czwartek, 27 marca 2014

17. Sydney.

Koncert w Japoni wyszedł niesamowicie! Tak jak w LA. Poznałam tyle ludzi... Ostatnio zaczęło mnie zastanawiać, co będzie jak skończy się moja kariera. Jest wiele gwiazd, które szybko się pojawiają, ale jeszcze szybciej znikają i świat o nich zapomina. Pieniądze się kiedyś skończą... Chciałabym przejść do historii, tak jak Beatles'i. Chciałabym zmienić świat, tak jak Michael Jackson. Chciałabym być zapamiętana z tekstów piosenek, tak jak Withney Hudson (jeśli jest błąd w imienu, przepraszam. Nie wiem jak to się pisze.). Chciałabym być znana z moich układów tanecznych, tak jak Beyonce, albo Britney Spears. Tak te dwie na pewno będą zapamiętane. Ale co będzie, jeśli to wszystko nie wypali? Jakie będę miała szanse na normalną pracę. No cóż... Jakoś trzeba zarobić na dom, rachunki, rodzinę... Pieniądze nie spadają z nieba... Może pójdę na studia? Moją wymarzoną uczelnią jest NYADA (New York Academy Of The Dramatic Arts). Kilka kierunków... Taneczny, muzyczny i sztuki manualne oraz wiele innych... O kurczę... Marzenie każdego artysty. Choć jest też druga strona medalu. Chcę się jeszcze bawić. Mam dopiero 18 lat. W sumie jutro kończę 18, no ale to co. Jestem nastolatką...
***
Właśnie wylądowaliśmy w Sydney. Jutro od rana mordercze próby i koncert, dziś - sesja i przymiarki. Wsiedliśmy w odjazdowego czarnego vana i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Jestem taka śpiąca...
 - Kotku, obudź się... Nie wiedziałem, że jestem, aż taki przynudzający... Powiedz tylko słowo, a się zamknę... - Obudziło mnie szturchanie. Otworzyłam oczy i ukazał mi się uśmiechnięty od ucha do ucha Malik.
- Zayn? Mówiłeś coś? Przepraszam... Sama nie wiem kiedy zasnęłam... I czemu ja leżę? Gdzie reszta? - Dziwiłam się.
- Rozłożyłaś się na mnie i Harry'm. Jak dojechaliśmy to aż wylecieli wszyscy z auta. - Wyjaśnił.
- Chrapałam? - Spytałam.
- Nie. Strasznie się wierciłaś. Kopałaś i biłaś każdego. Nawet Niall'a, Louis'a i Liama, którzy siedzieli na przeciwko. Chcieliśmy cię zwalić na podłogę, ale kazałem im przecierpieć to razem ze mną... Walłaś mnie z ręki, tam, gdzie nie powinnaś. - Zaśmiał się.
- Nie kontroluję swojego ciała, gdy śpię... Przepraszam. - Powiedziałam.
- Też tak czasami mam. Idziemy księżniczko? Czekają nas próby, a Darren ma dla nas nową piosenkę... Będziesz z nami śpiewać. - Zayn.
- Najpierw mnie pocałuj. - Rozkazałam. Natychmiast się na mnie rozłożył i zaczął mnie całować.
- Proszę. Dałem o kilka za dużo. - Zaśmiał się.
- O kilka za mało, ale wybaczę ci to, jak ze mnie zejdziesz. Połamałeś mi żerbra. Jestem strasznie krucha i słaba, a w dodatku wszystko mnie boli. Nie wygodny ten samochód. - Dałam mu całuska.
- Chodźmy. - Wstał i pomógł mi wyjść.
- Wolę spać. - Ja.
- Czekają cię mordercze treningi śpiochu. - Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku stadionu.
- W końcu miśki. Co tak długo? Seksik był? - Śmiał się Harry.
- A co zazdrosny? - Uśmiechnęłam się cwano.
- Jesteście. Oto tekst. - Darren dał nam kartki.
- Znowu o miłości? O weź, Darren! Aż rzygać się chce tą miłością! - Jęczałam.
- Myślałem, że mnie kochasz... - Zayn.
- No kocham, ale proszę ja ciebie. Miłość tu, miłość tam, bo on zranił ją, dał jej fałszywe szczęście, ona jest załamana... To jest przereklamowane... - Wyjaśniłam.
- A masz lepszy tekst, albo chociaż propozycje o czym mogłaby być piosenka? - Liam.
- Bitch Please... Ze swoim zeszytem z piosenkami nigdy się nie rozstaję. Zawsze chciałam zrobić coś wiekiego. Uszczęśliwić potrzebujących... To będzie coś w stylu U.S.A for Africa. - Wyciągnęłam zeszyt z mojej torby.
- Ale z tym samym tekstem? - Niall.
- Nie. Sama takie coś napisałam. Coś na podstawie Earth Song, MJ'a. - Ja.
- Ok, daj nuty i zaczynamy. - Darren.
- Masz. Nie zwiń zeszytu. Jest dla mnie wszystkim. - Powiedziałam podając mu mój skarb.
- Ok. Rozumiem. Gramy. - Darren zaczął wciskać odpowiednie klawisze kayboard'u, a ja i chłopacy śpiewaliśmy.
- Meggie, sama to napisałaś? - Spytał mój brat niedowierzając.
- Tak. Kiedyś miałam doła to napisałam to. - Powiedziałam.
- Dobrze się czujesz? - Spytał Zayn z troską.
- Jestem zmęczona. Kofeiny!!! - Wydarłam się.
- Chodź ty moja kofeinko. - Chwycił mnie na panienkę i zaczął iść w kierunku kulis.
- Strasznie cię kocham, mam ochotę na... - Przygryzłam wargę.
- Aż strach się zapytać, na co masz ochotę... - Zaśmiał się składając na moich ustach krótki pocałunek.
- Dużą ilość snu, bądź kofeiny zboczeńcu. O mój boże ta podłoga wygląda tak samotnie beze mnie! A łóżko, jeszcze samotniej! - Ja.
- Ella, możemy prosić o podwójną mocną czarną kawę z cukrem i cytryną? - Spytał Zayn.
- Chcesz trupa ożywić? - Zaśmiała się ciemnoskóra.
- Jednego trupa mam na rękach. Zaraz mi tu zejdzie, a mamy próbę. - Uśmiechnął się.
- Już niosę. - Poszła do innego pomieszczenia, a ja zeskoczyłam z ramion Malika. W jego kieszeniach szukałam pewnej rzeczy.
- Jeśli masz ochotę na seks, mów, a nie gwałć. - Zaśmiał się.
- Ej no, na prawdę, weź się lecz. Jesteś jakiś niewyżyty, czy co? Papierosów szukam. - Usprawiedliwiłam się.
- Nie pal. To szkodzi. - Zayn.
- Odezwał się... - W przedniej kieszeni znalazłam opakowanie z cenną zawartością, wraz z zapalniczką. Wsadziłam do ust jednego papierosa i go odpaliłam.
- Oto twoja kawa Meggie. - Ella przyniosła mi bardzo duży kubek z czarną cieczą.
- Dziękuję... Jesteś kochana... - Uśmiechnęłam się szeroko, biorąc od niej naczynie.
- Wiem. - I znów gdzieś poszła.
- Od razu stawia na nogi. - Upiłam duży łyk kawy.
- Ogłaszam 2-godzinną przerwę. Jesteście po locie i w ogóle... - Paul.
- Tak! - Wrzasnęłam szczęśliwa upadając na kolana. - Tak bardzo tęskniłam podłogo... - Położyłam się na parkiecie.
- Chodź idziemy na spacer... - Zayn zaczął mnie ciągnąć za nogi. Nie powiem, śmiesznie to wyglądało. O mój boże, on jest taki seksowny, że gdybym miała czym zgwałciłabym go.
- Puszczaj mnie wariacie! - Darłam się.
- Ok. - Puścił moje nogi.
- Idiota. - Mruknęłam i wstałam.
- Ale nadal mnie kochasz... - Pocałował mnie.
- Skąd ta pewność? - Spytałam.
- Odepchnęłabyś mnie. - Zaśmiał się.
- Chodź już, a nie wymyślasz... - Mruknęłam.
Poszliśmy pozwiedzać centrum, jakieś parki, a na końcu zostawiliśmy Centrum Handlowe. Weszliśmy do jakiegoś sklepu ze sprzętem muzycznym, cd i książkami i innymi takimi. Rozglądaliśmy się za niewiadomo czym. Ja szukałam jakieś ciekawe książki, a Zayn - filmy. Gdy wzięłam to co mnie zaciekawiło, poszłam do kasy. Zauważyłam, że przy jednej z nich stoi moja przyjaciółka, z którą długo nie rozmawiałam.
- Hej Jo. - Przywitałam się z nią.
- Meggie? Co ty tu robisz? - Zdziwiła się i mnie przytuliła.
- Praca. Jutro koncert. - Powiedziałam.
- Ah no tak! Przecież sprzedaję bilety na 1D i na twój koncert! A w sumie sprzedawałam, bo już wszystkie wykupili, dosłownie, co do jednego. - Zaśmiała się.
- Wow... A ty wpadniesz? - Spytałam.
- Nie mogę. Mam egzaminy i nie chcę ich zawalić. - Odpowiedziała.
- Z czego? - Zaciekawiłam się.
- Nie wiem. Nie pamiętam. No wiesz, jak to ja... - Jo.
- Masz. - Wyciągnęłam z torby skrawek papieru i jej podałam.
- Przepustka za kulisy? - Zdziwiła się.
- Tak. Nie spóźnij się, koncert jest na 20. - Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, Meggie, ale nie mogę tego przyjąć. - Odpowiedziała.
- Jutro mam urodziny i proszę cię, abyś przyszła. Chłopacy coś kombinują i nie chcę zginąć sama. I zero prezentów. - Ja.
- Okej... Przyjdę. - Uśmiechnęła się.
- O, tu jesteś kochanie. Wszędzie cię szukałem. - Przyszedł Zayn.
- Kasy są na przeciwko wejścia, trudno ich niezauważyć. Zayn to Joanne, Jo to Zayn. - ja.
- Miło mi. - Zayn.
- Udam miłą, i powiem, że mi też. - Jo.
- Ona taka jest... Od zawsze. Jesteś antypatyczna. - Ja.
- Grzech powiedzieć, że nie. - Uśmiechnęła się.
- To ilę płacę? - Spytałam równo z Zayn'em.
- Razem czy osobno? - Jo.
- Razem. - Zayn.
- Osobno. Jo ignoruj go. - Wyłożyłam pieniądze. Zayn szybko zabrał moje i z portfela wyjął swoje. Po czym podał Jo.
- Kto pierwszy ten lepszy. - Zayn.
- Oto reszta. I zapraszam ponownie. - Jo.
- To zobaczenia na koncercie. - Powiedziałam.
- Będę. - Uśmiechnęła się.
- Przyślę po ciebie kogoś. - Odwzajemniłam jej gest i razem z Zayn'em ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Skąd ją znasz? - Zapytał Zayn.
- Wychowywałyśmy się razem... Gdy jej rodzice się rozwodzili, przyjechała ze swoją mamą tu. Jakieś... 2, 3 lata temu. - Wyjaśniłam.
- Idziemy coś zjeść? - Spytał.
- Każdy płaci za siebie... - Powiedziałam.
- Ok. - Pocałował mnie.
- Nie mam racji, czyż tak? - Spytałam.
- Jeśli użyjesz bardzo silnych argumentów to nie. - Odpowiedział.
- Ok... Będą plotki, że jestem z tobą dla kasy, nie lubię jak ktoś za mnie płaci, wręcz niecierpię, bo czuję się jak taka jakaś kaleka, czy coś i mam swoje pieniądze. - Powiedziałam.
- Okej, to teraz to wszystko rozprostujemy. Co wieczór robię przelew z twojego konta na swoje, jestem dżentelmenem, kultura wymaga, a nawet lubię rozpieszczać cię i nie masz swoich pieniędzy, to są nasze pieniądze. - Odparł.
- Słucham?! - Zdziwiłam się.
- To jeszcze to bardziej rozprostujemy. Nie masz swojego konta, ja nie mam swojego konta, mamy wspólne konto bankowe, więc to są nadal nasze pieniądze. - Powiedział.
- A jakbyśmy się rozstali? - Spytałam ciutkę ciszej. Nigdy nie wiadomo, kto cię usłyszy.
- To nigdy nie nastąpi, ale nawet jeśli to kasa do podziału i odzyskujesz twoje osobiste konto. Skarbie, już wszystko załatwiłem... - Objął mnie ramieniem.
- Zaczynam się ciebie bać... - Ja.
- Jak wszyscy... - Zaśmiał się.
Doszlismy do Nandos. Zamówiliśmy to co chcieliśmy i usiedliśmy się w rogu. Po skończonym posiłku wróciliśmy na arenę, w której miał odbyć się jutro koncert. Od razu gdy przyszliśmy wzięliśmy się za próbę. Gdy chłopacy mieli choreografię, ja miałam próbę dzięku...
____________________________________________
Hej <3 Kilka like dla mnie na ask.fm?
ask.fm/djmay

4 komentarze:

Szablon by Selly