- Myślę, że nie powinieneś ignorować gróźb z jej strony. - odezwała się w końcu.
- Megs, ona nic nam nie zrobi. - zapewniłem ją.
- Zayn, to wariatka. Może kazać komuś zgwałcić samą siebie i to ciebie oskarżyć o gwałt, albo ktoś mnie zaatakuje i ciebie oskarżą. Może mieć inny sposób na sfałszowanie dokumentów. Mam miliony scenariuszy i wszystkie są złe. - powiedziała.
- Z jednej strony Megan ma rację. Perrie to wariatka, może któreś z was oskarżyć o cokolwiek. Nie lekceważ tego synu. - odezwał się ojciec. Zacząłem głębiej nad tym myśleć.
- Dobra. Zrobię wszystko, bylebyście byli bezpieczni. - powiedziałem.
[2 tyg później]
Przez ten czas było spokojnie. I dobrze. Meggie zaczęła już normalnie ze mną rozmawiać. Cieszę się, że ona już też tak się tym nie przejmuje.- Zayn spakowałeś wszystko? - spytała zaspana.
- Tak, kotku. Wyspałaś się? - spytałem podchodząc do łóżka.
- Mhym. Tu zawsze się wysypiam. - mruknęła uśmiechnięta.
- Liczyłem na odpowiedź "Z tobą zawsze", ale ta też jest okay. -zaśmiałem się.
- Taa... Chciałbyś. - zawtórowała mi.
- Ah tak? - zacząłem ją łaskotać.
- Dobra dobra! Przestań! Proszę! - krzyczała wyginając się na wszystkie strony świata.
- A dasz całusa? - spytałem.
- Być może. - powiedziała tajemniczo.
Zawisłem na nią i zbliżyłem się twarzą do niej. Meggie wybuchnęła śmiechem.
- Z czego się śmiejesz? - spytałem.
- Przepraszam. Już nie mogłam wytrzymać. Zayn, jak bardzo jesteś zmęczony? - spytała nadal się śmiejąc.
- No trochę jestem... Muszę wypić kawę... - powiedziałem.
- Nie za ciasna ci ta koszulka? - spytała.
- Co? - nic nie zrozumiałem i spojrzałem na t-shirt. - Serio? Na prawdę... Ha ha ha, ale śmieszne. Normalnie boki zrywać.
- Do twarzy ci... - śmiała się dalej.
- Bardzo śmieszne. - mruknąłem i zdjąłem z siebie jej koszulkę.
- Oj kotku, nie bądź na mnie zły. Nawet ładnie ci w niej było. - Przytuliła mnie od tyłu.
- Ładnemu we wszystkim ładnie. - powiedziałem.
- Idź wypij tą kawę. - uśmiechnęła się cmokając mnie w polik.
- Co zjesz na śniadanie? - spytałem.
- Cokolwiek. Jestem strasznie głodna. - powiedziała łapiąc się za brzuch.
- Powinienem o czymś wiedzieć? - spojrzałem na nią podejrzliwie.
- A ja powinnam? - zmrużyła oczy.
- Ślicznie ci w tej piżamie. - uśmiechnąłem się.
- Zayn... - powiedziała z kamienną twarzą.
- Nic a nic. Wszystko wiesz. Wiesz więcej o mnie niż ja sam. - pocałowałem ją.
- Mhym... Nic a nic powiadasz. - uśmiechnęła się.
- Nic. A. Nic. - między słowami cmokałem ją w usta.
- Cieszysz się, że wracamy do domu wariatów? - spytała.
- Nie, cieszę się, że w końcu będziemy mieli trochę prywatności. - powiedziałem. Zaśmiała się.
- Ym tak, w Londynie mamy mnóstwo prywatności. - odparła sarkastycznie.
- Dobra, zdałem sobie sprawę z tego co właśnie powiedziałem. - zaśmiałem się.
- To dobrze. - odparła i zaczęła się ubierać. Wyszedłem z pokoju.
Wszedłem do kuchni. Mama akurat robiła śniadanie. Moje siostry już jadły, a tata pewnie jeszcze spał.
- Jak tam? - spytałem i zasiadłem koło najmłodszej Safaa'y.
- Jak zawsze Zayn. - odpowiedziała Wal.
- Gdzie Meggie? - spytała mama.
- Ubiera się. Zaraz przyjdzie. - odpowiedziałem.
- W to nie wątpię, synku. Szczerze mówiąc... Nie chcę, żebyście dzisiaj jechali. - powiedziała.
- Mamo, kiedyś musimy jechać. - mruknąłem.
- Nie o to chodzi. Po prostu mam jakieś złe przeczucia... - odparła.
- Oh mamo, ale co przecież może im się stać? - spytała Wal.
- No bo taka pogoda brzydka, mocno pada. Może byście przeczekali do jutra? - spytała.
- Mamo... To jest Anglia. Tu zawsze pada. Ja i Megan mamy kilka spraw do pozałatwiania na mieście. Sprawy organizacyjne odnośnie trasy. Jeszcze dziś musimy tam być, bo rano musimy wszyscy spotkać się z Paul'em. - wyjaśniłem.
- Jak chcecie. - odparła rodzicielka.
Gdy wszystko zapakowałem do samochodu, czyli jakoś po śniadaniu, poszedłem do swojego pokoju sprawdzić, czy wszystko zabrałem. Mój uśmiech mi się poszerzył, jak tylko zobaczyłem Meggie śpiącą na moim łóżku. Była ubrana w TO. Miała delikatny makijaż i rozpuszczone włosy.
- Megs, słonko... - szepnąłem podchodząc do łóżka.
- Tak? - spytała.
- Musimy jechać, wiesz? - uśmiechnąłem się głaszcząc ją po włosach.
- Wiem... Ale jestem taka zmęczona... - ziewnęła.
- Mam pojęcie skarbie, ale pomyśl sobie, już za parę godzin ty i ja w naszym wielkim łóżku w naszym domu w Londynie... Fakt faktem, że mieszkamy z chłopakami i Jo, ale to nam nie przeszkadza, bo lepiej mieć takich wariatów zawsze przy sobie. - powiedziałem.
- Tak... Coś trzeba jeszcze zanieść do auta? - spytała.
- Ciebie? - uśmiechnąłem się.
- Serio pytam. Coś jeszcze zostało? - Megs.
- Nic. Wszystko zaniosłem do auta. - pocałowałem ją.
- Kochany jesteś. Przepraszam , że zasnęłam, ale ta pogoda tak na mnie działa. Nic mi się dzisiaj nie chce. W sumie to jedyne czego chcę to chcę iść spać. - powiedziała.
- Prześpisz się w samochodzie. Jak chcemy dojechać jeszcze do wieczora, to musimy już teraz wyjechać... A teraz tak aż mocno nie pada, a później to może zacząć mocniej padać. - odpowiedziałem.
- Okay... Już idę. Daj mi minutę. - opadła ciężko na poduszkę.
- Megs... - pochyliłem się nad nią.
- Okay. Już. Idę. - wymamrotała z zamkniętymi oczami i się podniosła. Dobrze, że zrobiłem to wcześniej, bo wała by mnie z głowy w moją głowę.
- Moje kochanie... - przytuliłem ją. - Zanieść cię, śliczna?
- Dam radę. - zaświadczyła.
Ledwie zeszliśmy, a już była zgromadzona cała rodzina.
- Synku, ja na prawdę mam złe przeczucia. Zostańcie jeszcze dziś. - powiedziała mama z poważną miną.
- Mamo... Proszę cię... Co może się nam stać? Piorun w nas nagle trzaśnie? - spytałem.
- No nie wiem, ale możecie wpaść w poślizg i już wypadek gotowy, albo jakiś debil się poślizgnie na drodze i w was wjedzie... - zaczęła wymyślać.
- Od razu zadzwonimy, jak tylko dojedziemy. - Zapewniłem ją.
- Mam nadzieję synu. - tata mnie przy tulił zaraz po czym poszedł pożegnać się z Meggie.
Ja natomiast przytuliłem mamę, a następnie siostry.
- Zayn, a następnym razem jak przyjedziecie to przywieziecie mi coś z Londynu? - spytała Safaa.
- Oczywiście. Dla każdego coś przywieziemy, ale podejrzewam, że będzie to dopiero na święta. Wątpię, żebyśmy znaleźli czas, żeby wcześniej przyjechać. - odpowiedziałem.
- Przyjedźcie jak najszybciej. - stwierdziła mama.
- Dopilnuję tego, żeby przyjechał. - powiedziała moja ukochana.
- Porwę cię i przyjedziesz ze mną. - zaśmiałem się.
- No właśnie Megan. Obecność obowiązkowa. - powiedział tata.
- Ależ naturalnie. - zachichotała.
- I Meggie. Proszę... Uważajcie na siebie. - powiedziała stroskana mama.
- Oczywiście. Będziemy.- zapewniła ją.
- No nic... Do zobaczenia. - powiedziałem i razem z Megs wyszliśmy.
Wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy w kierunku Londynu. Dom. W końcu...
_______________________________________________________________________
hej... rzadko dodaję, ale zrozumcie mnie... 3 kl. gimbazy nie jest fajna. dużo kartkówek, sprawdzianów itp... masakra. ale mam nadzieję, że ktoś tu nadal jest.. :)
Kocham, May xx