- A na co masz ochotę? - Spojrzał na mnie.
- Na imprezę.
- Nie obraź się Meggie, ale z twoim akcentem brzmisz jak rozpieszczana arystokratka, której wszelka rozrywka jest zakazana...
- Mój akcent jest uroczy. I nie jestem rozpieszczoną arystokratką...
- Nie da się ukryć. Cała jesteś urocza. Powiedziałem, że tylko tak brzmisz... Oj Maggie. - Zaśmiał się.
- Możemy też sami urządzić imprezę, nie zapraszając nikogo. Pewność, że nikt ci mnie nie odbije gwarantowana.
- I pewność, że będzie prywatny taniec również gwarantowana.
- Idiota.
- Którego kochasz.
- A on kocha mnie.
- Mocniej niż tobie się wydaje.
- Więc prywatna prywatka, czy publiczne party hardy?
- Prywatna prywatka brzmi fajnie.
- Wiem gdzie Niall chowa żarcie.
- A ja gdzie Harry alkohol.
- Nikt nie będzie ruszał mojego alkoholu! - Usłyszeliśmy głos Hazzy. Spojrzeliśmy w kierunku wyjścia.
- Ani mojego kochanego jedzonka!!! - Dodał Niall.
- Megan! - Wydarła się Jo.
- Joanne! - Ja również krzyknęłam i ją przytuliłam. - Co wy tu robicie?!
- Coś nudno było bez was... - Powiedział Louis.
- A tak serio, Paul odwołał resztę trasy. - Liam.
- Czemu? - Spytał Zayn.
- Powiedział tylko tyle, że jest odwołana i koniec. - Niall.
- Dziwne. - Ja.
- Bardzo. A tak w ogóle to jestem na was zły. Mówię oczywiście o Megan i Zayn'ie. - Louis.
- Bo? - Spytałam równo z ukochanym.
- Bo się nie przywitaliście! - Wrzasnął i wyciągnął ręce. Rzuciłam się na szyje mojego brata.
- No bo ja tak strasznie tęskniłam za moim głupim starszym bratem, który mnie wkurwia do bólu. - Powiedziałam.
- Meggie puszczaj. Nie wiem co ci Malik zrobił, ale przytyłaś. - Lou.
- Wiesz jak skomplementować kobietę. - Odsunęłam się od niego.
- Nie. Wiem jak ciebie komplementować. - Uderzyłam brata w ramię.
- Jak ja kocham kiedy Louis i Megan są w jednym pomieszczeniu. Świat jest wtedy taki... Piękny i kolorowy... - Harry.
- Oni są tacy źli... - Wtuliłam się w Zayn'a.
- Wiem, skarbie, wiem... - Zaśmiał się.
- Więc robicie melanż... - Powiedziała Jo. - I nie zapraszacie mnie?! Jak tak można?! Robić melanż i nie zaprosić mnie?! No wiecie co?! Dobra, rozumiem, żeby nie zaprosić ich, ale mnie?!
- No bo wiesz Jo... Zaskoczyliście nas trochę tym powrotem. I chcieliśmy z Meggie pobyć SAMI... - Zaczął Zayn.
- Malik chce powiedzieć, że wy też możecie przyjść na naszą imprezę, ale musicie coś dać od siebie... Niall szykuj żarcie, a Harry alkohol. Proste. - Powiedziałam.
- Właśnie straciłem swój prywatny taniec! - Zbulwersował się Zayn.
- Prywatny to prywatny. A po za tym... Albo dobra... Oszczędzę zbędnych komentarzy... - Ja.
- YEAH! Dziękuję! - Zayn mnie pocałował.
- Okay... Nie no na prawdę za wami tęskniliśmy. - Liam.
- Szykujmy się. - Jo.
Porozchodziliśmy się do własnych pokoi. Ja założyłam TO, zrobiłam makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zayn założył TO.
- Wow... - Zagryzł wargę, jak tylko wyszłam z łazienki.
- Rozumiem przez to, że ci się podoba... - Powiedziałam.
- Nie powiem, że wyglądasz niesamowicie, bo zawsze tak wyglądasz. Ale... Wyglądasz... Wow... - Pocałował mnie, kładąc swoje duże dłonie na moich biodrach. Przysunął mnie do siebie. - Chłopacy i Jo stwierdzili, że jednak woleli by wyjść na miasto i się tam nachlać.
- Ładnie to ujęli. - Zaśmiałam się.
- No nie? Idziemy, czy wolimy zostać? - Spytał.
- Czemu mówisz "my". Idziemy, wolimy, zostajemy, robimy... Jestem ja i ty. Nie wszystkie nasze decyzje muszą być takie same. Jeśli ja powiem, że lubię różowy, to ty nie musisz mówić, że ty też lubisz różowy... Albo coś w ten deseń.
- A lubisz różowy?
- Tylko pudrowy róż. Zero ostrego różu. A ty lubisz różowy?
- Nienawidzę go. Taki typowy babski kolor.
- Widzisz? Łatwo czasem mówić co innego.
- Lubisz... Kino akcji?
- Nie cierpię go. Chociaż CSI: Miami nie pogardzę. Kocham ten serial.
- Ja lubię kino akcji, CSI również.
- Skończ. Idziesz? Bo ja na pewno...
- Idziemy. - Chwycił mnie za rękę i wyszliśmy. Zeszliśmy na dół. Reszta już czekała.
Pojechaliśmy do najbliższego klubu. Ledwie weszliśmy, a już zaczęliśmy pić. Była niesamowita jazda! Dużo tańczyłam z Malikiem... Było dużo całowania.
- Zaraz wracam... - Powiedziałam mu do ucha i seksownym krokiem odeszłam w kierunku toalet.
_________________________________________________________________
Tutaj zakończyłam... Ciekawi co się stało dalej? Piszcie.
Kocham, May xx
- Ani mojego kochanego jedzonka!!! - Dodał Niall.
- Megan! - Wydarła się Jo.
- Joanne! - Ja również krzyknęłam i ją przytuliłam. - Co wy tu robicie?!
- Coś nudno było bez was... - Powiedział Louis.
- A tak serio, Paul odwołał resztę trasy. - Liam.
- Czemu? - Spytał Zayn.
- Powiedział tylko tyle, że jest odwołana i koniec. - Niall.
- Dziwne. - Ja.
- Bardzo. A tak w ogóle to jestem na was zły. Mówię oczywiście o Megan i Zayn'ie. - Louis.
- Bo? - Spytałam równo z ukochanym.
- Bo się nie przywitaliście! - Wrzasnął i wyciągnął ręce. Rzuciłam się na szyje mojego brata.
- No bo ja tak strasznie tęskniłam za moim głupim starszym bratem, który mnie wkurwia do bólu. - Powiedziałam.
- Meggie puszczaj. Nie wiem co ci Malik zrobił, ale przytyłaś. - Lou.
- Wiesz jak skomplementować kobietę. - Odsunęłam się od niego.
- Nie. Wiem jak ciebie komplementować. - Uderzyłam brata w ramię.
- Jak ja kocham kiedy Louis i Megan są w jednym pomieszczeniu. Świat jest wtedy taki... Piękny i kolorowy... - Harry.
- Oni są tacy źli... - Wtuliłam się w Zayn'a.
- Wiem, skarbie, wiem... - Zaśmiał się.
- Więc robicie melanż... - Powiedziała Jo. - I nie zapraszacie mnie?! Jak tak można?! Robić melanż i nie zaprosić mnie?! No wiecie co?! Dobra, rozumiem, żeby nie zaprosić ich, ale mnie?!
- No bo wiesz Jo... Zaskoczyliście nas trochę tym powrotem. I chcieliśmy z Meggie pobyć SAMI... - Zaczął Zayn.
- Malik chce powiedzieć, że wy też możecie przyjść na naszą imprezę, ale musicie coś dać od siebie... Niall szykuj żarcie, a Harry alkohol. Proste. - Powiedziałam.
- Właśnie straciłem swój prywatny taniec! - Zbulwersował się Zayn.
- Prywatny to prywatny. A po za tym... Albo dobra... Oszczędzę zbędnych komentarzy... - Ja.
- YEAH! Dziękuję! - Zayn mnie pocałował.
- Okay... Nie no na prawdę za wami tęskniliśmy. - Liam.
- Szykujmy się. - Jo.
Porozchodziliśmy się do własnych pokoi. Ja założyłam TO, zrobiłam makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zayn założył TO.
- Wow... - Zagryzł wargę, jak tylko wyszłam z łazienki.
- Rozumiem przez to, że ci się podoba... - Powiedziałam.
- Nie powiem, że wyglądasz niesamowicie, bo zawsze tak wyglądasz. Ale... Wyglądasz... Wow... - Pocałował mnie, kładąc swoje duże dłonie na moich biodrach. Przysunął mnie do siebie. - Chłopacy i Jo stwierdzili, że jednak woleli by wyjść na miasto i się tam nachlać.
- Ładnie to ujęli. - Zaśmiałam się.
- No nie? Idziemy, czy wolimy zostać? - Spytał.
- Czemu mówisz "my". Idziemy, wolimy, zostajemy, robimy... Jestem ja i ty. Nie wszystkie nasze decyzje muszą być takie same. Jeśli ja powiem, że lubię różowy, to ty nie musisz mówić, że ty też lubisz różowy... Albo coś w ten deseń.
- A lubisz różowy?
- Tylko pudrowy róż. Zero ostrego różu. A ty lubisz różowy?
- Nienawidzę go. Taki typowy babski kolor.
- Widzisz? Łatwo czasem mówić co innego.
- Lubisz... Kino akcji?
- Nie cierpię go. Chociaż CSI: Miami nie pogardzę. Kocham ten serial.
- Ja lubię kino akcji, CSI również.
- Skończ. Idziesz? Bo ja na pewno...
- Idziemy. - Chwycił mnie za rękę i wyszliśmy. Zeszliśmy na dół. Reszta już czekała.
Pojechaliśmy do najbliższego klubu. Ledwie weszliśmy, a już zaczęliśmy pić. Była niesamowita jazda! Dużo tańczyłam z Malikiem... Było dużo całowania.
- Zaraz wracam... - Powiedziałam mu do ucha i seksownym krokiem odeszłam w kierunku toalet.
_________________________________________________________________
Tutaj zakończyłam... Ciekawi co się stało dalej? Piszcie.
Kocham, May xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz