowcza... Pokaż wszystkim jaka jesteś naprawdę... Nie powinni cię kochać za to kim chcesz być, albo kim dla nich jesteś. Bądź sobą, bo naprawdę, za to cię kochamy.
- Nie chcę się bać... - Spłynęła mi jedna jedyna łza, którą Zayn szybko starł kciukiem.
- Pozwól mi cię obronić przed światem. Chcę sprawić, żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie... - Szepnął.
- Jesteście wszyscy tacy sami... Wykorzystacie, zranicie, porzucicie...
- Nie jestem wszyscy, nie mam na imię każdy. Pamiętasz? Nie chcę się tobą zabawić, chcę być dla ciebie wszystkim...
- Masz dziewczynę...
- Nie mam. Zerwałem z Perrie. To nie miało, nie ma i nie będzie sensu... Wiem jak się czujesz... Wiem jak to jest być zranionym... Zdradzała mnie, puszczała się praktycznie z każdym... Myślisz, że facetów to nie boli? Ja wiem, że jesteś inna. Wyjątkowa. Tak samo myślałem o Perrie. Ale pomyliłem się. Ale nie co do ciebie. Najwyraźniej tamto to było tylko zauroczenie, albo jakaś zaćma...
- Co chcesz przez to powiedzieć?
__________________________________________________________
Niespodzianka! Żyjecie? Bo ja miewam się świetnie, mimo sprawdzianów, które miałam praktycznie przez cały tydzień... Lecz jutro piątek, piąteczek, piątunio..! :D
Komentujcie, piszcie w komentarzach w zakładce "Moje i wasze blogi" swoje blogi, chętnie poczytam, a szczególnie o naszym kochanym Złym Chłopcu z Bradford <3 !!! <3
KOCHAM WAS!!!!!
I aha! Oceniamy zajebistość tego bloga! Oto procenty:
0% - Weź, to usuń, bo mi gałki oczne wypadną.
10% - Ośmieszasz się.
20% - Nie zmieniam zdania. Kicha!
30% - Za górami, za lasami... Nudy!
40% - No szału nie ma, dupy nie urywa, a staniki nie latają...
50% - Tak se...
60% - Fajne...
70% - Bardzo fajne.
80% - Bicz plizzz... Oślepiasz zajebistością bejbe!
90% - OMFG!!! ORGAZM!!!
100% - Gdybym mogła, poślubiłabym tego oto bloga, zgwałciłabym i jeszcze homo nie wiadomo!!. *,*
I aha2! Stwierdziłam, iż rozdziały będą dodawane żadziej... Tak 1x w tygodniu, prawdopodobnie w niedzielę, albo 2x w tyg. i to by był czwatek i niedziela, ale to już od was zależy i od komentarzy...
I aha3! Jeśli chcecie wiedzieć coś na temat bloga, mnie, czy czegokolwiek możecie do mnie napisać na:
1. ask.fm/djmay
2. www.facebook.com/MayaHemmerling?ref=tn_tnmn
3. twitter.com/MayaHemmerling
4. instagram.com/officialmayxx
I koniec z aha. :P
#OfficialMayxx
- A powinny być. - Odpowiedział.
- Powinny... - Mruknęłam.
- Już nie długo będzie wszystko dobrze... Obiecuje ci to. - Szepnął.
- Chciałabym w to wierzyć Zayn... Nigdy nie będzie wszystko dobrze... Życie to iluzja, a ja stoję za kulisami i w ukryciu oglądam artystów, aktorów... - Powiedziałam.
- Więc czas wyjść na scenę, nie uważasz?
- Role już są obsadzone, a z resztą nie znam scenariusza...
- Stwórz własne role, dodaj swój akt do sztuki. Tylko zdejmij maskę, bo ona cię zasłania, a ja chcę cię widzieć...
- Widzisz...
- Język mówi co innego, lecz oczy wyznają ci prawdę... Ukrywasz się. Zgrywasz twardą, nieustraszoną, odważną, silną psychicznie... Coś w stylu "wrednej suki". A w środku jest twoje przeciwieństwo. Miła, życzliwa, chcąca pomóc wszystkiemu i wszystkim, wrażliwa, urocza, zbyt stanowcza... Pokaż wszystkim jaka jesteś naprawdę... Nie powinni cię kochać za to kim chcesz być, albo kim dla nich jesteś. Bądź sobą, bo naprawdę, za to cię kochamy.
- Nie chcę się bać... - Spłynęła mi jedna jedyna łza, którą Zayn szybko starł kciukiem.
- Pozwól mi cię obronić przed światem. Chcę sprawić, żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie... - Szepnął.
- Jesteście wszyscy tacy sami... Wykorzystacie, zranicie, porzucicie...
- Nie jestem wszyscy, nie mam na imię każdy. Pamiętasz? Nie chcę się tobą zabawić, chcę być dla ciebie wszystkim...
- Masz dziewczynę...
- Nie mam. Zerwałem z Perrie. To nie miało, nie ma i nie będzie sensu... Wiem jak się czujesz... Wiem jak to jest być zranionym... Zdradzała mnie, puszczała się praktycznie z każdym... Myślisz, że facetów to nie boli? Ja wiem, że jesteś inna. Wyjątkowa. Tak samo myślałem o Perrie. Ale pomyliłem się. Ale nie co do ciebie. Najwyraźniej tamto to było tylko zauroczenie, albo jakaś zaćma...
- Co chcesz przez to powiedzieć?
__________________________________________________________
Niespodzianka! Żyjecie? Bo ja miewam się świetnie, mimo sprawdzianów, które miałam praktycznie przez cały tydzień... Lecz jutro piątek, piąteczek, piątunio..! :D
Komentujcie, piszcie w komentarzach w zakładce "Moje i wasze blogi" swoje blogi, chętnie poczytam, a szczególnie o naszym kochanym Złym Chłopcu z Bradford <3 !!! <3
KOCHAM WAS!!!!!
I aha! Oceniamy zajebistość tego bloga! Oto procenty:
0% - Weź, to usuń, bo mi gałki oczne wypadną.
10% - Ośmieszasz się.
20% - Nie zmieniam zdania. Kicha!
30% - Za górami, za lasami... Nudy!
40% - No szału nie ma, dupy nie urywa, a staniki nie latają...
50% - Tak se...
60% - Fajne...
70% - Bardzo fajne.
80% - Bicz plizzz... Oślepiasz zajebistością bejbe!
90% - OMFG!!! ORGAZM!!!
100% - Gdybym mogła, poślubiłabym tego oto bloga, zgwałciłabym i jeszcze homo nie wiadomo!!. *,*
I aha2! Stwierdziłam, iż rozdziały będą dodawane żadziej... Tak 1x w tygodniu, prawdopodobnie w niedzielę, albo 2x w tyg. i to by był czwatek i niedziela, ale to już od was zależy i od komentarzy...
I aha3! Jeśli chcecie wiedzieć coś na temat bloga, mnie, czy czegokolwiek możecie do mnie napisać na:
1. ask.fm/djmay
2. www.facebook.com/MayaHemmerling?ref=tn_tnmn
3. twitter.com/MayaHemmerling
4. instagram.com/officialmayxx
I koniec z aha. :P
#OfficialMayxx
Subskrybuj:
Posty (Atom)