poniedziałek, 16 czerwca 2014

35. Rzygam tęczą.

Jest 8 rano. Kac jak cholera. Każdy spał tylko 4 godziny. Jesteśmy wściekli na Paul'a, za to, że tak szybko nas wyciągnął z łóżek.
- Kawy? - Spytał szeptem Liam. On się z nas najlepiej trzymał. Wypił mniej... A reszta? Cóż... Reszta nie myślała.
- Jedziemy. Nie ma czasu na kawę. - Powiedział doniosłym głosem Paul.
Ze spuszczonymi głowami poszliśmy do samochodu.
- Macie nauczkę, że nie pije się przed trasą i jej w trakcie. Tylko jak ja wam pozwolę. - Paul.
- Ugh! - Jęczeliśmy.
Ruszyliśmy w drogę na lotnisko. Koszmar... Nauczka na przyszłość: nie pij przed ważną trasą, choćby nie wiem co! Wtuliłam się w Zayn'a, a on objął mnie swoim długim ramieniem.
- Paul, wyłącz tą klimatyzację. Zimno tu. - Powiedziałam.
- Nie ma żadnej klimatyzacji, a okna są pozamykane. - Powiedział manager.
- Masz moją bluzę. - Malik okrył mnie swoją bejsbolówką.
- Dziękuję. - Szepnęłam.
Już nikt nie mówił. Dojechaliśmy na lotnisko i czekaliśmy na odprawę, załatwiając wcześniej inne ważne sprawy. Przespałam cały lot w objęciach fotela i towarzyszącemu mu koca. Pierwszy przystanek Dublin.
- Ja chcę do LA... - Jęczeli Liam i Hazz.
- Wierzcie mi, że nie jesteście sami. Ocean, surfing, imprezy co wieczór na plaży... - Rozmarzyłam się.
- Zayn, zaczynam się zakochiwać w twojej dziewczynie. Sorry bracie, ale jest zbyt zajebista. Nie każda laska lubi surfing. - Powiedział Li.
- Jest moja. Znajdź se własną. - Zayn się do mnie przytulił.
- A ja powiem, o ile jeszcze mam głos, że nie jestem przedmiotem i nie należę do nikogo. Zakochiwać się możecie, ale no ludzie, żeby dziewczynę jak przedmiot traktować?! - Odezwałam się.
- Nie chcę ranić twoich jakże delikatnych uczuć, ale ty nie masz w tej kwestii nic do powiedzenia. - Powiedział Hazz.
- Nie kocham żadnego z was. Kocham siebie, kocham swoją rodzinę, ale wy jesteście zbyt wielkimi idiotami, żeby was chociaż lubić. Ja was tylko toleruję. - Ja.
- Auć... - Zaśmiał się Harry.
- A mnie nie kochasz? - Zayn.
- Eh... Zayn... Kocham, ale mam dosyć traktowania mnie jak przedmiotu. - Westchnęłam. - Prawda boli? Cóż... Ból jest po to, abyśmy go odczuwali. - dodałam.
- Okay. Przepraszam. Nie będę. Ale nie chcę, żeby ktokolwiek cię podrywał. - przytulił mnie. Schowałam się w jego długich ramionach. Poczułam się taka mała.
- Okay... - Szepnęłam.
- Jesteście tacy uroczy, że aż rzygam tęczą. - Powiedziała Jo.
- A my to niby nie jesteśmy uroczy?! Bitch please! Uroczy to moje drugie imię! - Bulwersował się Niall.
- A ja myślałam, że James... - Jo.
- To trzecie. Niall James Uroczy Horan. Skaczesz? - Niall.
- Tak, a co? Jakieś problemy? - Jo.
- Nie nic... Żadnych problemów. - Niall.
- To co kiedy do LA? - Louis.
- Za kilka tygodni, ale pocieszenie jest takie, że za jakieś 2 tygodnie jedziemy do Australii, tam również mają niesamowite wybrzeża. Przynajmniej tak sądzę. Paul coś wspominał. - Liam.
- Bosko. - Uśmiechnęłam się.
Pojechaliśmy do miejsca, gdzie miał się odbyć koncert. Sama nie wiem gdzie.
- Megan? Słyszysz mnie? Halo? Ziemia do Megan! - Zayn wymachiwał mi przed oczami.
- CO?! - Ocknęłam się.
- Niezła koncentracja, siostra. - Zaśmiał się Louis.
- Przypominam ci, iż masz takie same geny, BRACIE. - Zaakcentowałam ostatnie słowo.
- Więc, wracając do mnie... - Odezwał się Zayn.
- Nie zaczyna się zdania od "więc". - Powiedziała Jo.
- Oj no cicho bądź! - Bulwersował się Malik.
- Okay, ignoruj ją. O co chodzi? - Uśmiechnęłam się.
- Wyjdziemy? - Spytał mój ukochany.
- Jasne. - Odparłam bez namysłu.
- Świetnie. - Pocałował mnie.
- Mam się bać? - Spytałam.
- Nie... Raczej nie. - Odpowiedział.
Dojechaliśmy. Zameldowaliśmy się u Paul'a, po czym ja i Zayn poszliśmy na miasto. Chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę... - Powiedział.
- Czemu? - Zdziwiłam się.
- Lubię przebywać z tobą sam na sam. Na prawdę. Chłopaki są dla mnie jak bracia, a Jo jak siostra, ale czasem mnie denerwują.
- To prawda. Są dla mnie ważni. Pomogli mi, kiedy tego naprawdę potrzebowałam.
- A ja?
- Jesteś dla mnie całym światem, a nawet i więcej.
- I wzajemnie Meggie.
- Nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że nie jestem ci obojętna.
- Oj wiem. Słyszałaś piosenkę Little Things?
- Oczywiście. Jest z waszego repertuaru.
- A pamiętasz zwrotkę Louisa?
- O gadaniu przez sen?
- Tak... Nie możesz pójść do łóżka bez filiżanki herbaty. I może to dlatego mówisz przez sen.
- Sugerujesz, że gadam przez sen?
- Nie sugeruję. Stwierdzam fakty. Mam swoje momenty, kiedy mogę przesiedzieć całą noc na przyglądaniu się tobie.
- Chyba wygonię cię na kanapę, po powrocie do domu....
- Mruczysz pod nosem przez całą noc. O tym, jak bardzo boisz się przyszłości, że stracisz mnie, Louis'a, Jo, albo resztę... Że zostaniesz sama. Jaka to nie doskonała jesteś. Nie wierzysz w swoje zdolności.
- I może jeszcze, że jesteś bogiem seksu?
- A nie jestem? Oczywiście, że jestem!
Zaśmiałam się. Nagle zaczął padać deszcz. Zaczęłam biec pod jakikolwiek dach. Zayn pociągnął mnie za rękę. Wpadłam na niego.
- Idiota. Chodź. Deszcz pada.
- Kropi.
- Leje.
- Może trochę.
- Może trochę bardzo.
- Zatańczmy. Pozwolisz?
- Nie.
- Z cukru nie jesteś. Kilka kropel wody ci nie zaszkodzi.
- Skąd wiesz? Może zamienię się w syrenkę?
- Serio? Meggie w co ty wierzysz?
- W sumie to w nic nie wierzę.
- A we mnie?
- Nie. Bo wiem, że dasz sobie radę beze mnie.
- Nie! Tańczymy.
Chwycił mnie za rękę i tak tańczyliśmy Waltza Angielskiego na deszczu. Śmiechu było co niemiara! Ciągle ktoś krzyczał: "Uciekajcie do domu dzieciaki, a nie bawicie się na zimnym deszczu!" albo "Będziecie chorzy szczeniaki!" z irlandzkim akcentem. Nie obchodziło nas to.
- Może powinniśmy już wracać? Trochę zimno.
- Jeśli chcesz... - Pocałował mnie czule. Nie chciałam, aby ta chwila się kończyła.
_______________________________________________________________
Hej... Rozdział jak widać, generalnie o niczym... Miałam urwanie głowy przez ostatni tydzień... Nie wiem, czy przez wakacje będę CAŁA wasza, gdyż mam plany. Nie wiem co dalej z naszymi bohaterami. Myślę ile wlezie. Np. dzisiaj na matmie, jak pani zapytała, czy preferuję liceum, czy technikum odpowiedziałam, że Meggie i Zayn świetnie się miewają... (WTF?! Nawet ja nie wiedziałam o co chodzi. *,* O,o)
Tak więc, jest ze mną źle. Brakuje mi snu. Postaram się to wymyślić, ale cóż... Musicie być cierpliwi. Jeżeli macie jakieś pytania albo pomysły to wysyłajcie mi je w zakładce kontakty macie wszystko podane.
Lovv, May xx

1 komentarz:

Szablon by Selly